Ks. Mariusz Frukacz: - Na początek prosimy Ojca o kilka słów o sobie.
O. Wiesław Łyko OMI: - Jestem kapłanem ze Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Pochodzę z archidiecezji częstochowskiej, a dokładnie z Blachowni. Dlatego też z dodatkowym żarem kapłańskim podjąłem posługę tych rekolekcji na prośbę duszpasterską abp. Stanisława Nowaka, metropolity częstochowskiego.
- Jaka jest idea i znaczenie tych pierwszych w Polsce rekolekcji stanowych dla wdów i wdowców?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Przede wszystkim jesteśmy na samym początku tego trochę nietypowego doświadczenia duszpasterskiego. Nie ma jeszcze sprawdzonych metod oddziaływania pastoralnego ani konkretnych efektów tego, wydaje się, cennego dzieła. Te rekolekcje odbywają się po raz pierwszy. Są one wyraźnym znakiem troski Kościoła o szczególne środowisko ludzi, którzy doświadczyli utraty kogoś bliskiego ich sercu.
- Tematem rekolekcji są słowa sługi Bożego Jana Pawła II: „Bądźcie źródłem nadziei i życia!”. Jak rozumieć te słowa w kontekście dzisiejszych czasów?
Reklama
- Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że takie sformułowanie tematu rekolekcji może być nie do końca zrozumiałe w codziennym odbiorze. Z czysto ludzkiego punktu widzenia bowiem doświadczenie wdowieństwa postrzegane jest w kategoriach wielkiego nieszczęścia, jakiejś nieuchronnej życiowo konieczności. Zupełnie inaczej natomiast wygląda ono w optyce wiary. Wiara mówi nam, że doświadczenie rozłąki z najbliższą nam osobą - małżonkiem czy małżonką - jest rozstaniem czasowym. Wiara nieustannie podpowiada nam, że nie mamy tu, na ziemi, miejsca stałego, że nasza ojczyzna jest w niebie. Wdowa czy wdowiec, jeśli istotnie są wolni od jakichś ziemskich przywiązań, afektów, mogą na nowo przeżywać i w pełni doświadczać tego, co nazywamy w teologii eschatologiczną perspektywą i właściwym horyzontem naszego ludzkiego życia. Myślę, że także w tym sensie wdowy i wdowcy mają bardzo dużo do zaoferowania Kościołowi.
- Temat nadziei jest zatem istotnym punktem i treścią tych rekolekcji. Jak w takim razie dzisiaj mówić o nadziei ludziom, którzy doświadczyli straty kogoś bliskiego, którzy doświadczyli i wciąż doświadczają samotności?
- Myślę, że wszyscy jesteśmy pod niemałym wrażeniem ostatniej encykliki Benedykta XVI „Spe salvi”. Tą encykliką Ojciec Święty wychodzi niejako naprzeciw współczesnym oczekiwaniom. Myślę tak również dlatego, że o wdowieństwie należy mówić w kategoriach nadziei i życia, tak jak czyni się to i mówi w Kościele na Zachodzie. Istnieje wielkie zapotrzebowanie na nadzieję. Ale na to zapotrzebowanie nie jest w stanie odpowiedzieć zwykły ludzki optymizm czy nawet podejście tzw. pozytywnego myślenia, które, oczywiście, też ma swoją wartość. Nadzieja jest czymś zgoła innym. Optymizm sugeruje, że być może jutro przy dużo lepszych koniunkturach i układach sprawy potoczą się dla nas korzystniej. Nadzieja tego nie sugeruje. Ona zapewnia nas, że niezależnie od sytuacji nigdy nie zabraknie nam przemożnej, zwycięskiej obecności Chrystusa Zmartwychwstałego. I w tę prawdę doświadczenie wdowieństwa również jest wpisane. Śmierć nie jest tylko jakąś życiową nieuchronnością. Jest częścią świętej historii życia każdego z nas.