Reklama

Światowy Dzień Pokoju

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mało kto wie, że obchodzony każdego roku 1 stycznia Światowy Dzień Pokoju został ustanowiony dzięki staraniom Raoula Follereau - filozofa, dziennikarza i wielkiego humanisty, misjonarza znanego przede wszystkim z wielkiej światowej akcji na rzecz trędowatych. Ten niezwykły człowiek, zafascynowany świadectwem Karola de Foucauld, marzył o lepszym świecie, który uratować może tylko płynąca wprost z Ewangelii powszechna „epidemia miłości”. - Albo ludzie zaczną się kochać, albo przyjdzie im marnie zginąć - mówił. - Innego wyjścia nie ma.

Pokój jako zadanie dla polityków

Miliony ludzi trędowatych, pozostawionych bez jakiejkolwiek opieki, miliony dzieci umierających codziennie z głodu - taki jest prawdziwy obraz XX wieku. Przyczyna tych wszystkich nieszczęść to zwykły ludzki egoizm. Z niego również wypływa szaleńcza pokusa wojny, niszcząca całe kraje i żyjących w nich ludzi. Równolegle z działaniami na rzecz trędowatych w Afryce, gdzie wraz z misjonarkami zaczyna budować pierwsze wioski dla trędowatych, Raoul Follereau prowadzi wielką akcję na rzecz pokoju. Jeszcze przed zakończeniem działań wojennych, w 1944 r., pisze do prezydenta Stanów Zjednoczonych Roosevelta list, w którym czytamy m.in.: „Proponuję wszystkim, aliantom wczorajszym i dzisiejszym, przyjaciołom dzisiejszym i jutrzejszym, aby jeszcze przez jeden dzień kontynuowali działania wojenne. Chodzi mi jednak o to, aby już nie zabijać, ale budować.(...) niech budżety wojenne zostaną zamknięte dopiero 24 godziny po zawieszeniu broni. Niech przez jeden dzień i przez jedną noc wojna pociąga koszty, ale niech nie niszczy.(...)
To da okazję pierwszego pokojowego kontaktu między tymi, którzy - nie mogąc wyniszczyć się wzajemnie do końca - będą jutro zmuszeni się porozumieć. I będzie to dla waszych narodów, po wielu latach posępnych i krwawych nieszczęść, pierwszy powód do odzyskania nadziei”.
W ten sposób francuski filozof i dziennikarz próbował uświadomić władcom tego świata, że pokój to coś znacznie więcej niż zaprzestanie działań zbrojnych. Że jest dla nas, zwłaszcza chrześcijan, ważnym zadaniem. Ale nikt nie chciał usłyszeć tego głosu. Za to, jak wiemy, kilka lat później między niedawnymi aliantami zaczynał się okres nazwany „zimną wojną”, który trwał przez 40 lat. Wtedy Raoul Follereau opublikował swój manifest pt. „Bomba atomowa czy Miłość”: „ Teraz przynajmniej wszystko jest proste i nie ma już miejsca dla tych, którzy się wahają lub grają na zwłokę (...).
Dziś trzeba wybrać, natychmiast i na zawsze.
Albo ludzie nauczą się wzajemnie kochać, a człowiek wreszcie zacznie żyć dla drugiego, albo wszyscy zginą z powierzchni ziemi, i to wszyscy razem...” - pisał.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

List otwarty do przywódców USA i ZSRR

Follereau nie rezygnował, mimo niesłychanie napiętej sytuacji politycznej, która groziła wybuchem totalnego konfliktu zbrojnego, nie zaprzestał - wydawać by się mogło - beznadziejnych działań na rzecz pokoju. W rocznicę wybuchu II wojny światowej, 1 września 1954 r., skierował słynny list otwarty do Prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki i Przewodniczącego Rady Najwyższej Związku Radzieckiego (byli to gen. Eisenhower i przewodniczący Chruszczow):
„Panie Prezydencie, Panie Przewodniczący, Wielmożni Panowie!
Czy przeczytacie ten list? Jeśli dotrze do was, przeczytacie go. I jeśli nawet nie dacie mi odpowiedzi, będziecie zmuszeni odpowiedzieć nań w cichości waszych serc. Bo macie serce, to pewne.
Dobrze ukryte pod wojskowym mundurem albo pod uniformem proletariusza. Ale żywe, bijące.
Tylko czy macie czas, aby posłuchać jego bicia? Jeśli zdarza się wam go słuchać, czyż nie mówi wam o setkach milionów innych serc, które biją na całym świecie i które czasem za waszą przyczyną biją szybciej... Bo pewnego dnia, z waszego powodu, mogłyby przestać bić. Jestem człowiekiem dobrej woli. Tak jak wy. Ale jestem człowiekiem, który poznał liczne dziedziny cierpienia.
Jestem jednak człowiekiem, który wierzy jeszcze w dobrą wolę. I właśnie dlatego do was piszę. Wy, Panowie, jesteście tymi, którzy na tej ziemi mają największą władzę. Ja wiem, że to niewiele znaczy: ludzie dzierżący olbrzymią władzę nie mogą swobodnie zrobić nic, oprócz wyrządzania zła.
Ale to, o co was proszę, to tak niewiele...
Prawie nic...
Dajcie mi jeden samolot,
każdy po jednym samolocie,
po jednym z waszych bombowców.
Bo dowiedziałem się, że każdy z nich kosztuje około 5 miliardów franków...
Obliczyłem więc, że za cenę dwóch waszych samolotów szerzących śmierć można by wyleczyć wszystkich trędowatych świata.
Jeden samolot mniej po każdej stronie nie zmieni układu sił między wami...
Będziecie mogli dalej spać spokojnie.
I ja będę bardziej spokojny.
A miliony ubogich będą wreszcie mogły zasnąć...
Jesteście półbogami tego wieku.
Kiedyś obawiano się półbogów, podziwiano ich z oddali. Nie pamiętam, czy ludzie bardzo ich kochali: byli za daleko od nich...
I tak jest i z wami. Jesteście być może za daleko, aby przeczytać ten list.
A jednak jestem pewien, że jesteście dobrymi ludźmi, że naprawdę pragniecie szczęścia i pokoju dla wszystkich... Jesteście tylko za daleko... I za daleko jeden od drugiego.
Nie uważacie, że byłaby to dobra okazja, aby «coś» zrobić?
Dwanaście czy piętnaście milionów ludzi ubogich to jeszcze nie jest cała nędza panująca na świecie. Ale to już wielka nędza. Dwa bombowce! I będziemy mieć wszystkie lekarstwa potrzebne do ich wyleczenia! Dwa samoloty, które zgodnie z tym, czego sobie życzycie, miałyby rdzewieć w hangarach i nigdy ich nie opuścić...
To nie będzie rozwiązanie problemu? Wiem. Ale na razie dajcie teraz te dwa samoloty: zobaczycie, jak jasne stanie się wszystko. I jak wielka nadzieja zabłyśnie w milionach biednych serc, które nie będą sercami tylko trędowatych...
Na razie jestem jedynym, który ma nadzieję. Ale moja nadzieja jest silna, tak silna, że wy mnie usłyszycie, że w końcu mnie usłyszycie...
Jeśli taka będzie wola Boga, tego Dobrego Boga, w którego tylko jeden z was wierzy.
Ale który kocha was obu...”.

Reklama

Drugi list otwarty do Naszych Panów Wojny i Pokoju

Dokładnie rok później Raoul Follereau napisał drugi list otwarty, adresowany do „Naszych Panów Wojny i Pokoju”:
„Wielmożni Panowie!
Do Pana Prezydenta Stanów Zjednoczonych i do Pana Przewodniczącego Rady Ministrów Związku Radzieckiego napisałem list.
List pełen szacunku i bardzo uprzejmy. Niektórzy na pewno pomyśleli: list bardzo naiwny.
Nie otrzymałem odpowiedzi. Ani od jednego, ani od drugiego z Panów.
Sądziłem, że była to dla Panów pierwsza okazja, aby być jednego zdania. Przecież nie byłem bardzo wymagający...
Nie otrzymawszy odpowiedzi, zrozumiałem, jak bardzo niezręczna była moja prośba. Dwa bombowce! Czyż można postępować z nimi jak z zabawkami?...
Nie obrażam się. Ale nie rezygnuję...
Dokonałem innego obliczenia. Gdybyście za każdym razem, kiedy w roku 1954 przeznaczaliście w celu siania śmierci dwa miliony franków, odłożyli sto franków dla naszych biednych przyjaciół trędowatych, można by wyleczyć wszystkich trędowatych świata.
Dwa miliony na zabijanie:
sto franków, aby móc leczyć!
To łatwe, czyż nie?
I to wydaje się tak śmieszne, że pytam samego siebie, w jaki sposób moglibyście mi tego odmówić w przyszłym roku... Wielmożni Panowie, Nasi Panowie Wojny i Pokoju, czy rzeczywiście nie znajdziecie nigdy dla ubogich, aby ich leczyć, wyżywić, podnieść, tysięcznej części tego, co wydaliście przez lata na to, aby zabijać, szerzyć nienawiść, po to, aby niszczyć?
To człowiek, każdy człowiek z każdego narodu stawia wam to pytanie. Niezależnie od tego, czy odpowiecie, czy też będziecie milczeć, ucieszy się waszym działaniem, albo zauważy waszą bezczynność: w żadnym razie nie unikniecie osądu z jego strony...”.
Jak wiemy, listy te również pozostały bez echa. Może tylko jedynym ich skutkiem było blokowanie przez cenzurę tekstów Apostoła miłosierdzia. Stąd przez całe lata ani w Polsce, ani w innych krajach bloku sowieckiego niewiele wiedziano o działaniach wielkiego humanisty, misjonarza i niestrudzonego orędownika pokoju, który rodzi się nie na polu walki, ale w ludzkich sercach.

Reklama

„Jeden dzień wojny dla pokoju”

Kolejnym etapem działań była idea zrodzona jeszcze w przeddzień zakończenia wojny - ustanowienie jednego dnia dla budowania pokoju. Dokładnie w 25. rocznicę wybuchu II wojny światowej, 1 września 1964 r., Raoul Follereau skierował list do sekretarza generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych U Thanta. Przypomniał w nim historię swych działań na rzecz ustanowienia Światowego Dnia Pokoju. Aby jednak jego list, podobnie jak poprzednie, nie pozostał bez odpowiedzi, Follereau wpadł na genialny pomysł i zwrócił się o wsparcie do młodzieży. Opublikował podwójną kartę pocztową. Na jednej części znajdował się adres Sekretarza Generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, a na drugiej widniał następujący tekst:
„My, młodzi, w wieku 14-20 lat, uznajemy za swój apel posłanie: «Jeden dzień wojny dla pokoju», które Raoul Follereau skierował do Organizacji Narodów Zjednoczonych i zobowiązujemy się skorzystać z przysługujących nam praw obywatelskich i politycznych dla zapewnienia sukcesu tego apelu”.
Pod tą deklaracją było miejsce na podpisy, nazwiska i adresy 10 młodych ludzi. Na drugiej części karty widniał adres Raoula Follereau, a na odwrotnej stronie - kopia deklaracji. Poza tym karty były ponumerowane. W momencie wysyłania wystarczyło oddzielić jedną kartkę od drugiej, nakleić znaczki i wysłać do odpowiednich adresatów.
Dzięki temu można było dokładnie ocenić skalę poparcia w ONZ dla akcji Follereau. Ponadto wiele krajów wystąpiło oficjalnie do ONZ z poparciem inicjatywy ustanowienia takiego szczególnego dnia budowania pokoju: Senegal, Kambodża, Gabon, Czad, Wybrzeże Kości Słoniowej, Kanada, Liban, Mauretania, Rwanda, Kamerun, Niger, Gwinea, Dahomej, Togo, Górna Wolta...
Co do poparcia młodzieży - w grudniu 1964 r. nadesłano 100 tys. kartek z 55 krajów. W styczniu 1965 r. odpowiedziało już na apel 400 tys. dziewcząt i chłopców z 71 krajów świata, w lipcu 1965 r. - 650 tys. z 94 krajów, w listopadzie - 1 milion ze 102 krajów, natomiast w październiku 1968 r. listów z poparciem apelu było już 2 miliony ze 120 krajów świata. W 1969 r. było już 3 miliony listów z poparciem dla ustanowienia Dnia Pokoju. To była połowa zwycięstwa Raoula Follereau. Oczywiście, tym razem jego działania nie mogły w ONZ przejść bez echa. 2 grudnia 1968 r. 15 państw złożyło Rezolucję, w której zapraszały wszystkie państwa członkowskie do poświęcenia jednego dnia na rzecz pokoju i do przekazywania w każdym roku przy tej okazji sumy odpowiadającej budżetowi jednego dnia wydatków na cele wojskowe na konto Specjalnego Funduszu na rzecz Pokoju, przeznaczonego do walki z epidemiami, endemiami, głodem, nędzą oraz analfabetyzmem.
12 grudnia 1968 r. został opublikowany następny komunikat: „Komitet zadecydował odroczyć Rezolucję «Jeden dzień wojny dla pokoju» po zasięgnięciu przez Przewodniczącego opinii członków, z których większość opowiedziała się za odroczeniem”.
Ta decyzja - głosi komunikat - została podjęta w oparciu o fakt, że projekt Rezolucji zostanie wpisany do porządku dziennego sesji zwyczajnej Zgromadzenia Ogólnego, przewidzianej w 1969 r. Zgodnie z tym, co przewiduje ta Rezolucja, Zgromadzenie Ogólne pragnęło podkreślić absolutną konieczność podjęcia niezbędnych środków dla osłabienia międzynarodowego napięcia oraz zmniejszenia wydatków na cele wojskowe.

Papieskie inicjatywy pokojowe

Nie czekając na odwlekaną Rezolucję ONZ, powszechnie już znaną inicjatywę Raoula Follereau podjął w 1968 r. papież Paweł VI, który ustanowił dzień 1 stycznia Światowym Dniem Pokoju. Trwająca ćwierć wieku batalia przyniosła oczekiwane owoce - i to jakie! Obchodzony od 1968 r. Światowy Dzień Pokoju stał się okazją do upowszechniania nauki społecznej Kościoła katolickiego, dotyczącej naszego chrześcijańskiego powołania do czynnego budowania pokoju. Prawdziwego pokoju, który rodzi się w sercu człowieka, otwartym na Słowo Boże. Każdego roku kolejni papieże przygotowują z tej okazji specjalne orędzie, które podejmuje zazwyczaj najważniejsze problemy społeczne współczesnego świata, w którym wciąż nie brakuje strasznych cierpień związanych z nieustannie toczącymi się w różnych formach i wymiarach wojnami. Wojna rodzi się z grzechu. Zatem drogą do pokoju jest zawsze nawrócenie, które pozwala nam przebaczyć, otworzyć się na innych i - jak mawiał Raoul Follereau - szerzyć płynącą wprost z kart Ewangelii „powszechną epidemię miłości”.
„Żaden kraj nie staje się wielkim krajem ze względu na swoją potęgę.
Żaden kraj nie staje się wielkim krajem ze względu na swoje bogactwo.
Kraj staje się wielki, gdy jest w stanie dać dużo miłości”.
Dla wielu polityków być może to są naiwne słowa, ale innej alternatywy nie ma. „Bomba atomowa albo Miłość”. Mówiąc to, Raoul Follereau stworzył pierwszą globalną wizję świata. Globalizacja po chrześcijańsku, tzn. powszechna sprawiedliwość, pokój i poszanowanie dla każdego człowieka, który - niezależnie od koloru skóry, statusu społecznego, poglądów, a nawet wyznawanej religii - jest dzieckiem Bożym i zasługuje na nasz szacunek i miłość. Dopełnieniem dzieła Apostoła Miłosierdzia XX wieku na rzecz budowania pokoju była jego praca na rzecz najbiedniejszych z biednych, a więc w pierwszym rzędzie ludzi trędowatych i umierających z głodu. Pokój naszego serca sprawdza się bowiem w moim stosunku do człowieka, który potrzebuje mojej pomocy. Wojny rodzą się z niesprawiedliwości społecznej, pychy, zazdrości, pogardy dla drugiego człowieka.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Kim był św. Florian?

4 maja Kościół wspominał św. Floriana, patrona strażaków, obrońcy przed ogniem pożarów. Kim był św. Florian, któremu tak często na znak czci wystawiane są przydrożne kapliczki i dedykowane kościoły? Był męczennikiem, chrześcijaninem i rzymskim oficerem. Podczas krwawego prześladowania chrześcijan za panowania w cesarstwie rzymskim Dioklecjana pojmano Floriana i osadzono w obozie Lorch k. Wiednia. Poddawany był ciężkim torturom, które miały go zmusić do wyrzeknięcia się wiary w Chrystusa. Mimo okrutnej męki Florian pozostał wierny Bogu. Uwiązano mu więc kamień u szyi i utopiono w rzece Enns. Działo się to 4 maja 304 r. Legenda mówi, że ciało odnalazła Waleria i ze czcią pochowała. Z czasem nad jego grobem wybudowano klasztor i kościół Benedyktynów. Dziś św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.
Do Polski relikwie Świętego sprowadził w XII w. Kazimierz Sprawiedliwy. W krakowskiej dzielnicy Kleparz wybudowano ku jego czci okazały kościół. Podczas ogromnego pożaru, jaki w XVI w. zniszczył całą dzielnicę, ocalała jedynie ta świątynia - od tego czasu postać św. Floriana wiąże się z obroną przed pożarem i z tymi, którzy chronią ludzi i ich dobytek przed ogniem, czyli strażakami.
W licznych przydrożnych kapliczkach św. Florian przedstawiany jest jak rzymski legionista z naczyniem z wodą lub gaszący pożar.

CZYTAJ DALEJ

Francuskie rekolekcje w drodze

2024-05-05 15:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archiwum prywatne

Już kolejny raz parafia Najświętszego Serca Jezusowego w Tomaszowie Mazowieckim oraz parafia św. Mikołaja w Wolborzu połączyły swoje siły, organizując niezapomniane rekolekcje w drodze, czyli pielgrzymkę, której tym razem celem była Francja.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję