Karolina Jadczyk: - Benedykt XVI podczas zeszłorocznej pielgrzymki do Lourdes powiedział: „Jako pielgrzymi z ufnością przychodzimy, by raz jeszcze zaczerpnąć wiary, pokrzepić się i napełnić radością, miłością, nadzieją i pokojem u źródła Twego Niepokalanego Serca”. Co Ksiądz - jako przewodnik ludzki - dostrzega w chorych tam pielgrzymujących? Co głównie wynoszą z tego miejsca?
Ks. Roman Tkacz: - Lourdes jest przede wszystkim nie tylko dla chorych. A jeżeli dla chorych, to rozumianych bardzo ogólnie - każdy z nas jest chory, bo każdy z nas ma serce, które wymaga naprawy, które boli. Czym jest wobec tego Lourdes? Jest miejscem głębokiej nadziei, która płynie z prawdy. Prawdy o tym, że istnieje wręcz szokująca możliwość uczynienia nas niepokalanymi, czyli wolnymi od zła. Czy ktoś jest chory, czy zdrowy - nie ma żadnego znaczenia. Stąd ta niesłabnąca, a nawet rosnąca popularność Lourdes - jest ono miejscem rodzenia się autentycznej nadziei.
- Co na pielgrzymach, co na Księdzu wywiera w Lourdes największe wrażenie?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Największe wrażenie robi niezwykle pogodny stosunek do cierpienia, zauważenie, że jest ono normalnym elementem życia. Cierpienie w Lourdes jest powszechne: czy przy źródle, czy na Drodze Krzyżowej, procesji czy w kawiarni - wszędzie widać ludzi chorych. Chorych w widzialnej niepełnosprawności. To powoduje, że niepełnosprawność, cierpienie są czymś zupełnie normalnym. Nikt nie próbuje ich ukryć, ale też nikt nie próbuje ich manifestować. Są naturalnym elementem życia. Lourdes pozostawia takie wrażenie: bez cierpienia - jako stałego, zwyczajnego elementu - nie ma życia.
- Odwiedzających Lourdes uderza, że to miejsce jest prawdziwą mozaiką narodowości, kultur, wyznań. Pielgrzymują tam zarówno chorzy, jak i zdrowi, często są to wolontariusze. Myślę, że każdy z nich jest z jednej strony obdarowywany, a z drugiej daje…
- Wielość wyznań jest, ale nie to wydaje się tu najważniejsze. Podkreśliłbym coś, co jest znakiem czasu - Lourdes to miasto wolontariuszy, to 100 tys. osób, które poświęcają tydzień dla służby drugiemu człowiekowi. Wolontariusz to ktoś, kto autentycznie oddaje czas od rana do wieczora, ale też serce i siły, wysiłek psychiczny. To coś nieprawdopodobnego - nagromadzenie dobra, wręcz Mount Everest dobra, które wolontariusze tworzą w Lourdes. W ciągu 8 miesięcy działania ruchu pielgrzymkowego każdego tygodnia są tu 3 tys. ludzi oddanych temu posłannictwu. To „signum temporis”. Ale przyjazd tych ludzi i opieka nad chorymi mają swoje określone źródło. Myślę, że nad tym fenomenem jeszcze się nie zastanawiamy, a warto, bo to coś niezwykłego dla naszych czasów.
Reklama
- Symbolem tego najpopularniejszego francuskiego sanktuarium są woda i światło. Co one ze sobą niosą?
- Główna idea Lourdes to „świeca przedłużająca modlitwę”. Pielgrzymi zapalają świecę, modlą się przy niej, jakby powierzają jej swoje modlitwy i odchodzą, a ona pali się jeszcze godzinami. Paląca się świeca jest przedłużeniem modlitwy, jakby trwaniem intencji człowieka modlącego się. To coś przepięknego…
Woda natomiast jest znakiem, który się z Lourdes zabiera, związanym z sakramentami i sakramentaliami. To znak bardziej czytelny. Stanowi dopełnienie naszych zwyczajów.
- Dziś chcemy jak najwięcej, najlepiej… A Pan Bóg wybiera ludzi, którzy w oczach świata nic nie znaczą. Tak było i z Bernadettą, która mówiła o sobie jako miotle w ręku Maryi - po posprzątaniu odchodzi. Jak, patrząc na Bernadettę, odnaleźć w sobie ewangelicznego prostego i pokornego człowieka?
- To zadanie dla nas. Warto zwrócić uwagę na pokorę - słowo bardzo nielubiane. To istota postawy ludzi szczególnie umiłowanych przez Pana Boga. Pokora, czyli życie w prawdzie, uświadomienie sobie, że bez Boga niewiele znaczymy, nic nie możemy zrobić; ubogi - ten, który u Boga wszystko posiada.
Postawa bliska św. Bernadetcie to Karol de Foucauld. Mówił on, że ktoś, kto prawdziwie kocha, musi być ubogi. Ktoś, kto kocha drugiego człowieka, odda mu wszystko. Ktoś, kto prawdziwie kocha Jezusa, nie może być inny niż On, nie może być bogatszy niż Ten, który przecież niczego nie miał. W związku z tym fundamentem postawy prawdziwie chrześcijańskiej jest pokorna postawa człowieka. Taka postawa charakteryzowała Maryję: „Oto ja, służebnica” - Tę, która kształtowała Bernadettę, która jest wzorem świętości dla każdego z nas.