Wielka rzesza dzieci, młodzieży, dorosłych mieszkańców miasta i przybyszów z różnych stron archidiecezji, a ponad nimi krzyże, hasła, transparenty, to V Przemyski Marsz dla Życia i Rodziny. Z pieśniami na ustach, z Jezusem w sercach wyruszyliśmy sprzed kościoła Świętej Trójcy, aby zanieść Go na ulice, do domu, wszędzie tam, gdzie pójdziemy.
„Idziemy razem, trzymamy się za ręce...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Niech cały świat śpiewa z nami...”.
Piękna wymowa słów, harmonijnie brzmiące głosy, radość wynikająca z wewnętrznego przekonania o słuszności idei sprawiły, że pochód przywoływał nawet tych, którzy mieli na ten dzień inne plany, ale zarażeni entuzjazmem dołączyli do bardzo licznej i barwnej grupy. Potęga modlitwy sprawiła, że mimo złych prognoz pogoda zachowała się przyzwoicie, wręcz wzorowo. Rozgrzani wcześniejszą homilią bp. Jana Niemca z Ukrainy, który, nawiązując do Ewangelii, akcentował istotę przykazań Bożej Miłości. Ta wzajemna miłość wyróżnia nas jako wyznawców Jezusa. Apelował: „Nie lękajmy się otworzyć na życie i nie lękajmy się przekazać dziecku wiary...”. Zapewniał, że „lekarstwem na problemy w rodzinie jest miłość”, a jak zauważyła wiele lat temu Matka Teresa z Kalkuty, „dzisiejszy świat cierpi głód miłości”.
Reklama
„Rodzina to radość doświadczenia miłości i dawania miłości” - mówiła uczestniczka marszu w Warszawie. Mama sześciorga dzieci z Przemyśla, obecna na pikniku z całą rodziną, daje receptę na szczęście dla młodych: „Najważniejszą rzeczą, od której młodzi ludzie powinni zacząć, kiedy planują rodzinę, jest: o jeden telewizor mniej, o jeden stół więcej, i już jest rodzina, a potem się dzieci same rodzą”.
Nasz marsz przemyski wpisał się w liczbę ponad 100 w innych miastach Polski. Odbywał się w Dniu Mamy, więc dzieci występujące na scenie w czasie pikniku rodzinnego, zorganizowanego tuż po marszu, mogły tę uroczystość wzbogacić. Czas dla rodziny, wspólnie spędzone święto, konkursy, zabawy dla dzieci, wspólny posiłek, piłkarska akademia przedszkolaka, jazda na kucykach - to tylko niektóre z wielu propozycji organizatorów. Gołębie wypuszczone przez dzieci powróciły do swojego domu jako symbole pokoju, wierności i miłości.
Mama Eli, obdarowana niespodziewanie Krzysiem, aktywna na polu medialnym w Ruchu Światło-Życie, z radością przyznaje, że takie inicjatywy są bardzo potrzebne. Ma nadzieję, że to taka jaskółka, która uczyni wiosnę, i co roku będziemy się spotykać. Podkreśla, że „zło jest bardzo głośne i widoczne, a takie fantastyczne rzeczy jak rodzina, dzieci i współdziałanie na rzecz rodziny muszą być nagłaśniane, musi być o tym słychać”.
Śpiew, nawoływania: „mamo! tato!”, radosny gwar i śmiech niosły się daleko poprzez wody Sanu. To naturalne odgłosy szczęśliwego życia. Życie jest przecież najpiękniejszym darem Boga. On stworzył człowieka, aby mógł kochać i być kochanym. Już dziś, teraz jest ten czas otwarcia serca.