Kierunki nowej prezydentury zarysowały się już w mowie inauguracyjnej. A nawet wcześniej. Jednym z dwóch pastorów poproszonych przez Baracka Obamę o odmówienie modlitwy przed zaprzysiężeniem był Gene Robinson, pierwszy jawny homoseksualista, który objął funkcję biskupa w amerykańskiej wspólnocie anglikańskiej (episkopalnej). Jak widać, w liberalnej kulturze polityk nie powinien wyrażać opinii religijnych, gdy broni chrześcijańskiej ortodoksji, ale gdy ją kwestionuje - jego opinie są jak najlepiej widziane.
Sama mowa inauguracyjna zapowiadała większy gospodarczy interwencjonizm państwowy i większe w ogóle wydatki z budżetu (łącznie z bilionowym planem łatania skutków finansowego kryzysu). W polityce międzynarodowej pierwsza prezydencka deklaracja Obamy sugerowała odejście od neokonserwatywnej polityki prezydenta Busha - wojen prewencyjnych przeciw wyzwaniom rozpoznanym jako zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego. Prezydent Obama zapowiedział, że nie chce widzieć w bezpieczeństwie narodowym wartości konkurencyjnej dla wolności jednostki. O Ameryce mówił jako o narodzie multikulturalnym: chrześcijan, muzułmanów, wyznawców innych religii. Z tym orędziem zwrócił się do całego świata: do Zachodu, do świata islamu, do Afryki. Znacząco zabrzmiało jego z pozoru retoryczne stwierdzenie: „Świat się zmienił i my musimy także się zmienić!”.
Zmiana rozpoczęła się na drugi dzień po zaprzysiężeniu. W 36. rocznicę aborcyjnego orzeczenia amerykańskiego Sądu Najwyższego prezydent Obama oświadczył, że aborcję zalicza do praw człowieka. I jednocześnie podjął decyzję o finansowaniu programów aborcyjnych za granicą. Prezydent George W. Bush odmówił w ogóle finansowania agencji ludnościowej ONZ (UNFPA), szczególnie z powodu wspierania Chin komunistycznych, gdzie dokonuje się aborcyjnych gwałtów na kobietach nawet tuż przed czasem naturalnego rozwiązania. Nowy prezydent uchylił też krajowy zakaz finansowania aborcyjnych gabinetów śmierci, a zamierza też znieść prawo pozwalające lekarzom odmawiać zabijania dzieci nienarodzonych. Nadchodzi jeszcze gorszy czas dla cywilizacji życia, tym bardziej że zamiast międzynarodowych sprzeciwów wobec tych działań godzących w ludzkie prawa, spodziewać się można dla nich międzynarodowego poparcia.
Globalne ambicje Obamy sprawiają, że Europa Środkowa może się znaleźć na peryferiach polityki amerykańskiej. G.W. Bush był nie tylko prezydentem wojny z terroryzmem, ale również synem prezydenta G.H. Busha, który kończył zwycięsko zimną wojnę, wystąpił w obronie polskich granic podczas jednoczenia Niemiec, a wcześniej przez wiele lat - jako wiceprezydent - wspierał Ronalda Reagana w walce z komunizmem. Sam G.W. Bush rzucił w Warszawie hasło: „Nigdy więcej Jałty!” i swym zaangażowaniem (szczególnie w przyjęcie państw bałtyckich do NATO) to potwierdzał. Nowy prezydent jest zagadką. Czas pokaże, jak w jego polityce ułożą się relacje między zaangażowaniem siły Ameryki w konflikty na świecie a wygaszaniem konfliktów w celu budowania globalnego mechanizmu bezpieczeństwa. Czy politykę obrony wolnego świata przed państwami takimi jak Chiny czy Rosja zastąpi polityką budowania wspólnie z nimi Nowego Świata? Jedną z pierwszych podróży Barack Obama ma odbyć do Moskwy. W każdym razie pojedzie tam, zanim przyjedzie do Warszawy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu