Tegoroczna dwudziesta już rocznica ogłoszenia stanu wojennego
w Polsce we Wrocławiu miała szczególny charakter. Niewątpliwa to
zasługa Zarządu Regionu NSZZ "Solidarność" Dolny Śląsk, parafii Matki
Bożej Pocieszenia, ale także Radia Maryja, które to przebieg rocznicowego
spotkania transmitowało na cały świat. 12 grudnia br. dźwięk policyjnych
syren we Wrocławiu brzmiał jak przed dwudziestu laty, wspomnieniom
sprzyjała nawet aura, gdy wieczorem chwycił silny mróz i zaczął padać
śnieg. Przy ulicy Wittiga ten sam kościółek Matki Bożej Pocieszenia,
te same drzewa w parku, te same akademiki, nawet sceneria ta sama:
palące się koksowniki, na drzewach obwieszczenia, a na placu opancerzony
samochód i milicyjny "Gazik", relikt tamtych czasów. Dzięki staraniom
o. Stanisława Golca przybył nowy budynek sanktuarium Golgoty Wschodu.
Czyżby to przypadek. Wojna wypowiedziana własnemu narodowi toczyła
się w Polsce, wielu Polaków przeszło wtedy współczesną Golgotę zgotowaną
przez ludzi podających się za Polaków, a będących na usługach Wschodu.
Spacerując wokół kościoła, odruchowo wypatruję zomowców i tajniaków.
Nonsens, przecież oni dziś potrafili się ustawić w życiu, dalej budują
swój "socjalizm", robiąc wielkie pieniądze, chociażby w firmach ochroniarskich.
My, kiedyś bici i zastraszani, dziś często bez środków do życia,
z przerażeniem patrzymy w przyszłość, tracąc powoli pamięć o zrywie
lat osiemdziesiątych. Autorzy stanu wojennego dalej grają, zmieniły
się tylko hasła i metody. Na rocznicowe spotkanie przybyło wielu
mieszkańców Wrocławia, o wiele więcej niż mogły pomieścić mury sanktuarium,
uroczystość przeżywano więc także w iście polowych warunkach na przykościelnym
placu, pomogły telebimy i pełne nagłośnienie. Te pięć nocnych godzin
spędzonych w warunkach przypominających grudzień 1981 r. było okazją
do refleksji, modlitwy za i o prawdziwie wolną Polskę, ale też -
jak dowcipnie powiedział proboszcz parafii, o. Stanisław Golec -
rodzajem pokuty dla całej dolnośląskiej "Solidarności".
Z głośników popłynęły archiwalne urywki audycji Radia "
Solidarność", na ekranach ukazały się sceny z okresu przed i po wprowadzeniu
stanu wojennego, z czasów, kiedy narodowe flagi wywieszało się nareszcie
bez rozporządzenia władz. Pomysłodawca i reżyser programu Krzysztof
Tenerowicz stworzył atmosferę nie tylko wspomnień i modlitwy, ale
także rozpalił ducha i serca, wyostrzając myśli zebranych. Doskonałą
oprawę stanowiły teksty recytowane przez wrocławskich aktorów - Ewę
Kamas i Jana Bleckiego, pełne ducha wolności, grozy a zarazem optymizmu,
szczególnie w cytowanych słowach Prymasa Wyszyńskiego. Po dwudziestu
latach Jan Pietrzak przypomniał słowa Aby Polska była Polską, a pieśń
o nielegalnych kwiatach i zakazanym krzyżu, które wyrastały z betonowych
płyt przed warszawskim kościołem Wizytek, przypomniała i wycisnęła
łzy. Jakże sugestywne były słowa najnowszej piosenki Jana Pietrzaka,
poświęconej polskim sądom, które uniewinniły oprawców z kopalni "
Wujek", w obecnych czasach "... nie musi sąd pamiętać o zapłakanych
familokach, niedoczekanych świętach". Ciekawy program zaprezentował
bard Wrocławia Roman Kołakowski, wystąpili także Danuta Rinn, Piotr
Szczepanik i Krzysztof Krawczyk. W nastroju grudniowej nocy dźwięk
syreny i słowa wypowiedziane z ekranu przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego
ogłaszające w Polsce stan wojenny, mimo upływu tych dwudziestu lat
wstrząsnęły wszystkimi. Ukoronowaniem uroczys-8tości była Msza św.,
którą w koncelebrze z zasłużonymi kapłanami odprawił bp Edward Janiak.
Modlono się o wolną Polskę, w intencji wszystkich pomordowanych w
czasie stanu wojennego, za księży, którzy po 13 grudnia nie ulękli
się prześladowań i trwali z męczonym narodem, głosząc prawdę wolności.
Podczas homilii ks. prof. Mirosław Drzewiecki zadał pytanie: Co zrobić,
aby pamięć o tamtych dniach była chciana przez współczesne społeczeństwo,
aby wiedza o "Solidarności" i nieskażona myśl "Solidarności" istniała
w każdym domu, aby zrozumiało ją zwłaszcza pokolenie młodych Polaków?
Obecne zadanie to oprócz modlitwy zrozumienie swoich obowiązków wobec
Ojczyzny, wyzbycie się kompleksów i poczucie się gospodarzem we własnym
kraju, a przede wszystkim jedność i dosłownie pojęta solidarność,
która jest ludziom potrzebna jak chleb i powietrze. Czy będziemy
naprawdę wolni, zależy od nas i naszych życiowych decyzji, a nie
od kolejno wybieranych ministrów. Ostrzeżenia kaznodziei, że jeśli
po tych 20 latach znowu się nie opamiętamy, możemy wrócić do systemu
dyktatury, wydają się bardzo prawdopodobne. Bowiem wolności nie ma
się na własność, trzeba ją ciągle zdobywać, a nas, Polaków, tam w
niebie wspomagają ofiary poległych m.in. za "Solidarność". Wbrew
temu, co uporczywie głoszą media, etos "Solidarności" się nie starzeje,
a przecież nawet tę wolność, którą mamy dziś, chociaż nie jest ona
łatwa, wywalczyli właśnie ludzie tamtego okresu. W pasterskim słowie
bp Edward Janiak przypomniał zasługi i cierpienia członków "Solidarności",
zaznaczając, że są też tacy, którzy dziś zapomnieli o solidarnościowych
korzeniach i nie wytrwali do końca
przy krzyżu. Powracając nocą
z 12 na 13 grudnia 2001 r. pustymi ulicami Wrocławia, dziękowałem
Bogu za otrzymaną szansę wolnej Polski. Budził się nowy dzień, też
jak wtedy mroźny, ale bez czołgów i milicyjnej przemocy, budził się
kolejny dzień, w którym znowu rodzi się polski Bóg i polski Krzyż
dla nas i dorastających pokoleń.
Pomóż w rozwoju naszego portalu