Ksiądz Andrea Santoro przybył do Turcji w maju 2000 r. Wcześniej pracował w kilku parafiach diecezji rzymskiej, a przed samym wyjazdem był proboszczem parafii Świętych Fabiana i Wenancjusza w Rzymie. Zafascynował go Bliski Wschód (Palestyna, Egipt, Syria, Turcja), kiedy po raz pierwszy, jeszcze jako młody kapłan, trafił tam z pielgrzymką. W 1980 r. ks. Santoro przez sześć miesięcy przebywał w Jerozolimie. Wtedy to odkrył swoje powołanie misyjne do pracy na Bliskim Wschodzie. Chciał pracować w miejscach, gdzie rozwijał się Kościół w pierwszych wiekach, a gdzie teraz w większości żyją muzułmanie. Wiedział, że w Turcji głoszenie kazań rzeszom wiernych będzie niemożliwe, że może być jedynie dyskretnie obecny wśród garstki chrześcijan. Do swoich rzymskich parafian i przyjaciół pisał listy. Był dla nich niczym „głos wołającego na pustyni”. W jednym z nich, wysłanym zaraz po przyjeździe do Turcji, pisał: „Potrzebujemy odkryć pierwotne korzenie wiary, jeśli nie chcemy umrzeć z dobrobytu i materializmu”.
Zgodę na wyjazd do Turcji jako misjonarz „fidei donum” z diecezji rzymskiej otrzymał od swojego przełożonego kard. Camillo Ruiniego. - Nie interesował go dialog międzykulturowy, polityczny, ekonomiczny czy nawet teologiczny - wspomina kard. Ruini. Chciał być jedynie chrześcijaninem, który wykorzysta nadarzające się w codziennym życiu okazje do świadczenia o Chrystusie.
Ks. Andrea o swojej codzienności pośród muzułmańskiej większości mówił tak: „Tutaj nie ma tłumu, w którym możesz się ukryć, jak to dzieje się w Rzymie, tutaj jesteś sam i wszyscy inni patrzą na ciebie. Musisz być jak Chrystus!”.
Gdy przybył do Turcji, miał 55 lat. Zaczynał nowy etap życiowy. Odmienna kultura, nieznany język. Po ośmiu miesiącach pobytu pisał w jednym z listów: „Aby zrozumieć drugich, musimy często płakać z wysiłku, jeśli nie, to będą płakać oni i szybko ich utracimy”.
Początkowo został skierowany do miasta Urfa (obecnie Şanliurfa), niedaleko Harranu, skąd pochodził Abraham. Następnie objął parafię Matki Bożej w Trabzonie nad Morzem Czarnym, gdzie ponad trzy lata nie było księdza.
Miał zaledwie dziesięciu parafian. Wiedząc o planowanej wizycie papieskiej w Turcji, ks. Andrea w imieniu swoich parafian napisał list do Ojca Świętego, datowany na 31 stycznia 2006 r. „Jest małe stado, jak mawiał Jezus, które stara się być solą, zaczynem i światłem tej ziemi. Wizyta Waszej Świątobliwości, nawet jeśli będzie krótka, stanie się dla niego pocieszeniem i wzmocnieniem. Jeśli taka będzie wola Boża…”.
Ks. A. Santoro został zamordowany przez szesnastolatka w niedzielę, pięć dni po wysłaniu tego listu. Stało się to w jego kościele parafialnym w Trabzonie. Miejscowa policja postawiła kilka hipotez, które miały wyjaśnić przyczyny morderstwa kapłana. Żadna z nich do dziś nie została potwierdzona.
Trzy dni po jego męczeńskiej śmierci podczas audiencji generalnej Benedykt XVI wyraził nadzieję, że „ofiara jego życia stanie się wkładem na rzecz dialogu między religiami i pokoju wśród narodów”.
Pogrzeb ks. Andrei odbył się w Rzymie. Obecna przy trumnie Kapłana Męczennika jego matka przebaczyła oprawcy. „Przebaczam z całego serca człowiekowi, który uzbroił się, aby zabić mojego syna, i jest mi go żal, wiedząc, że także on jest synem jedynego Boga, który jest miłością”.
Obecnie w diecezji rzymskiej rozważa się rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego ks. Santoro.
Pomóż w rozwoju naszego portalu