O tym, że chrześcijaństwo przeżywane głęboko, bezkompromisowo jest wielką przygodą życiową, wie każdy, kto troszczy się o rozwój własnej duszy. O tym, że Kościół, z bogactwem Bożego słowa, myśli teologicznej i potężnym ładunkiem piękna ukrytego w liturgii, jest w tej przygodzie najlepszym przewodnikiem, wiedzą wszyscy, którzy Kościół kochają. Z głębokiego przeżycia własnej wiary i miłości do Kościoła powstają nieraz prawdziwe arcydzieła, bo wiara i miłość prowadzą do twórczości. Takim dziełem - zadziwiającym oryginalnością, rozmachem, wizjonerską odwagą stawania wobec odwiecznych potrzeb człowieka, jak np. potrzeba wspólnoty, potrzeba przeżywania święta - są organizowane przez o. Jana Górę, dominikanina, spotkania młodzieży nad Jeziorem Lednickim.
Twórca tego dzieła jest człowiekiem niebanalnym, prawdziwym
Bożym artystą. Jego talent rozkwita, gdy ma wokół siebie ludzi: nie
setki już, co jak na duszpasterza akademickiego jest zupełnie normalne,
ale dziesiątki tysięcy. W tym roku w Lednicy 18 i 19 maja było ok.
stu tysięcy młodych ludzi. Co jest materią artystyczną Ojca Jana?
Jest on zafascynowany pięknem duchowym, ale i pięknem widzialnym
Kościoła. Wielbi niepowtarzalną formę, jaką jest starodawna liturgia
Kościoła, wyrażona przez gest, muzykę, śpiew, kolory. Ojca Jana inspiruje
ona do działań na wskroś oryginalnych, a przecież w żadnym razie
nie kontestujących tego, co w kościelnym obrzędzie, w najświętszej
liturgii, stałe, niezmienne. Stąd pomysł na całonocne nabożeństwo
nad jeziorem, wśród płomieni świec, które jest prośbą o przybycie
Ducha Świętego. Stąd pomysł na huczne Gody w Kanie - wraz z dwoma
sakramentami małżeństwa - w którą zamienia się lednickie 24-hektarowe
pole. A wraz z Godami - najradośniejsze obchody 82. urodzin Ojca
Świętego. Ojciec Góra, który aranżuje poloneza na polu, w świetle
zachodzącego słońca, który recytuje razem ze stutysięcznym tłumem
uroczy wiersz dla Jana Pawła II z laurki na jedwabnym zwoju, a następnie
raczy wszystkich pięciopiętrowym tortem, jest reżyserem i scenarzystą.
Jest najlepszym uczniem Jana Pawła II, który w podobnie twórczy,
zaskakujący świeżością, odkrywczy sposób przeżywa swoje chrześcijaństwo
- i swój pontyfikat - zadziwiając zachowaniami, komentarzami zupełnie
niekonwencjonalnymi, manifestując swoją dziecięcą nieomal radość
spotkania z Bogiem i z ludźmi. Tak oto spotkali się w ten uroczysty
wieczór majowy w Lednicy dwaj artyści Kościoła - młody i starszy
wiekiem, ale tak samo zakorzenieni w tradycji, zakochani w czcigodnym
obrzędzie, tak samo nakłaniający swój język, by czcił poetyckim słowem
prawdziwego Boga, jedyną świętość. Ojciec Święty obecny był w Lednicy
na wielkim telebimie, na którym odtworzono jego przesłanie do młodych.
Był też nad Jeziorem Lednickim hołd dla relikwii św.
Wojciecha, umieszczonych na metalowej Bramie Rybie, przez którą nad
ranem przechodzili wszyscy uczestnicy spotkania, były prezenty dla
zgromadzonych w postaci medalika z Matką Bożą Niezawodnej Nadziei,
drewnianego wiosełka św. Wojciecha z dedykacją Ojca Świętego i -
na znak cudu Pana Jezusa w Kanie - ampułki z galilejskim winem, a
także specjalny numer Niedzieli Młodych, w całości poświęcony spotkaniu
młodych nad Lednicą. Było też wspólne odśpiewanie przepięknej pieśni (
wielkie brawa dla kompozytora) do słów pamiętnego przesłania Prymasa
Wyszyńskiego do młodzieży: Orły to wolne ptaki, wysoko latają...
Ojciec Jan, który swoją twórczą werwę czerpie także z
kontaktu z młodymi ludźmi, dobrze wie, że nie zadowolą się byle czym,
że są wymagający i bardzo wyczuleni na formę, że potrzeba im "wysokich
lotów". Wie, że potrafią się modlić wytrwale, wspaniale bawić, że
drzemie w nich mnóstwo talentów. Pozwala im rozkwitać w cieplarnianej,
ojcowskiej atmosferze. Ale w stosunkach czcigodnego ojca i jego duchowej
dziatwy nie ma zbędnego spoufalania się, jest wzajemność oparta na
szacunku i zaufaniu.
Pamiętam Ojca Jana z pieszych pielgrzymek akademickich
na Jasną Górę. Był radosnym zakonnikiem, biegającym boso po zielonej
łące, przykuwającym uwagę potężnym głosem, jakim śpiewał stare maryjne
pieśni. Tłumek pielgrzymkowy inspirował go - wiedział, że ci ludzie
nie są banalni, że są skorzy do rzeczy także poza konwencją - przyroda
uwodziła, modlitwa uskrzydlała. Czuło się w nim osobowość, której
powołaniem jest adoracja Piękna. Być może z tego doświadczenia narodził
się Jan Góra dojrzały, twórca plenerowych wydarzeń, które są wielkimi
misteriami, gdzie wśród zapachów wczesnego lata, kolorów majowych
zórz, uwielbienia dla Boga, hołdu dla Maryi, uznania dla największego
męża tej epoki, jakim jest Jan Paweł II, wykuwają się umysły i dusze
młodych, mężnych chrześcijan.
Tegoroczne spotkania lednickie zaszczycił swoją obecnością
- pośród wielu księży biskupów - legat papieski, kard. Zenon Grocholewski,
który odprawił w nocy Mszę św. Mnie zachwyciła także obecność rektora
Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza - prof. Stefana Jurgi. Powiedział
o trzech rzeczach: że Polacy potrzebują wielkiej przemiany, że kultura
duchowa narodu jest jego największym skarbem, oraz zapowiedział lednickiej
młodzieży, że nie jest i nie pozostanie sama, że są z nią jej profesorowie,
jest senat Uniwersytetu. We współczesnej Polsce słowa te zabrzmiały
odważnie.
Stutysięczny chór, który nie szczędząc gardeł, odśpiewał
Bogurodzicę, pierwszy hymn ochrzczonego narodu, a potem niezwykły
hymn lednicki: Otwórzcie bramy, bramy wieczyste, bo idzie Król Chwały
- to obrazy, które chciałoby się na zawsze zatrzymać w pamięci. I
sprawić, by wyparły z niej inne obrazy, z drugiego krańca Polski,
gdzie od paru lat w sierpniu półnadzy młodzi ludzie - przy wielkim
aplauzie mediów - tarzają się dla zabawy w błocie, żeby zrealizować
swoje sny o potędze, do nieprzytomności piją, zasypiają i budzą się
jak zwierzęta, ogłuszone rykami "artystów" - a może oficerów politycznych?
- którzy każą im wybrać tylko jeden rodzaj wolności: wolność od Chrystusa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu