Modlitwa drogą do akceptacji i miłości siebie samego przykazaniu
miłości: "Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem,
całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą... Będziesz
miłował swego bliźniego jak siebie samego" (Mk 12, 30-31) wyróżniamy
trzy osoby. Pierwszą z nich jest Pan Bóg, drugą - bliźni, trzecią
zaś osoba, do której Bóg kieruje apel. Jest to zatem każdy z nas.
Nazywamy ją bliskim sercu wyrazem - "ja".
Do wszystkich trzech osób odnosi się bezpośrednio przykazanie
miłości. Zachowana jest jednak właściwa hierarchia osób. Możemy mówić
tutaj o porządku wynikania. Podstawę stanowi bezgraniczna i dziecięca
miłość w stosunku do Pana Boga. Jeśli ona zaistnieje, to właściwego
kształtu nabierze miłość siebie samego i naszych bliźnich.
Miłość samego siebie będzie na tyle realna i ubogacająca,
na ile rzeczywiście człowiek będzie starał się siebie coraz bardziej
poznawać. "Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli" (J 8, 32). Te
słowa Jezusa powinniśmy odnosić także i do własnej osoby. Trudno
kochać tego, kogo się nie zna. Miłość zaś domaga się wolności. Nie
kocha się kogoś z przymusu. Jeśli ktoś zupełnie siebie nie zna i
nie rozumie, to nie tylko nie będzie w stanie siebie kochać, ale
nawet siebie nie zaakceptuje.
Jakie są przejawy tego, że człowiek nie zna samego siebie?
Jednym z nich będzie przecenianie siebie. Taki człowiek sądzi, że
najlepiej wszystko wie, jest najinteligentniejszy, najprzystojniejszy,
najlepszy. W tej sytuacji inni będą usytuowani znacznie niżej. Jeśli
człowiek tak siebie zrozumie, to własny egoizm zabije miłość samego
siebie. Człowiek taki będzie w sposób chorobliwy uwielbiał samego
siebie.
Może zdarzyć się coś przeciwnego. Nie znając dobrze własnej
osoby, ktoś może nie docenić samego siebie: ani tego, co zrobił,
ani pozytywnych wartości moralnych, ani poprawnego zachowania, ani
też otrzymanych od Pana Boga zdolności. Psychologia nazwie to kompleksem
niższości. Ów człowiek wciąż twierdzi, że jest najgorszy, że nic
mu nie wychodzi. Stawia siebie na ostatnim miejscu. Niektórzy wręcz
mówią: nie znoszę siebie czy nawet nienawidzę. W takiej sytuacji
życie staje się koszmarem.
Często swój obraz przenosimy i na innych. Jeśli ktoś siebie
nie pozna i nie polubi, to i niewiele będzie znaczyła dla niego miłość
bliźniego.
Na modlitwie odkrywamy prawdziwy obraz Pana Boga. Jeśli
się z Bogiem zaprzyjaźnimy, to On powie nam, jacy rzeczywiście jesteśmy.
Zna nas bowiem bardziej niż my znamy siebie samych. W świetle Ducha
Świętego zobaczymy, czy siebie przeceniamy, czy też niedoceniamy.
Bóg, pokazując prawdę o nas samych, uczy akceptacji naszej
własnej osoby i jej prawdziwej miłości. Jeśli siebie zaakceptujemy
i pokochamy, to dopiero wtedy będzie nam łatwiej zmieniać w nas to,
co jest niepoprawne i złe. Miłość bowiem zawsze ma oczyszczający
charakter.
Pomóż w rozwoju naszego portalu