Reklama

Wielka gra o telewizję

Obecna walka o TVP (lub z TVP publiczną) toczy się bardziej w sferze materii niż w sferze ducha

Niedziela Ogólnopolska 6/2009, str. 14-15

Artur Stelmasiak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wyrwać media publiczne z rąk PiS, LPR i Samoobrony - taką deklarację złożył premier Donald Tusk tuż po objęciu rządu. Dziś niektórzy mają pretensje, że rząd nie realizuje śmiałego zamiaru prywatyzacji mediów publicznych, co automatycznie wykluczyłoby znienawidzony PiS. Proste przejęcie mediów publicznych nie byłoby jednak najbardziej korzystnym dla PO rozwiązaniem, bowiem - jak pokazuje doświadczenie ostatnich 18 lat - mamy do czynienia z propagandowym paradoksem, z efektem bumerangowym: ci, którzy przejmują media publiczne, miast zyskiwać poparcie, dość szybko je tracą. Na tym chyba polega czarna magia polskiej telewizji publicznej. Nie trzeba jej oglądać, wystarczy usłyszeć, że jest w określony sposób politycznie skażona, by być przekonanym, że pierze nam mózg na korzyść tej albo innej partii. A partia, która z mocy prawa (to fakt, że nie najlepszego) przejęła ją we władanie, im bardziej stara się ją wykorzystać jako swoją tubę propagandową, tym bardziej w oczach widzów przegrywa. Zwłaszcza gdy robi to nieudolnie, czyli niezbyt profesjonalnie.

Genetyczny błąd zaniechania

Od 1989 r. nie zdecydowano się na likwidację molocha TVP i przez 18 lat stosunek polityków do tej instytucji był niezmienny: wszyscy i zawsze chcieli mieć na nią bezpośredni wpływ. Tak więc do tej pory, przez 18 lat, telewizją zarządzały już wszystkie możliwe opcje i partie polityczne. Przez 18 lat funkcjonował system polegający na nerwowej wymianie zarządów, rad nadzorczych, a w samej telewizji (na ekranie) niewiele się zmieniało. Można nawet zaryzykować twierdzenie, że telewizja rozwijała się na gorsze. Nie było ciągłości myślenia o rozwoju, o ulepszaniu firmy. Kolejne zarządy obejmowały ją w posiadanie, naiwnie zakładając perspektywę działań na całą kadencję (4 lata) i zazwyczaj po roku albo w połowie kadencji wszystko się rwało na skutek nowych układanek politycznych. Nawet jeśli były jakieś niezłe plany, to nic z tego nie wychodziło. A i tak zawsze mówiło się o wielkich czystkach, o sprowadzaniu swoich, niekompetentnych ludzi. Jak dotąd, największej chyba wymiany kadr dokonał, jeszcze w epoce grubej kreski, najbardziej koncyliacyjny z prezesów - Andrzej Drawicz w 1990 r.
Zatrudniający 4,5 tys. osób kombinat średnio co dwa i pół roku przeżywał, trwający na ogół kilka miesięcy, wewnętrzny wstrząs. TVP tę cykliczną nerwowość zawsze odchorowuje. Stan wewnętrznego strachu i niepokoju przechodził w apatię, która z czasem stawała się sposobem na przetrwanie w TVP. Te zbyt często powtarzające się stany chorobowe musiały rzutować na telewizyjną twórczość, na bieżący program.
Nawet w okresach względnego spokoju na posiedzeniach zarządu zazwyczaj nie rozmawiało się o sprawach programowych, o linii programowej, nie było myślenia programowego. - W telewizji zawsze brakowało bardziej perspektywicznego myślenia - tak to dziś ocenia członek jednego z byłych już zarządów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Komu niepotrzebne, komu potrzebne?

Rozbicie mediów publicznych jest na rękę mediom komercyjnym - TVN i Polsatowi, które bardzo dużo zainwestowały w wygraną wyborów PO. W związku z tym żądają spłaty w formie pomocy w osłabianiu konkurencji. Telewizja publiczna zgarnia przeszło połowę z rynku reklam. Konkurenci się denerwują i chcieliby odkroić z tego smakowitego tortu spory kęs. Zwłaszcza w dobie kryzysu, który już odczuwają gazety, a za 2-3 lata być może ucierpią także media elektroniczne, liczy się każdy milion złotych odebrany dziś TVP. Trudno się im dziwić.
W tej sprawie dziwić może tylko postawa partii rządzącej, której nie zależy na silnych mediach publicznych. Można też spekulować, że PO ma przed sobą jasny plan polityczny - wybory prezydenckie, wybory samorządowe, a najwcześniej wybory do Parlamentu Europejskiego - i chciałaby zminimalizować krytykę ze strony opozycji. Uważa się, że pisowska TVP jest zbyt krytyczna wobec PO, choć gołym okiem widać, że to nie do końca prawda. Sympatie dla PO wśród wszystkich dziennikarzy, także wśród tych z TVP, są ogromne. - Dlatego tzw. ręczne sterowanie treścią telewizyjnych programów informacyjnych jest praktycznie niemożliwe - zapewnia stary pracownik TVP (nie chce, aby podać jego nazwisko, co w rozmowach na temat sytuacji w telewizji jest regułą, zwłaszcza w sytuacji zmian na górze). Merytorycznie najwięcej zależy od szefów redakcji, od samych dziennikarzy, a często nawet od montażystów. To prawda, że spolegliwych i usłużnych wobec nowej władzy zawsze jest wielu, jak to w telewizji, ale ręczne sterowanie jest trudne. Po 1989 r. prezes TVP nie ma już na swoim biurku konsoli, aby mógł jednym pstryknięciem wyłączyć program… Każdy prezes natomiast może dowolnie (lub na życzenie polityków) zatrudniać swoich ludzi, zwłaszcza na dyrektorskich stanowiskach, tych z najbardziej korzystnymi umowami, gwarantującymi wysokie odprawy. Kto wie, czy w tym całym bałaganie nie chodzi właśnie o te odprawy - zastanawia się już niejeden szeregowy pracownik telewizji. Trwające kilkanaście lat roszady na najwyższych stanowiskach nie tyle nie służą dobrze programowi telewizji - bo tym rzadko kto tak naprawdę się przejmuje - co stają się zbyt kosztowne nawet dla tak potężnej firmy.

Reklama

Likwidacja nie wprost

Cały ten dzisiejszy harmider wokół polskich mediów publicznych wpisuje się w ogólnoeuropejski spór o kształt ideowy mediów publicznych, o sens ich istnienia lub nieistnienia. Stawia się pytanie. Czy media zwane publicznymi powinny mieć w swoją misję wpisany jakikolwiek system wartości? W przypadku Polski siły polityczne ostro spierają się o respektowanie chrześcijańskiego systemu wartości. Jak się jednak zdaje, przynajmniej na razie jest to raczej problem zastępczy. Obecna walka o TVP (lub z TVP publiczną) toczy się jednak bardziej w sferze materii niż w sferze ducha.
Znacząca pozycja TVP, jako nieźle prosperującej spółki Skarbu Państwa, od dawna jest solą w oku zarówno polityków liberalnych, jak i przychylnych tej opcji politycznej nadawców komercyjnych. To najzupełniej zrozumiałe. Dlatego na początku walki z mediami publicznymi nastąpiło uderzenie w abonament, będący najpewniejszym zabezpieczeniem ich misyjności, a nawet ich istnienia (jak w przypadku Polskiego Radia). Już sama zapowiedź likwidacji abonamentu spowodowała wyraźne zmniejszenie wpływów.
W 2008 r. telewizja publiczna znalazła się na cenzurowanym i - bardziej jako przedmiot niż jako podmiot - w ogniu walki politycznej. Jak ją odpolitycznić, zastanawiali się dobrodusznie politycy. To odpolitycznienie miało zapewne oznaczać wyłącznie „odpisowienie”, czyli wyrzucenie opozycji z zarządu spółki. I stało się to pod koniec ubiegłego roku. Tyle że w wyniku niejasnej układanki politycznej władzę nad TVP przejęli przedstawiciele LPR i Samoobrony, czyli partii niemających obecnie nawet przedstawicieli w parlamencie i bynajmniej nieliberalnych. To jest właśnie odpolitycznienie według PO, żartują PiS-owcy i dodają, że to tylko jeden z etapów w dążeniu PO do unicestwienia telewizji publicznej.
Zawieszony prezes Andrzej Urbański, który od pewnego czasu odcinał się od pisowskich korzeni i korzystał z poparcia Piotra Farfała (LPR) w głosowaniach na forum zarządu, niechętnie komentuje tę dziwną sytuację i ostateczną nielojalność Farfała, który zastąpił go w fotelu prezesa.
Za to zawieszony wiceprezes Sławomir Siwek jest bardzo radykalny w ocenach tego, co się stało. Mówi o wrogim przejmowaniu PR i TVP przez PO z chwilową pomocą LPR i Samoobrony i twierdzi, że dopiero teraz skończy się pluralizm w mediach publicznych, jeśli takowe w ogóle będą istnieć. Uważa, że PO w porozumieniu z SLD zdecydują o przyszłości polskich mediów publicznych. Już prawdopodobnie zdecydowały. Prezesura Farfała jest tylko zasłoną dymną, a LPR chętnie podjął się tej dwuznacznej roli, bo dzięki niej ma nadzieję na polityczne zaistnienie jeszcze przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Potwierdzeniem tego podejrzenia są podjęte już przez nowy zarząd zmiany w oddziałach terenowych (zwłaszcza na południu Polski, gdzie tradycyjnie skupia się elektorat LPR).
Tymczasem po korytarzach TVP krążą plotki, że za plecami nowego prezesa Piotra Farfała (LPR) i jego zastępcy Tomasza Rudomino (Samoobrona) kryje się Robert Kwiatkowski z Włodzimierzem Czarzastym (SLD). Są już pierwsze powroty dziennikarzy z czasów prezesury Kwiatkowskiego.

Celne uderzenia

Jedno jest pewne - że obecne, największe chyba ze wszystkich dotychczasowych, zamieszanie wokół TVP sprzyja najbardziej tym, którzy do tego chaosu przez ostatnie miesiące krok po kroku prowadzili, od „a”- jak abonament - zaczynając, na „z” - jak zarząd - kończąc. Politycy rządzącej partii, wspierani ochoczo przez media komercyjne, prześcigali się w krytykowaniu TVP. Jednym z mocniejszych zarzutów - poza wytykaniem upolityczniania programu - jest ten o przesadnej komercyjności telewizji publicznej, wyrażającej się w nadmiarze reklam oraz przyciągających je, głupich i wcale niemisyjnych programów. Taka misja to nie misja - cieszą się krytycy. Faktem jest, że to, co jest dziś naprawdę misyjne w TVP, pozostało po jednorocznym prezesie Wildsteinie: przede wszystkim Teatr Telewizji (przywrócony) i TVP Kultura. A to, co kiczowate, niestety, należy przypisać prezesowi Urbańskiemu. I to nie tylko programy rozrywkowe z gwiazdą Dodą, ale też pewną „dodowatość” głównych programów informacyjnych i publicystycznych.
Być może mamy za dużo reklam i miałkich programów - tłumaczą się kolejni prezesi - tyle że TVP wydaje te tak „niegodnie” zarobione pieniądze na programy misyjne, a właściciele komercyjnych stacji biorą je do kieszeni. I to o te właśnie pieniądze toczy się wielka gra.
Kolejne przymiarki PO do reformy mediów publicznych - projekt ustawy, założenia do projektu - wskazują jednoznacznie na chęć zmarginalizowania mediów publicznych, a zwłaszcza TVP. Gdy się głębiej wczytać w owe projekty, czarno na białym rysuje się scenariusz rozbicia TVP - np. wydzielenie telewizji i radia regionalnego. Takie usamodzielnienie oddziałów TVP skończy się ich rychłym upadkiem lub wykupieniem. Wiadomo, że co najwyżej 6 spośród 16 mogłoby sobie dać radę samodzielnie. Podobny byłby los oddziałów przekazanych wspaniałomyślnie samorządom (byłby to przy okazji gest nie bez znaczenia przed wyborami samorządowymi), które bez wątpienia nie poradziłyby sobie z utrzymaniem własnych telewizji lokalnych na odpowiednim poziomie.
Obecne zamieszanie w „pisowskim” zarządzie TVP - nikt raczej nie ma wątpliwości, że jego wewnętrzni sprawcy musieli mieć zewnętrznych mocodawców - działa rzecz jasna na korzyść planowanej przez PO rewolucji w mediach publicznych i być może jest uwieńczeniem jej pierwszego etapu.
Dlaczego uderzenie nastąpiło akurat teraz - zastanawiają się odsunięci i snują na ten temat rozmaite teorie. Jedna z nich mówi, że komuś bardzo zależy na opóźnieniu cyfryzacji polskich mediów publicznych, w którym to procesie TVP była już dość zaawansowana. Na 2010 r. planowano uruchomienie platformy cyfrowej, a gdyby prezes Andrzej Urbański - wspierany przez Piotra Farfała - nie wstrzymywał projektu, pewne wdrożenia mogłyby być możliwe już na początku 2009 r. Teraz wszelkie pomysły rozwoju telewizji publicznej zostały zawieszone. Nie wiadomo, czy nie na zawsze.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Każde cierpienie połączone z Chrystusowym krzyżem umacnia

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Graziako

Rozważania do Ewangelii Mt 11, 25-30.

Poniedziałek, 29 kwietnia. Święto św. Katarzyny ze Sieny, dziewicy i doktora Kościoła, patronki Europy

CZYTAJ DALEJ

Zapowiedź - #PodcastUmajony na naszym portalu już od 1 maja!

2024-04-28 07:35

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

#JezusowaKardiologia

Mat.prasowy

Zapraszamy na codzienne refleksje maryjne przygotowane dla naszego portalu na maj 2024 r. przez ks. Tomasza Podlewskiego.

Startujemy 1 maja 2024 roku, zaraz po północy. Do usłyszenia!

CZYTAJ DALEJ

Rozpoczęła się nowenna do św. Stanisława

2024-04-30 08:10

[ TEMATY ]

św. Stanisław Biskup i Męczennik

pl.wikipedia.org

Św. Stanisław, biskup i męczennik

Św. Stanisław, biskup i męczennik

Potrzebujemy wiary i męstwa na jego wzór, aby móc jasno i dobitnie opowiadać się po stronie prawdy i nie pozwalać na bezbożnictwo, demoralizację, niesprawiedliwość i by umieć podejmować te wyzwania, które stają przed nami jako ludźmi wierzącymi i jako Polakami - powiedział o. Grzegorz Prus OSPPE w pierwszym dniu nowenny do św. Stanisława w katedrze na Wawelu.

Mszy św. przewodniczył ks. Jan Kabziński, kanonik kapituły katedralnej, który razem z innymi kapłanami swojego rocznika świętował 45. rocznicę święceń kapłańskich przyjętych 29 kwietnia 1979 r. z rąk kard. Franciszka Macharskiego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję