Sierpień jest miesiącem szczególnym, bo to liczne pielgrzymki piesze na Jasną Górę, aby pokłonić się Matce Bożej i dziękować Jej za wszelkie dobro, a przede wszystkim prosić o łaski na następny rok.
Po śmierci mojej mamy śp. Lucyny Adamczyk zaczęłam chodzić na piesze pielgrzymki do Częstochowy. To już drugi raz, kiedy nie ma mojej mamy na szlaku pielgrzymkowym, ale jest z nami duchowo oraz poprzez zdjęcie oprawione w ramce, które niosę. Wśród tylu dróg i zmierzonych kilometrów ludzie rozpoznają moją mamę i ze wzruszeniem opowiadają jakim była dobrym człowiekiem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Chcę zaświadczyć, że piesze pielgrzymki są fenomenem i zachęcam wszystkich do pielgrzymowania choćby najmniejszego odcinka z pielgrzymami wędrującymi na Jasną Górę. Piesze pielgrzymki to są niesamowite rekolekcje w drodze. Nie ważne kto ile lat ma, warto zacząć tą niesamowitą pieszą pielgrzymkę do Matki Bożej Częstochowskiej lub innego sanktuarium.
Reklama
Chciałabym przytoczyć świadectwo o mojej mamie pana Jerzego Kuchty - przewodniczącego Rady Parafialnej w Poniatowej, który jest autorytetem wśród mieszkańców Poniatowej, bo to wieloletni dyrektor technikum w Poniatowej, nadzwyczajny szafarz Komunii św., emerytowany nauczyciel, harcerz, druh, społecznik. Pan Kuchta ze wzruszeniem wspomina moją mamę w takich słowach: - „Choćbym przechodził przez ciemną dolinę to zła się nie ulęknę, bo Pan jest ze mną”. Te słowa można śmiało odnieść do śp. Lucyny Adamczyk, bowiem należała do bardzo odważnych i ofiarnych osób. Była niestrudzonym pielgrzymem. Niechaj dowodem będzie ponad 30-krotne piesze pielgrzymowanie z parafii Ducha Świętego w Poniatowej do Częstochowy. Ponadto wielokrotnie brała udział w wyjazdach pielgrzymkowych do Częstochowy z Kołem Rodziny Radia Maryi działającego przy parafii Ducha Świętego w Poniatowej. Pielgrzymowała pieszo do lubelskiej Częstochowy, jaką jest sanktuarium Matki Bożej Kebęlskiej w Wąwolnicy. Jeździła w obronie mediów katolickich do Warszawy, Lublina, a także brała udział w organizowanym marszu w obronie mediów katolickich, kiedy Mszę św. sprawował ks. inf. Jan Pęzioł w parafii w Poniatowej. Należała do Koła Różańcowego i grupy modlitewnej Legion Maryi. Była w grupie osób nocnego czuwania, która wiele godzin czuwała przed Najświętszym Sakramentem. Uczestniczyła w różnych uroczystościach religijnych w parafii i poza nią. Była osobą niezwykle skromną i życzliwą dla innych. Można śmiało powiedzieć, była chodzącym aniołem po polskiej ziemi, siejącym miłość i dobroć. Jej odejście napełniło nas smutkiem, albowiem takie osoby są rzadkością. Wykazywała się wielką odwagą, kiedy zachodziła potrzeba powrotu do domu po czuwaniach nocnych, bo kościół w Poniatowej znajduje się w lesie. Była odważna na różnych wyjazdach; pomimo później pory była zawsze uśmiechnięta i radosna. Ten ogromny hart ducha zadziwiał nas. Żyć w miłości i prawdzie na co dzień to klucz do stawania się świętym i bycia drogowskazem dla innych. Dziękujemy Panu Bogu, że tak często śp. Lucyna Adamczyk stawała na drodze naszego życia i ubogacała nas swoją osobowością. Dzisiaj, zapewne z wysokości nieba, jest zatroskana o losy zarówno swojej córki Urszuli, rodziny, wielu znajomych i dalszego losu naszej Ojczyzny, którą tak bardzo umiłowała. Pozostaje z nami na miejscu wiecznego spoczynku na cmentarzu w Opolu Lubelskim, a przede wszystkim w naszych sercach i naszej pamięci”.
Jako córka jestem przekonana, że moja mama czerpała siły, odwagę oraz sens życia z pieszych pielgrzymek do Częstochowy. Ukochała Maryję, której powierzyła całe swoje życie.