Jak często prawda leży tuż przed naszymi oczyma, a my szukamy wszelkich możliwych wybiegów i interpretacji, żeby jej nie spostrzec. Nikomu nie mówcie o tym widzeniu, póki Syn Człowieczy nie powstanie z martwych. Owszem, byli posłuszni, zachowali sekret, ale zupełnie nie mogli zrozumieć, co mogą oznaczać te słowa. Bo przecież nie byliby tak naiwni, tak prostaccy, żeby je rozumieć dosłownie... To musi być jakiś symbol, jakaś tajemnica...
A tymczasem „powstać z martwych” znaczyło właśnie po prostu to, i tylko to: powstać z martwych. Umrzeć na krzyżu całkiem rzeczywistą śmiercią, a potem własną mocą, mocą Syna Bożego, znowu pojawić się w ciele, uwielbionym wprawdzie, ale nadal rzeczywistym, dotykalnym, żywym. Żeby to rozumieć inaczej, trzeba sobie napisać jakąś własną Ewangelię, nie tę, którą nam przekazano. Dotknij moich ran... Macie tu coś do zjedzenia?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bóg nieraz nas zaskakuje dosłownością swoich obietnic. Może to z racji naszego braku ufności, może zanadto Go przykrawamy do naszych własnych ograniczeń. Happy end bywa w pogardzie u znawców literatury, jest płytki, jest pójściem na łatwiznę... A jednak Boży scenariusz musi ostatecznie kończyć się dobrze. Prawdziwy tragiczny finał może być tylko w piekle.
Fragment książki „Mamy problemy”
Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa. Autorka wielu prac teologicznych i historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję przeoryszy.