W Iraku i Afganistanie, gdzie w misjach służą polscy żołnierze, niebezpieczeństwo czyha nie tylko ze strony uzbrojonych w kałasznikowy rebeliantów. Niemal tak samo groźne jak rany fizyczne są rany zadane duszy. Obcowanie na co dzień ze straszną przemocą, nieustanne stykanie się z niewyobrażalnie intensywnym złem pozostawia głębokie rany na duszy. Zło nie jest naturalnym środowiskiem życia człowieka stworzonego przecież z miłości i dla miłości.
Równie niebezpieczny dla psychiki żołnierza biorącego udział w działaniach wojennych jest stres, odczuwany w różnych sytuacjach. Towarzyszy on np. oczekiwaniu na kolejną misję, na telefon od rodziny w kraju, na powrót do domu.
Zdecydowana większość służących na najbardziej niebezpiecznych misjach to żołnierze amerykańscy. Za Oceanem Kościoły i wspólnoty religijne oferują wiele programów przeznaczonych dla wracających z misji żołnierzy. Wszystkie mają na celu pomoc w leczeniu ducha.
Serwis „SFGate.com” opisał jedną z takich propozycji. Przygotowało ją Stowarzyszenie św. Jana Ewangelisty. Wspólnota oferuje „uzdrowieńcze rekolekcje”. Przeznacza się na nie sobotę i niedzielę. Organizatorzy zdają sobie sprawę, że te dwa dni nie rozwiążą wszystkich problemów duchowych, z jakimi wrócili z Iraku czy Afganistanu marines. Chcą jednak dać okazję do refleksji, wymiany doświadczeń, a wszystko po to, żeby na nowo zaadaptować się do normalnego życia, po przeżytej traumie wojny.
Z ranami ducha nie poradzą sobie psychologowie i psychiatrzy. Może je uleczyć jedynie przeżycie duchowe, a to przede wszystkim oferują wspólnoty religijne.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu