Całą klasę zelektryzował opracowany przez naukowców zagranicznych domniemany portret Jezusa. Marcin przytaszczył do szkoły gazetę, w której wyjaśniano, że Pan Jezus nie miał wyglądu Europejczyka, był raczej brązowej karnacji. .To musiały być bardzo dziwne czasy, kiedy Chrystus chodził po ziemi jako człowiek . zadumała się Monika. . Gdyby tak dzisiaj można Go było oglądać, to pewnie bardzo dużo ludzi odnalazłoby prawdziwą wiarę! Swoją drogą, to bardzo dziwne, że Bóg ukrywa się przed człowiekiem, zupełnie tak, jakby grał z nami w chowanego.. I w taki właśnie sposób rozpoczęła się kolejna dysputa teologiczna w naszej klasie. Zaczęliśmy się kłócić o to, jak mógł wyglądać Pan Jezus. Ktoś z klasy snuł nawet tak daleko idące wizje, że zaczął się zastanawiać, czy to na przykład możliwe, aby Jezus był Murzynem. Takie pływające po powierzchni dyskusje uciął Konrad. .Czy to ważne, jaki ktoś ma zewnętrzny wygląd!? . stwierdził stanowczo. . Najważniejsze jest jego duchowe oblicze. .Po takim wstępie Konrad zaczął nas wypytywać, jak my tak naprawdę traktujemy Boga. .Mnie się wydaje, że Bóg jest bardzo dobry dla nas wszystkich, choć muszę przyznać, że Go nie czuję i nie umiem za nic na świecie wyobrazić sobie, że On jest bardzo blisko mnie. . zwierzała się Kaśka. .A ja sądzę, że Bóg jest często niesprawiedliwy . głos w dyskusji zabrał Maciek. . Znacie chyba wczorajszą historię Łukasza z III b. Znaleźli go zabitego w lesie. Taki wspaniały, młody i zdrowy chłopak. Przecież mógł jeszcze tyle dobrego zrobić. To nie jest chyba całkiem w porządku, że po świecie chodzą goście, którzy mają na swoim koncie kilka zabójstw, a tu umiera taki sensowny chłopak.. Przypomnienie sprawy, o której mówi się w szkole od wczoraj, niemal w każdej chwili, ożywiło mocno dyskusję na temat oblicza Pana Boga. Byliśmy wszyscy wstrząśnięci kolejnym faktem agresji wśród młodych. Tym razem dotyczyło to kogoś, kogo osobiście znaliśmy. Sprawa jednak była niesłychanie trudna do rozwiązania i każdy czekał, żeby po raz kolejny postawić przed tym problemem naszego katechetę. Temat mieliśmy więc gotowy i trzeba było tylko poczekać jeszcze dwie godziny lekcyjne na podjęcie ożywionej dyskusji z naszym księdzem. Tymczasem na historii pojawił się niespodziewany gość. Był to starszy, siwy pan, który przeżył zesłanie na Syberię. Długo opowiadał o swoim cierpieniu i trudach związanych z zesłaniem. Rzeczywiście, trudno było zrozumieć, że ludzi z jednej strony stać na takie okrucieństwo, a z drugiej na heroizm przeżycia tego wszystkiego. .Wiecie, że ja podczas tych wszystkich mrozów, morderczej pracy odnalazłem Pana Boga? . stwierdził ze spokojem, ale i pewnością w głosie nasz Sybirak. . Tak. Ja tam, na Syberii, zrozumiałem, że Bóg jest dobry.. Zadzwoniło nam w uszach. Przecież to był dokładnie ten sam problem, o którym rozmawialiśmy wcześniej i który szykowaliśmy dla naszego katechety. .Jak to możliwe . zaczął dopytywać się Konrad . że w takim cierpieniu pan się nawrócił? Przecież w takich chwilach chyba najłatwiej stracić wiarę!.. .Pewnie, można ją stracić, ale ja akurat odzyskałem - odpowiedział nasz gość. . Cierpienie to jest taka zasłona dymna między człowiekiem a Bogiem i jak się człowiek tego wszystkiego nie wystraszy, tylko wejdzie w tę zasłonę, to natychmiast zaczyna lepiej widzieć Boga. Jesteście jeszcze pewnie za młodzi, żeby to zrozumieć, ale spróbujcie czasem zamiast ciągle narzekać na swoje zmartwienia i problemy, wejść w nie z nadzieją, że tam jest z wami Bóg. Mówię wam szczerze, cierpienie to jest zasłona dymna między człowiekiem a Bogiem, jak w nią wejdziecie, to będziecie bliżej Boga.. Na katechezie nie mieliśmy już potrzeby pytać księdza, zwłaszcza że zaplanował akurat wyjście na Drogę Krzyżową do kościoła. Nigdy jeszcze nie udało mi się tak mocno przeżyć tej modlitwy. Czułem się, jakbym wszedł w zasłonę dymną i nagle zobaczył tam Coś więcej niż dotychczas.
Pomóż w rozwoju naszego portalu