Biskup pomocniczy wrocławski przewodniczył Eucharystii i poprowadził procesję na sąsiadującym z kościołem cmentarzu przy ul. Bujwida.
W homilii zauważył, że uroczystość Wszystkich Świętych jest jedną z najpiękniejszych w Kościele. Dzisiaj bowiem Ci, którzy osiągnęli chwałę nieba, kierują swój wzrok ku nam, pielgrzymującym. I my jako pielgrzymujący spoglądamy na Kościół tryumfujący.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ksiądz biskup przytoczył słowa Jezusa: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” i zaznaczył, że Bóg nieustannie wychodzi do każdego z nas.
– Bóg pragnie naszego szczęścia, dlatego zaprasza nas do tego, byśmy do Niego przychodzili. Jezus obiecuje umocnienie i pokrzepienie. Ale w tym zaproszeniu jest wolność. Bóg nigdy nie zmusza człowieka, bo go kocha. A jeśli kogoś się kocha, daje mu się wolność i tęskni za nim. Bóg tęskni za każdym człowiekiem – mówił biskup Jacek.
Nawiązał do Księgi Rodzaju, która pokazuje, że na początku wszystko było piękne i wspaniałe. Człowiek stworzony przez Boga został zaproszony do uczestnictwa w Jego życiu. Powołany do miłości, bliskości i więzi z Bogiem i drugim człowiekiem. Niestety, za namową szatana dał się uśpić i sam od Boga odszedł.
Reklama
– Ale Bóg nigdy nie odchodzi od człowieka. To wydarzenie, które miało miejsce w raju, można zobrazować w taki sposób, że człowiek, który przebywał w najgłębszej relacji z Bogiem, dał się wyprowadzić na powierzchnię – wyjaśniał ksiądz biskup.
Zaznaczył, że człowiek uwierzył w słowa szatana, że będzie tak mądry jak Bóg.
– Wyszedł zatem z tej intymnej więzi z Bogiem na zewnątrz. A to, co zobaczył na zewnątrz, stało się powodem rozczarowania. Ilekroć bowiem człowiek odchodzi od Boga, z tej wewnętrznej więzi, i daje się wyprowadzić na zewnątrz, tylekroć doświadcza rozczarowania, otwierają mu się oczy. A potem upokorzony, pełen lęku, zaczyna wchodzić w swój własny świat, świat pozornego bezpieczeństwa – tłumaczył bp Kiciński.
Podkreślił, że Bóg jednak woła człowieka i zachęca go, by wyszedł z ukrycia i lęku. Jego słowa „Adamie, gdzie jesteś?” nieustannie unoszą się w przestrzeni naszego życia.
– My często boimy się wyjść z naszego ukrycia, naszego grzechu i upadku. Wolimy być na zewnątrz. Zatrzymujemy się na tym, co zewnętrzne i powierzchowne. Daliśmy się wyprowadzić na powierzchnię z tego, do czego Bóg nas powołał. A przecież każdy z nas tęskni w różny sposób za miłością, prawdziwym szczęściem, piękną rodziną, domem i wspólnotą, w której czuje się przyjęty, zauważony i dowartościowany – nauczał biskup pomocniczy wrocławski.
Pytał, dlaczego nieustannie zatrzymujemy się na powierzchni, choć po ludzku znamy receptę na uzdrowienie naszego serca.
Reklama
– Dlaczego ciągle ulegamy tej pokusie Adama i Ewy – pokusie pychy, ważności, samostanowienia, niezależności? Często żyjemy tak, jakby Boga na świecie nie było. Zatrzymujemy się na ludzkich schematach, poprawności zewnętrznej, konwenansach i ludzkich układach. Zobaczmy, ile w nas zatopienia w doczesności. Budujemy swoje szklane domy, ale czy w tych domach jest życie, czy jest w nich miłość? – pytał ksiądz biskup i przypominał, że Jezus zachęca nas, byśmy przychodzili do Niego, gdy jesteśmy utrudzeni i obciążeni.
– A potem Jezus powie: „Świętymi bądźcie!”, „Bądźcie doskonali, jak Ojciec w niebie”. Święci to ci, którzy nie dali się wyprowadzić na powierzchnię tego świata. Nie dali się wyprowadzić na zewnątrz. Oni w tym świecie żyli, pracowali, ale sercem byli blisko Źródła, blisko miłości – mówił bp Kiciński i podkreślał: – Święci po prostu najzwyczajniej w świecie przychodzili do Jezusa, by otrzymać umocnienie i pokrzepienie. Wielu z nich żyło pośród nas. Ich życie było zwyczajne, często naznaczone bólem i cierpieniem. A jednak w tym wszystkim odnaleźli sens – tłumaczył kaznodzieja.
Podkreślał, że to właśnie nasi bliscy; ci, którzy czerpali z Bożej miłości i dzielili się nią z innymi. Promienieli miłością Bożą.
– W ich życiu spełniły się słowa ośmiu błogosławieństw. Byli ubogimi w duchu, ale nie byli ubogimi duchowo. Postawili na Boga, dlatego wygrali swoje życie. Ich mocą była miłość Boża, dlatego stali się siewcami Królestwa Bożego. Doświadczali trudu i cierpienia. Byli prześladowani, może stygmatyzowani ze względu na wyznawaną wiarę. Stali się uczestnikami Bożej miłości w życiu ziemskim – wyjaśniał ksiądz biskup.
Mówił, że święci pragnęli miłosierdzia, byli ludźmi czystego serca, wprowadzali pokój, cierpieli wobec oskarżeń, ale pomimo to wierzyli, że za to wszystko otrzymają nagrodę w niebie. Nie ulegli pokusie zniechęcenia.
– Dlatego można ich nazwać pielgrzymami nadziei. Ta ich pielgrzymka się skończyła, już żyją pełnią miłości. Każde spotkanie z nimi to jedno wielkie zaproszenie, by z tego, co zewnętrzne wejść do środka i doświadczyć Bożej miłości. Święci byli takimi duchowymi drogowskazami w życiu – mówił ksiądz biskup i życzył: – Niech dzisiejsza uroczystość Wszystkich Świętych będzie zachętą do refleksji nad naszym życiem, powołaniem i przemijaniem.