Gdy media stały się w naszych czasach aż „czwartą władzą”, wprzężoną w ostre boje wyborcze, propagandowe, ideologiczne - w walkę o trwałe lub przynajmniej doraźne władanie obywatelską świadomością - znaczenia nabiera znajomość faktów, mechanizmów, jakie rządzą polityką, przyczyn i skutków decyzji, jakie podejmowano w przeszłości. Krótko mówiąc - nabiera znaczenia wiedza historyczna obywateli. „Naród, który traci pamięć, traci swą tożsamość” - napominał Jan Paweł II.
Najwyższe zaniepokojenie budzą decyzje podjęte w Ministerstwie Edukacji, a zmierzające do walnego ograniczenia nauki historii w liceach ogólnokształcących. Co więcej - ograniczenia te mają dotknąć akurat młodzież starszych klas licealnych - młodych ludzi w wieku 17-19 lat, więc stosownie już dojrzałych do refleksji nad wydarzeniami historycznymi: bo systematyczny wykład historii dla młodzieży licealnej zakończyć się ma na pierwszej klasie licealnej!... Potem nauka historii będzie przedmiotem takiego wykładu, ale tylko dla tej młodzieży, która w kolejnych klasach wybierze profil historyczny. Pozostałym uczniom Ministerstwo Edukacji proponuje dziwaczne substytuty, namiastki historii Polski, wiedzę zubożoną.
Jakie zatem przemyślenia, jakie założenia leżą u podstaw tej dziwnej koncepcji w kraju, którego historia jest szczególnie obfita w „lekcje historii”? Czy te założenia nie wynikają aby z nadgorliwej chęci akomodowania do ewentualnych dyrektyw unijnych?... Czy może dyrektyw płynących z jeszcze innych inspiracji?
W tej sprawie otwarty list protestacyjny pod adresem Ministerstwa Edukacji skierowało już prawie stu wybitnych historyków i polonistów polskich, pod listem przybywają nowe podpisy. Oburzenie i niepokój budzą też zmiany wprowadzane w kanonie literackim obowiązującym w liceach. Okazuje się, że jedyne dwie bezwzględnie obowiązujące lektury licealne związane z literaturą polską XX wieku to... proza Gombrowicza i Schulza. Skąd tak straszliwie ograniczony kanon, i dlaczego akurat Gombrowicz i Schulz?...
Na kanwie tych kuriozalnych pomysłów ministerialnych pojawiają się niepokoje głębszej natury. Jeśli obniżeniu ulega granica wieku wyborczego (konstytucja przyznaje prawo głosowania już 18-latkom, więc jeszcze uczniom), to jest sprawą ważną, by rozeznanie polityczne obywateli - kształtowane przecież w dużej mierze na podstawie ich wiedzy o historii i jej mechanizmach - było głębsze. Czy aby w działaniach Ministerstwa Edukacji nie kryje się odwrotna logika: więcej demokracji - ale mniej wiedzy historycznej? Mniej zatem politycznej świadomości i tożsamości?... Jest i inna sprzeczność, którą fundują nam rządy „liberałów” z Platformy Obywatelskiej. Bo po rządach prawdziwych liberałów spodziewalibyśmy się raczej działań zmierzających w kierunku zwiększenia wpływu rodziców na treści, jakie podawane są dzieciom w szkole, zwłaszcza w zakresie nauk humanistycznych, a zmniejszania roli państwa w tym zakresie. Ale pomysł „bonu oświatowego”, który dawał rodzicom silną możliwość wpływania na treści podawane dzieciom w szkole, został przez Platformę Obywatelską całkowicie zaniechany... A był on potencjalnym orężem obywatelskiej obrony przed zakusami propagandowymi politycznej poprawności, tak silnie obecnej w strukturach Unii Europejskiej, a zarazem gwarancją dla rodziców, że ich dzieci takiej nowej indoktrynacji nie będą poddawane. Że ich dzieci nie będą systematycznie, niepostrzeżenie, krok po kroku znów „upaństwawiane”. Ale zamiast bonu oświatowego pojawiła się inicjatywa przymusu szkolnego już od 6. roku życia... Więc z jednej strony - rugowanie z kanonu szkół licealnych wiedzy historycznej i kastrowanie kanonu literatury polskiej, a z drugiej - wciąganie do tak konstruowanego „modelu edukacyjnego” już 6-latków?...
Można odnieść silne wrażenie, że te zmiany wpisują się raczej w stare trendy socjalizmu - tym razem w zmodernizowanej wersji euro - niż w model kształcenia sprzyjający gruntownej wiedzy i wolnej nauce. Znamienne jest, że pod listem otwartym do Ministerstwa podpisali się ludzie nauki o różnych sympatiach politycznych, co dodaje moralnej siły ich apelowi o przemyślenie podejmowanej „reformy”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu