Powoli, ale nieubłaganie zbliża się czas kolejnych wyborów w naszej
Ojczyźnie. Kandydaci przybierają już postawy pełne gotowości do walki
o każde miejsce. Trochę zaczyna rozgrzewać się scena polityczna,
zaczynają puszczać nerwy, nawet kandydatom z tak zjednoczonej partii
jak SLD. Tu i ówdzie podnosi się kłótnia o miejsce na listach. Co
bardziej niecierpliwi mówią wprost, że tu nie chodzi o pomoc drugiemu
człowiekowi, ale o najzwyklejsze w świecie profity i to wcale niemałe.
Zaczynają pokazywać się także programy poszczególnych kandydatów
czy poszczególnych ugrupowań. Jak to zwykle bywa, są one przepojone
nie tyle nadzieją na lepsze jutro, co naiwnością. My będziemy dbać
o służbę zdrowia, my o bezpieczeństwo, a naszym konikiem wyborczym
będzie pomoc niesiona rolnikom. Pozostaje tylko pytanie: "jak to
wszystko zrealizujecie". Wiem z doświadczenia, że w kilka tygodni,
ba kilka dni po wyborach, kiedy już będziecie pewni swojego urzędowego
fotela, powiecie zdanie, które obiegnie cały kraj: "z pustego to
i Salomon nie naleje". I prysną gdzieś nadzieje na bezpieczne ulice,
na godne edukowanie młodego pokolenia, i rolnicy machną ręką i pójdą
z wieńcami na dożynkowe święto, wiedząc, że Bóg nigdy ich nie zawiedzie.
Nie mogę doczekać się kampanii wyborczej, która lada dzień ruszy
z kopyta. Nie mogę doczekać się, by zobaczyć tych, którzy chcą służyć
społeczeństwu, którzy przed szklanymi ekranami i radiowymi mikrofonami
poinformują nas: "Dla mnie wielkim zaszczytem i obowiązkiem jest
służenie drugiemu człowiekowi. To dla mnie honor". Chciałbym zapytać,
ile ten honor będzie nas kosztować? Chciałbym zapytać, czy ty naprawdę
chcesz służyć bliźniemu? Kandydatów z SLD zapytam: drugiemu towarzyszowi?
Skoro tak, to dlaczego do tej pory nie słyszeliśmy o was jako o bohaterach
niosących pomoc innym? Uważacie, że stanowisko, o które się ubiegacie,
coś zmieni? Zaprawdę powiadam wam: zmieni, staniecie się więcej pazerni,
będziecie nieczuli na ludzkie problemy, a z urzędów będziecie wychodzić
tylnymi drzwiami, aby was ludzie nie ukamienowali. A my Polacy, jak
to Polacy: usiądziemy gdzieś na kamieniu, podeprzemy rękami nasze
głowy, utkwimy wzrok w polską ziemią spaloną słońcem tego lata, i
powiemy biblijne "a myśmy się spodziewali".
Nie wiem, jak to będzie. Trudno jest przewidzieć jutro Polski,
naszego regionu. Ludzie się zmieniają, z mądrych na mniej mądrych,
z wierzących na tych, którzy zażarcie walczą z Kościołem. Wiem, że
musi ktoś kandydować, że muszą być wybory, to nasze prawo i obowiązek.
Ale tak mało mamy dzisiaj ludzi mądrych, a i ci niejednokrotnie są
skłóceni.
Chciałby człowiek Polski wielkiej, wierzącej, gdzie jest
i wiara, i znaleźć by można trochę nadziei, a i miłość nie uciekłaby
za granicę. Polski silnej, nieskorumpowanej, nieupolitycznionej,
takiej mojej Polski - Świętej. Takiej Ojczyzny daj mi dożyć, Panie,
gdzie sprawiedliwość - sprawiedliwość znaczy, a prawo będzie zawsze
prawem. Może ktoś powie, że to wszystko, co napisałem, to sen, marzenie,
niespełnione obietnice. Tak będzie, kiedy się nie obudzimy, kiedy
wszystko będzie nam obojętne, niepotrzebne, niechciane. Przecież
mamy prawo wymagać od kogoś uczciwości, lojalności. Od kogoś, kto
kandyduje, kto chce sprawować jakąś władzę.
Kochani, kiedy rozum śpi, budzą się demony, budzi się lęk,
niepewność. Wszystkim życzę z całego serca: obudźmy się, bo nie poznamy
naszej Polski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu