Zbiór Dziesięciu Bożych Przykazań, zwany krótko Dekalogiem i stanowiący fundament moralności judeochrześcijańskiej, a w szczególności katolickiej, towarzysząc dziejom ludzkości przez kilka tysiącleci stawał się niejednokrotnie źródłem inspiracji artystycznej, przedmiotem rozmaitych przedstawień i ujęć, twórczych interpretacji i komentarzy, a niekiedy swego rodzaju polemik czy nawet prowokacji - zwłaszcza w literaturze i sztukach wizualnych. Historia filmu np. odnotowuje wiele, wzbudzających zawsze wielkie zainteresowanie publiczności prób przedstawienia na ekranie zarówno samej biblijnej sceny przekazania Mojżeszowi kamiennych tablic, jak i treści czy sensu poszczególnych nakazów i zakazów, tworzących ten wyjątkowy kodeks moralny o uniwersalnym w istocie znaczeniu. Wśród tych realizacji są propozycje tak różne, jak z jednej strony widowiskowe superprodukcje Cecila DeMille’a („Dziesięcioro Przykazań” z 1923 i 1956 r.), a z drugiej - głęboko refleksyjne ogniwa pamiętnego cyklu Krzysztofa Kieślowskiego i Krzysztofa Piesiewicza („Dekalog”,1988). Przykłady te dobrze ilustrują zarówno skalę trudności, z jakimi borykali się na tym polu nie tylko ci artyści, jak też krańcową odmienność ich podejścia i nastawienia do odwiecznej tematyki.
Nie inaczej jest w dziedzinie twórczości malarskiej, choć tutaj trudno wskazać równie spektakularne przykłady. Ale próby przekładu treści Dziesięciorga Przykazań na język plastyki i osobistego ustosunkowania się do nich są co jakiś czas wciąż na nowo podejmowane. Kilka lat temu np. Beata Konarska ze stołecznej „kreatywnej Dobrej Grupy” zaprezentowała w samym centrum Warszawy bardzo ciekawą „wystawę plakatów w przestrzeni publicznej” zatytułowaną właśnie „Dekalog”, a sygnalizującą w świeży, oryginalny i wyraziście ekspresyjny sposób przede wszystkim dramatyczne napięcia pomiędzy jego nakazami a zaprzeczającymi im, niestety, wybranymi przejawami współczesnego, zlaicyzowanego życia.
Dzisiejsze odniesienia artystyczne do Dekalogu nie zawsze spełniają oczekiwania prawowiernych wyznawców. Z tym większą uwagą należy traktować te, które zachowując walor sztuki wysokiej miary nie są motywowane chęcią ich kwestionowania czy polemiki z nimi. A właśnie do zajęcia takiej postawy skłaniają dwa równoczesne niebanalne wydarzenia plastyczne: wystawa „Dekalog w obrazach” w częstochowskiej Galerii Przyjaciół Stowarzyszenia „Gaude Mater” i wydany w Tarnowie album pod tym samym tytułem. Na jedno i drugie składają się prace tych samych dziesięciorga artystów z całej Polski, których tarnowski mecenas sztuki, dr Janusz Kopczyński zachęcił do osobistych wypowiedzi malarskich - każdego na temat jednego tylko z Dziesięciu Przykazań. Powstał z tego nadzwyczaj interesujący zestaw obrazów, w którym manifestują się jednocześnie: siła indywidualności każdego z twórców oraz wspólnota ich moralnych intuicji i przekonań, a nawet bodaj wiary w nieprzemijającą moc zobowiązań wynikających z Dekalogu.
I tak Paweł Taranczewski ilustrując Pierwsze Przykazanie przedstawia maleńką sylwetkę pustelnika, adorującego mały krzyżyk gdzieś pomiędzy ruinami jakby antycznej, bałwochwalczej cywilizacji. Bogdan Klechowski pośród wysmarowanego sprayem na budynku typowego liternictwa graffiti umieszcza też - sprofanowane w tym kontekście, zastępcze wobec niewymawialnego imienia Jahwe - imiona Adonai i Elochim. Tadeusz Boruta mocno kontrastuje sąsiednie sfery sacrum i profanum: chleb powszedni uświęcony znakiem krzyża i zdegradowany brutalnie - w koszu na śmieci. Stanisław Rodziński natomiast maluje na tle wiejskiego pejzażu i rodzinnego domu wzruszającą scenę z ojcem, matką i klęczącym przed nimi synem, ewokującą powrót marnotrawnego. Szczególną wagę Piątego Przykazania Marek Sapetto akcentuje wyróżniając je spośród wszystkich kolorem i barwiąc krwią symboliczne zarodki życia na białym, umieszczonym centralnie skrawku. Wyjątkowo oszczędna i czysta w wyrazie jest wizja Stanisława Baja z zasłanym łożem małżeńskim, na którego nakryciu mrocznieją niespokojne cienie. Na odmianę młody jeszcze artysta Grzegorz Wnęk pragnie przywrócić dawną grozę kar wymierzanych za tak zbanalizowaną dziś kradzież, malując postać mężczyzny z głową w dybach i odrąbaną ręką. Nieco podobnie Katarzyna Cwynar obrazuje porażającą siłę fałszywego świadectwa, które swym ciemnym płomieniem na poły unicestwia bliźniego. Franciszek Maśluszczak, który niedawno zasłynął przejmującą Drogą Krzyżową w jednym z kościołów na warszawskim Mokotowie, destruktywną dla każdego małżeństwa obcą ingerencję w jego spójność uwidacznia bardzo dosłownym celowo znakiem - czyjejś ręki przebijającej mur i mir domowego azylu. I wreszcie ogromnie sugestywne, a przy tym bardzo dyskretne zamknięcie całego zestawu tych niebanalnie symbolicznych, odwołujących się wprost lub też aluzyjnie do rozmaitych skojarzeń kulturowych, obrazów: przedmiot czyjegoś zawistnego pożądania Małgorzata Hołówka sugeruje ledwie w maleńkim prześwicie zieleni porastającej niedostępne ogrodzenie.
Poruszający emocjonalnie i skłaniający do refleksji, a nawet do rachunku sumienia jest ten - tak różnorodny wewnętrznie, a jednocześnie tak spójny duchowo - przekaz etycznych implikacji Dziesięciu Przykazań wyrażanych językiem czytelnych symboli przez współczesnych malarzy. Warto się mu przyjrzeć uważnie - w albumie czy na wystawie - bowiem osobistego przeżycia dzieł sztuki nie zastąpi żadna interpretacja pośredniczącego życzliwie krytyka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu