Nadciąga coraz szybciej wieczór bez gwiazd.
Nie wytrzymam tu dłużej. Wokół ani żywej duszy. Ile to czasu minęło, jak mnie tak poturbowali. Niewygodnie i jak by się nie poruszyć - z każdej strony coś uwiera. Sztywnieję z zimna. Spróbuję wstać i przejść się.
Jakaś złowroga cisza przenika wszystko. Co to? Słychać jakiś dziwny, metaliczny dźwięk, jakby ktoś grał na ogromnych cymbałach. O, gdyby tak zobaczyć człowieka! Ale tu nie ma nikogo. To zwieszające się długie metalowe pręty przy silnych podmuchach wiatru uderzają o jakieś porozrzucane żelastwa.
Dokąd wszyscy poszli?
Pomodlę się u Świętego Krzyża. Bóg pocieszy. Chryste, nie mogę niczego dojrzeć. Tak ciemno wokół. Pomału wyłaniają się jakieś kontury. Wśród ruin widzę rękę wzniesioną do góry. To Jezus leżący pod krzyżem chce mi coś powiedzieć. Czytam: SURSUM CORDA. I wiem już - pobędę tu i pocieszę Cię, Jezu. Przecież to wigilijny wieczór, a nikt nie wypatruje pierwszej gwiazdki! Nawet nie mam opłatka. Stare oczy tyle widziały i nic im niestraszne, ale teraz coś tak w środku ściska i łza jak groch toczy się do Twych stóp. Szli do Ciebie Królowie z pokłonem, gdy się narodziłeś. Dziś ja sam...
W ciszy wymarłego miasta gdzieś od rynku dochodzą ciche dźwięki rozstrojonego fortepianu i melodia kolędy Wśród nocnej ciszy, a potem Lulajże, Jezuniu. Pochylam się i z trudem wypowiadam: Życzę Ci, Jezu, byś w następną Noc Betlejemską, za rok, wrócił na swe miejsce i witał jak zawsze zdążających do Ciebie, i by ich było jak najwięcej. Ludzi o mocnych sercach. Ludzi pełnych wiary, nadziei i miłości.
Coraz słabiej i wolniej ręce w oddali przyciskają klawisze. Może to wszystko mi się zdaje...
Zrobiło się tak ciepło blisko serca. Wrócę do siebie i legnę przy kolumnie. Może i mnie ktoś odnajdzie. Przecież 300 lat mija, jak patrzyłem z wysoka na to miasto. Ja ocalałem i ono też powróci. Inne, ale jedyne, nasze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu