W ostatnich dniach opinia publiczna została zbulwersowana bezprecedensowym wyrokiem sądu w Katowicach, który skazał redaktora naczelnego tygodnika „Gość Niedzielny” za głoszenie podstawowej prawdy o aborcji. Bardziej niż wyrok i jego uzasadnienie martwi mnie tocząca się wokół tej sprawy dyskusja.
Pokrętne pojęcia
Nie ulega żadnej wątpliwości, że już od dłuższego czasu mamy do czynienia z łagodnym oswajaniem zła, by nas nie przerażało i nikomu nie psuło dobrego samopoczucia. Istnieje wiele sposobów na oswajanie zła. Najpierw sprawa języka. Dzięki powszechnej już dziś debacie wokół tzw. kwestii bioetycznych, nasza wiedza znacznie się poszerzyła. Diagnostyka prenatalna pozwala rodzicom poznawać stan zdrowia ich potomstwa, a nawet oglądać je na ekranie monitora. Postęp w dziedzinie medycyny wyraźnie pokazał nam, że dziecko przed urodzeniem nie jest ani żabą, ani kotem, ale małym, rozwijającym się człowiekiem. Dlatego najwyższy czas porzucić stare pojęcia zasłaniające prawdę o życiu ludzkim, które zaczyna się około 9 miesięcy przed urodzeniem. Pokrętne pojęcie, „przerwanie ciąży” (a więc jakiegoś fizjologicznego stanu kobiety) de facto jest zniszczeniem życia człowieka, którego ciało powoli kształtuje się w cieniu matczynej opieki. Czym jest zatem z punktu widzenie oceny moralnej? Jest zabójstwem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Cel - śmierć!
Reklama
Przypatrzmy się sytuacjom, które skutkują śmiercią człowieka:
W przypadku zabójstwa kto inny ginie, kto inny podejmuje decyzję i jest jej wykonawcą. Ocena moralna takiego czynu jest jednoznaczna i nie może być dyskusyjna.
W przypadku samobójcy osoba, która ginie, podejmuje decyzję i jest jej wykonawcą. Ponieważ zawsze działa w sytuacji granicznej, trudno jednoznacznie oceniać ten czyn, bo nie wiemy, czy był to czyn wolny, świadomy i racjonalny. Raczej jest to czyn emocjonalnej desperacji, który jest skutkiem wyniszczającego procesu rozpaczy.
W przypadku eutanazji ginie osoba, która podejmuje decyzję, ale wykonawcą jest ktoś inny. Samobójcza decyzja może być spowodowana psychofizycznym stanem człowieka terminalnie chorego, ale wykonanie takiej decyzji przez lekarza (o zgrozo!) nie znajduje żadnego usprawiedliwienia i jest zabójstwem na zlecenie.
W przypadku aborcji osoba, która ginie, nie podejmuje decyzji ani nie jest jej wykonawcą. Na tle wyżej wymienionych sytuacji jej ocena jest jednoznaczna. To jest zabójstwo - podobnie jak w przypadku eutanazji - zabójstwo na zlecenie.
Jak zatem bronić się przed przyjęciem tak drastycznych, jednoznacznych ocen, wszak już przyzwyczailiśmy się do miękkich opisów wyżej wymienionych sytuacji, takich, które by nikogo nie dotknęły i nie zakłóciły dobrego samopoczucia.
Kim jest człowiek?
Przechadzając się po Paryżu, przeczytałem taki napis na murze: „Droits de l’homme. A quoi ce saire si on ignore qui est l’homme?” (Prawa człowieka. Do czego one służą, skoro nie wiemy, kim jest człowiek?). Otóż jednym ze sposobów uwolnienia naszego sumienia jest świadomie przyjęta ignorancja. Przecież nie bardzo wiadomo, kim jest człowiek, to kwestia światopoglądu, kwestia wiary religijnej... Jeśli nasza kultura doszła do momentu, w którym nie wiemy, kim jest człowiek, to musimy przyznać, że znalazła się ona w niesłychanie niebezpiecznym kryzysie. Jeśli nie wiemy, kim jest człowiek, to wszystko traci sens, bo nawet dziewiętnastowieczni heretycy mówili, że człowiek nadaje sens światu. Marny to argument z niewiedzy... który prowadzi aż do prób umieszczania prawa do aborcji wśród praw człowieka.
Co to jest prawda?
Kolejnym sposobem oswajania zła jest nadawanie mu znamion legalności. Kilka dni temu usłyszałem, że skoro ustawodawstwo polskie dopuszcza w pewnych wypadkach aborcję, to nie można jej przynajmniej w tych wypadkach nazywać zabójstwem. Trzeba przyznać, że ludzie zawsze mieli skłonność do zła. Taka jest prawda o skutkach grzechu pierworodnego. Ale my dziś jesteśmy świadkami budowania perwersyjnych struktur, konstrukcji prawnych, które zło przedstawiają w świetle legalności gwarantowanej powagą państwa, jakby od naszych decyzji zależało dobro i zło.
Żyjemy na nowo w czasach Sofistów, którzy wszystko uznawali za kwestię konwencji demokratycznych ustaleń. Głosili, że nie ma prawdy, a ściślej rzecz biorąc - jest tyle prawd, ile ludzkich osądów. Na nowo żyjemy dziś w świecie samych opinii. Wydaje nam się nawet, że ten świat jest taki bardzo ludzki, taki otwarty i wyrozumiały, że każdy myśli, co chce, i robi, co mu się podoba. Tylko czy tak naprawdę chcemy żyć w takim świecie? Św. Augustyn mówił, że niewielu ludzi ceni prawdę, ale za to nikt nie chce być oszukiwany. Dlatego trzeba demaskować ideologów, którzy niszczą w człowieku poczucie prawdy i przyzwoitości. Po raz kolejny od czasów Leona XIII Kościół katolicki upomina się o rozum i prawdę w naszej naznaczonej mocno relatywizmem i sceptycyzmem kulturze.
In vitro - debata
Przed nami kolejna faza debaty nad zapłodnieniem in vitro. Debata, w której trzeba jasno zapytać, czy rodzice mają prawo do dziecka za wszelką cenę, tak jak ma się prawo do urlopu, prawo do mieszkania itp. Czy dziecko jest rzeczą, którą się ma, czy wspaniałym darem, owocem miłości rodziców? Czy ludzka prokreacja nie różni się od zwierzęcej reprodukcji? Czy mamy prawo decydowć, który z wyprodukowanych poza organizmem matki embrionów ma prawo do życia, a który można zniszczyć? Czy można powoływać do życia człowieka za cenę śmierci innych istot ludzkich skazanych z zasady na śmierć? Tych trudnych pytań nie ominiemy, jeśli chcemy naprawdę podjąć refleksję nad życiem ludzkim.