16 października w Łodzi, pod patronatem prezydentowej Jolanty
Kwaśniewskiej obchodzono Dzień Tolerancji. W spotkaniu, które odbyło
się w Sali Obrad Rady Miejskiej uczestniczyli zaproszeni naukowcy,
działacze, publicyści. Przybyła także grupa młodzieży z łódzkich
szkół średnich. W wypowiedziach mówców tolerancja jawiła się jako
wartość niezwykle potrzebna pluralistycznemu społeczeństwu. Łódź
została wybrana na miejsce spotkania ze względu na tradycje wielokulturowości
i wielonarodowości. Wbrew tym tradycjom ocenianym jako idealne przez
jednych a jako całkiem realne przez innych, nie stosujących ideologicznych
filtrów prelegentów, aktualna rzeczywistość została oceniona pesymistycznie.
Nie jesteśmy społeczeństwem tolerancyjnym - żaliła się prof. Maria
Szyszkowska. Polacy, mają kompleks niższości wobec Zachodu, dlatego
dla odreagowania tego kompleksu, poniżają Rumunów, Żydów i Cyganów.
Zdaniem Pani Profesor ceni się jedynie ludzi młodych, bogatych, przedsiębiorczych,
wykształconych. Na marginesie społeczeństwa pozostają ludzie chorzy,
starsi, niepełnosprawni, odbiegający od przeciętności. Odmawia się
ludziom starszym prawa do zaspokajania seksualnych potrzeb - skarżyła
się pani profesor. Najbardziej jednak przykry dla prof. Szyszkowskiej
jest fakt, że w Polsce lansuje się powszechnie model Polaka-katolika.
Podobny wydźwięk miało wystąpienie pastora Kościoła ewangelicko-reformowanego
Semko Korozy. Jego zdaniem, Łódź stała się obszarem monokulturowym,
w którym dominuje stereotyp Polaka-katolika. Zdaniem pastora, ludzie
innych wyznań i narodowości czują się jak w getcie. Te oceny, ich
wiarygodność, winny stać się przedmiotem krytycznej refleksji. Godne
odnotowania były rozważania dr. Ryszarda Łuckiego, dyrektora Szpitala
Psychiatrycznego, na temat negatywnych aspektów stosunku ogółu do
ludzi umysłowo chorych. Z zainteresowaniem obecni wysłuchali wypowiedzi,
pochodzącej z Konga, bardzo sympatycznej Mimi Ibata, która ujawniła
bolesne punkty we wzajemnych relacjach łodzian i przybyszów z Afryki.
Natomiast Andrzej Wiśniewski z Centrum Doradztwa i Informacji dla
Romów nieco mniej przekonująco przedstawił sytuację społeczności
Romów i ich trudności.
Spotkanie było obszernie relacjonowane przez media. Znamienne,
że media, telewizja, prasa (z wielogodzinnych wykładów i dyskusji
dostrzegły jedynie zaakcentowany przez prof. Szyszkowską osąd, jakoby
stereotyp Polaka-katolika, był narzucanym pytanie - przez kogo?)
powszechnie i wszędzie obowiązującym modelem życia. Media równie
skwapliwie zauważyły pesymistyczną wizję pastora Korozy. Okazuje
się, że choć nie ma cenzury, jednak zamiast niej funkcjonuje o wiele
skuteczniej terror "politycznej poprawności". Kiedy tak zawzięcie
akcentowano sprawę "narzucania" modelu Polaka-katolika ja sam i przypuszczam
wielu innych uczestników spotkania poczuło się nieswojo: czy to nasza
wina, że jesteśmy Polakami i katolikami? W trakcie spotkania wyrażono
ubolewanie z powodu złego zachowania części młodzieży; jedni rzucali
puszkami, inni mieli słuchawki na uszach. A może to był jedynie objaw "
wyłączenia się" młodych Polaków i katolików wobec postulatu rezygnacji
z własnej tożsamości? Wydaje się, że nie jest właściwe zapraszać
na tego rodzaju spotkania nieprzygotowaną intelektualnie i pozbawioną
historycznej wiedzy młodzież. Sączenie dzieciakom wraz z oczywistymi
i nie do zakwestionowania prawdami pewnego typu ideologii jest zwykłą
indoktrynacją. Może lepiej byłoby zaprosić nauczycieli, którzy w
oparciu o swoja wiedzę i doświadczenie życiowe, byliby w stanie przekazać
to co jest konieczne w zakresie autentycznej tolerancji młodzieży.
I jeszcze jedna uwaga: red. Paweł Spodenkiewicz prowadzący spotkanie
wywodził ducha tolerancji z tradycji Oświecenia a zwłaszcza Listu
o tolerancji Locke´a. Dla chrześcijanina podstawa tolerancji pojmowanej
jako wyraz poszanowania podstawowych praw człowieka, przede wszystkim
prawa do wolności sumienia ma swoje ugruntowanie i umotywowanie w
Ewangelii.
Aby nie było wątpliwości jak pojmuję tolerancję, przytoczę
fragment tekstu ks. prof. Władysława Piwowarskiego, z którym się
solidaryzuję: "Właściwie rozumiana i praktykowana tolerancja nie
wypływa ze sceptycznej i nihilistycznej obojętności wobec prawdy
w ogóle ani też z poglądu, że wszystkie wyznania religijne i poglądy
etyczne są obiektywnie równie prawdziwe, lecz z właściwie pojmowanej
miłości chrześcijańskiej, z szacunku dla sumienia innych i z przekonania,
że do wyznawania określonego światopoglądu i religii nie można nikogo
zmusić siłą, że każdy człowiek ma naturalne prawo do wolności, dzięki
któremu może realizować swoje wewnętrznie wolne decyzje. Dlatego
nie można jej utożsamiać ani z indyferentyzmem, czyli odnoszeniem
się do czyjegoś światopoglądu i wyznawanej wiary z całkowitą obojętnością,
ani z kompromisem, który łączy się z częściowym ustępstwem lub wyrzeczeniem
się czegoś z własnego światopoglądu, z przyjmowanych prawd wiary
lub zasad moralnych. Istotną rolę w praktykowaniu tolerancji powinien
odgrywać dialog".
Warto też wspomnieć na słowa Ojca Świętego Jana Pawła
II, który w dniu 22 marca br. w przemówieniu w Betlejem powiedział:
Miłość bliźniego jest "oparta na przekonaniu, że kiedy kochamy swego
bliźniego, wykazujemy miłość do Boga, a kiedy czynimy źle naszemu
bliźniemu, obrażamy Boga. To oznacza, że religia jest wrogiem wykluczenia
i dyskryminacji, nienawiści i rywalizacji, przemocy i konfliktu".
W czasie spotkania nikt nie poruszył ważnych ze społecznego i moralnego
punktu widzenia problemów narzucania chrześcijańskiemu społeczeństwu
poglądów i ocen właściwych dla wąskich, wyobcowanych z życia społecznego
elit, posiadających jednak potężne zaplecze medialne. W czasach systemu
totalitarnego katolicy w Polsce byli poddawani odgórnej prowadzonej
przez państwo laicyzacji, ateizacji, indoktrynacji. Ta przewrotna
działalność spowodowała ogromne spustoszenia w ludzkich umysłach
i sumieniach. Czy nadal katolicy mają być indoktrynowani i manipulowani,
tym razem w imię niewłaściwie pojmowanej wolności?
Pozostawiam czytelnikom przemyślenie dylematu: Jaką presję
odczuwają bardziej: Czy rzeczywiście istnieje u nas narzucanie siłą
modelu Polaka-katolika czy też raczej presja laickiego modelu życia
i społeczeństwa: afirmację przemocy, cynizmu, pornografii i hedonizmu?
Mimo, że temat tolerancji do tego prowokował, nikt nie ośmielił się "
dotknąć" sprawy "małżeństw" homoseksualistów i lesbijek i innych
tego rodzaju tematów. Czy uważano, że audytorium jest mimo wszystko
nie przygotowane? A może postawienie kropki nad "i" mogłoby odsłonić
o jaki rodzaj tolerancji w końcu tutaj chodzi?
Pomóż w rozwoju naszego portalu