Pochodził z burgundzkiej szlachty, która nigdy nie mogła poszczycić się umiarkowaniem. Był urodziwy, inteligentny, utalentowany i dlatego, co sobie doskonale uświadamiał, z łatwością mógł popaść w niemoralne życie, jak tylu ludzi jego wieku i stanu. Powszechnie wierzono wówczas, iż celem chrześcijanina jest zbawienie duszy a nie polityczne reformy. Najlepszą ku temu drogą była modlitwa i pokuta. Toteż, gdy postanowił zostać duchownym, zdecydował się na całkowite odosobnienie w zakonie. Zdecydował się na najsurowszy ze wszystkich, ściśle zamknięty i prowadzony przez Anglika (późniejszego św. Stefana) zakon w Citeaux. Siłą swej osobowości pociągnął za sobą 31 towarzyszy, w tym wuja i czterech braci. W roku 1112 wraz z towarzyszami wstąpił do klasztoru Citeaux i szybko zyskał zaufanie opata Stefana Hardinga. Ten posłał go po trzech latach razem z 12 towarzyszami do nowo założonego klasztoru w dolinie budzącej lęk z powodu ponurego nastroju i złej sławy - miała to być kryjówka zbójców. Bernard nadał jej nazwę Clairvaux - Jasna Dolina. Klasztor przyjął za jego życia 700-800 członków. Sam św. Bernard powołał do życia około 70 klasztorów filialnych. Sam pozostał opatem w Clairvaux do swojej śmierci 20 sierpnia 1153 r. Znany jest jako jeden z największych piewców Matki Bożej. Już w roku 1174 został kanonizowany, a w 1830 otrzymał godność doktora Kościoła.
Reklama
Św. Bernard, wielka postać średniowiecza, wywarł ogromny, trwały wpływ na losy świata i Kościoła, ingerując w spory teologiczne i rozstrzygając spory wewnątrzzakonne. Ze względu na wspaniały dar wymowy nazwano go doktorem miodopłynnym. To potężny głos XII w. Krzyżowiec, asceta, bicz na heretyków, ukazuje się jako postać bynajmniej nie budząca sympatii. Może dlatego, że głosił wojnę, a fakt, że w jego oczach była to wojna święta, nie przydał jego misji szczególnego blasku. Ale trzeba się przenieść w klimat ówczesnej epoki, aby zrozumieć, dlaczego właśnie jego żarliwość mogła rozpalić narody Zachodu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W tamtym czasie w sercu chrześcijaństwa - Rzymie ujawniał
się brak jedności. Gdy w roku 1130 umarł papież Honoriusz II, skłóceni
między sobą kardynałowie wybrali równocześnie Anakleta II i Innocentego
II. Groziło to poważnymi następstwami, formalną schizmą. Temu niebezpieczeństwu
zaradził jednak św. Bernard, który cieszył się tak wielkim autorytetem,
że nazywano go "kolumną Kościoła". Uczestnicy synodu w Etampes wezwali
św. Bernarda, aby rozstrzygnął, który z dwóch został poprawnie wybrany.
Opowiedział się za Innocentym II, któremu też udzielił osobistego
poparcia, co doprowadziło do tego, że powszechnie został uznany za
papieża.
Piękną działalność św. Bernard prowadził również na arenie
politycznej, jednocząc zwaśnionych. I tak w roku 1133 podjął negocjacje
pomiędzy Cesarstwem i miastami włoskimi. Po raz pierwszy wówczas
znalazł się w Stolicy chrześcijaństwa. Spełniając potem życzenie
papieża udał się na sejm do Bambergii. Wypada podkreślić, że te podróże
były okazją do wyrażenia przez wszystkich uznania wobec jego osoby
i dzieła, które podejmował. Na drogach oczekiwały go tłumy i zawsze
mu towarzyszyły. Mimo zaś podejmowania tylu absorbujących czynności
Bernard był stale skupiony i mistycznie zjednoczony z Bogiem. Tu
było źródło jego mądrości i mocy działania.
W roku 1145 papieżem został Eugeniusz III, uczeń Bernarda.
Wciągnęło to jeszcze bardziej świętego w życie papiestwa i Kościoła.
Zwłaszcza że czasy nadeszły nie najlepsze. Wszystko wskazywało na
to, że zagrożone jest istnienie cywilizacji chrześcijańskiej. Islam
bowiem zwycięsko panoszył się na Wschodzie i parł ku Zachodowi. W
dzień Bożego Narodzenia roku 1144 Turcy zajęli Edessę, pierwsze państwo
krzyżowców, wchodzące w skład czterech "księstw łacińskiego Królestwa
Jerozolimy". Groźba zagłady całego państwa krzyżowców spowodowała
szok na Zachodzie. Wówczas papież ogłosił bullę nawołującą do zorganizowania
krucjaty. Fakt, że doszła ona do skutku, jest jednak wyłączną zasługą
opata Bernarda z Clairvaux oraz jego daru przekonywania. Swoją wymową
poruszył góry, wstrząsnął też całym kontynentem, wskutek czego wiosną
1147 r. na II wyprawę krzyżową wyruszył król francuski Ludwik VII
oraz król niemiecki Konrad III. Jednak chyba Bóg nie pochwalał tej
wojny, gdyż była ona jednym z największych nieszczęść tamtych czasów.
Królowie Niemiec i Francji po nieudanych walkach z muzułmanami musieli
opuścić Ziemię Świętą w poczuciu zawodu i goryczy. Ta klęska spowodowała
ciężki kryzys Bernarda.
Posiadał niesamowitą siłę wymowy, co powodowało masowy
napływ mężczyzn do jego klasztorów. Jak pisze jeden z jego hagiografów,
matki lękały się o swoich synów, żony o mężów, aby tylko nie ulegli
wpływowi tego nieodpartego głosu i spojrzenia. I nie zrażała ich
ostra reguła, jaką później jako opat wprowadził do swoich klasztorów.
A była ona tak bardzo surową, że w końcu nie chcąc, aby mnisi pomarli
od umartwień i z przepracowania, musiał ją złagodzić.
Wszystkie klasztory budował na cześć Matki Bożej, której
był wielkim czcicielem. W statutach zakonu cystersów czytamy: "Wszystkie
nasze klasztory winny być budowane na cześć Królowej Niebios i ziemi"
. Troszczył się o to, aby klasztory cystersów były coraz liczniejsze.
Dzięki jego zabiegom zakon cystersów rozszerzył się szybko w całej
Francji, a następnie w krajach sąsiednich. Kiedy Bernard odchodził
do wieczności, w Europie było około 300 nowych fundacji klasztornych.
Wśród nich znalazła się fundacja w Jędrzejowie.
I jeszcze jedno. Bernard był słabego, wątłego zdrowia. Ujawniło się to już wkrótce po przyjęciu święceń kapłańskich. Podjęte leczenie nie przyniosło oczekiwanej poprawy, ale przysporzyło nowych cierpień. A jednak właśnie jemu, człowiekowi słabego zdrowia, Opatrzność Boża wyznaczyła tak niezwykłą misję w dziejach Kościoła. Zmarł 20 sierpnia 1153 r. przeżywszy 63 lata. Patronuje zakonowi cystersów, pszczelarzom. Jest także orędownikiem w czasie klęsk żywiołowych, epidemii zwierząt oraz broni przed opętaniem. Przedstawiany jest w stroju cysterskim i u stóp z trzema infułami, których noszenia odmówił.