W tę siedemnastą niedzielę przerwane zostaje nasze wsłuchanie się w Ewangelię św. Marka, ustępując miejsca Ewangelii św. Jana.
We fragmencie, który następuje po tym, który odczytaliśmy w minioną niedzielę, św. Marek opowiada o cudzie rozmnożenia chleba i ryb (Mk 6, 34-44). Dzisiejsza liturgia przedstawia nam ten sam cud, ale tak, jak jest on opisany w czwartej Ewangelii, z której w najbliższe niedziele usłyszymy cały rozdział szósty, stanowiący długie rozważanie Jezusa na temat chleba życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
W dzisiejszym fragmencie możemy wyróżnić dwie części: jest w nim cud rozmnożenia chleba i ryb, ale nie zajmuje on większości miejsca. Wiele miejsca poświęca się natomiast rozmowie między Jezusem a Filipem, dialogowi ważnemu, ponieważ Jezus przedstawia w nim kontekst tego, co ma zamiar uczynić, znaczenie swojego gestu.
Zatem natychmiast rozumiemy, że ważne będzie nie tylko spożywanie tego chleba: ważne jest zrozumienie, co spożywamy, skąd ten chleb pochodzi i jakie życie posila.
Pierwszym elementem tego kontekstu jest Pascha.
Święto to jest wyraźnie wspomniane w wersecie czwartym, ale stanowi ono tło całego fragmentu: gesty Jezusa wyraźnie nawiązują do postaci Mojżesza i do czterdziestu lat Izraela spędzonych na pustyni.
Tak jak Mojżesz wchodzi na górę i daje Izraelowi Prawo, które go ożywia, tak samo Jezus wchodzi na górę, siada (J 6, 3) i daje tłumowi pokarm dla życia.
Reklama
Podobnie jak w czasie Wyjścia, tak i tutaj jest tłum znajdujący się w drodze; i podobnie jak wówczas, także i tutaj pojawia się kwestia chleba: bez chleba nie można iść i nie można żyć.
Pytanie o chleb towarzyszyło całej wędrówce przez pustynię, od Egiptu do wejścia do ziemi wolności: czy Bóg może nakarmić swój lud? A jak może to uczynić w tak niegościnnej krainie?
Również w dzisiejszym fragmencie jest też pytanie, które Jezus zadaje Filipowi: i jest to pytanie fundamentalne. Jezus pyta Filipa, skąd można wziąć chleb, który mógłby nakarmić tak wielu ludzi (J 6,5).
„Skąd” jest przysłówkiem, którego Jan używa często: a kiedy go używa, zwykle wskazuje na inne pochodzenie niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. „Skąd” zawsze wskazuje na pochodzenie samego Jezusa, czyli od Ojca.
Znajdujemy ten przysłówek, na przykład, w rozdziale 2, kiedy starosta weselny w Kanie Galilejskiej, nie wie, skąd pochodzi wino; w rozdziale 3, kiedy Jezus mówi do Nikodema o tchnieniu życia, o którym nie wiadomo, skąd pochodzi i dokąd zmierza. Następnie w rozdziale 4, kiedy Samarytanka pyta Jezusa, skąd weźmie wodę żywą.
W starciu Jezusa z przywódcami ludu, kilkakrotnie pytają oni, skąd pochodzi Jezus; pytają, a raczej wydaje im się, że wiedzą (J 7, 27).
Starostę weselnego w Kanie Galilejskiej, Nikodema, Samarytankę łączy „niewiedza”: żaden z nich nie wie, skąd pochodzi dar, który jest teraz przed nimi. Dzieje się tak dlatego, że człowiek nie wie, skąd pochodzi życie, nie posiada go, nie stworzył go i nie może go sobie dać.
Reklama
To są właśnie te momenty, w których Jezus objawia siebie, objawia się jako Ten, który pochodzi od Ojca i przynosi życie Ojca.
Natomiast tam, gdzie człowiek myśli, że wie, właśnie wtedy zamyka się na dar, jak przywódcy ludu, którzy już wszystko wiedzą i nie mają nic, co mogliby przyjąć.
W dzisiejszej Ewangelii to Filip „nie wie”, skąd wziąć chleb. Tylko jedną rzecz Filip wie, rzecz fundamentalną: Filip wie, że to, co posiada, nie wystarczy, aby go nabyć (J 6,7).
Można powiedzieć, że Filip wie, iż tego chleba nie można kupić, że nie można go nabyć za pieniądze.
Chleb, który Jezus ma dać ten, który pochodzi od Ojca, nie może być kupiony, ale jest przyjmowany, a żeby go mieć, trzeba wejść w perspektywę bezinteresowności i daru.
Ale aby mogło to się stać, aby droga daru została ponownie otwarta na drodze ludzi, konieczne są dwie rzeczy.
Przede wszystkim potrzebne jest dziecko (J 6, 9), które oddaje do dyspozycji to, co ma ze sobą, to, co jest jego życiem: dar pochodzi od Boga, to prawda, ale nie może do nas dotrzeć, jeśli nie w obrębie tego, czym jesteśmy i co posiadamy. Jest to logika Wcielenia.
A potem trzeba, aby to „niewiele” przeszło w ręce Jezusa: ręce, które nie wyciągają się po to, aby brać i posiadać, ręce które nie zatrzymują dla siebie.
O ile gest Adama i Ewy był gestem wyciągnięcia ręki, aby wziąć, to gest Jezusa, przeciwnie jest gestem tego, który bierze, aby ofiarować.
Reklama
Cała różnica tkwi w słowie Eucharystia, dziękczynienie: Jezus w ten sposób przyjmuje życie, jako dar, za który należy dziękować i dzielić się nim z braćmi.
Dlatego Jego chleba wystarcza dla wszystkich i może nakarmić wszystkich, przeobficie.
+Pierbattista Pizzaballa