W formule życzeń, które składamy sobie w wigilijny wieczór w naszej rodzinie, znajdują się i takie, wypowiadane zwykle na zakończenie: obyśmy wszyscy doczekali następnej Wigilii. Jakby czas liczył się od Wigilii do Wigilii. Bardzo ważny jest dla ludzi ten moment obecności wszystkich właśnie w Wigilię świąt Bożego Narodzenia i zwykle głęboko przeżywa się, gdy kogoś z bliskich wtedy zabraknie, gdy wyjeżdża do rodziny współmałżonka, gdy ma dyżur w pracy, gdy musi pozostać za granicą, a szczególnie boleśnie, gdy już odszedł z tego świata na zawsze.
W tym roku w mojej rodzinie będziemy przeżywać brak Matki. Przez wiele lat w Wigilię byliśmy razem i trudno sobie wyobrazić to puste miejsce przy wigilijnym stole. Ten znak jej nieobecności będzie przecież jednocześnie znakiem naszej wiary, że Mama jest u Boga, znakiem potwierdzonym świadomością, że w tajemnicy świętych obcowania czujemy z nią wyraźny duchowy kontakt. Nie ustajemy w modlitwie za nią i wiemy, że ona też troszczy się o nas, tylko w inny sposób.
Pozwoliłem sobie na ten osobisty wątek dlatego, że taka sytuacja to problem tysięcy rodzin, które w ostatnim czasie utraciły swoich najbliższych, i podczas tegorocznej Wigilii będą przeżywać pustkę, jaka po nich zostaje, będą przeżywać gorycz straconej okazji, by powiedzieć, że bardzo ich kochają, że przepraszają, że dziękują za trud ich życia, za pocieszenie, za dobrą radę - za serce.
A w Polsce będziemy mieli w te święta jeszcze jedną wielką nieobecność - brak Jana Pawła II. Świętom, które my, Polacy, przeżywaliśmy, nieodłącznie towarzyszył przez wiele lat jego obraz: patrzyliśmy na Jana Pawła II podczas Pasterki transmitowanej przez telewizję, słuchaliśmy jego świątecznych wypowiedzi i życzeń kierowanych do wiernych, a na Nowy Rok z uwagą słuchaliśmy orędzia Urbi et orbi. Ten Papież był bardzo obecny w życiu całego naszego narodu, był tak prawdziwie, tak rodzinnie obecny w życiu całego Kościoła, co zresztą najlepiej ukazał jego pogrzeb, który poruszył glob.
Bardzo wielu ludzi było związanych z Janem Pawłem II w sposób bezpośredni. Są to przede wszystkim jego najbliżsi współpracownicy, przyjaciele, z którymi spotykał się zawsze na święta, a którzy specjalnie przyjeżdżali wtedy do Watykanu z Polski. To ojcowie paulini z Jasnej Góry, którzy od wielu lat zawozili Ojcu Świętemu na Wigilię jasnogórski opłatek. To górale, którzy przywozili ukochanemu Papieżowi kawałek Polski w postaci choinki. To siostry zakonne, które wspomagały Papieża swoją pracą i nieustanną modlitwą, przede wszystkim siostry, które mu usługiwały i które widziały miłość, jaką darzył osoby konsekrowane. To także my, kapłani, byliśmy związani z Janem Pawłem II. Wiedzieliśmy, że to ktoś nam bardzo bliski. Gdy jechaliśmy do Rzymu, zawsze bardzo czekaliśmy na osobiste spotkania z Ojcem Świętym. Nie trzeba było wielu starań - wystarczyło jedno słowo prośby, żeby dostać się do Papieża. Jan Paweł II doskonale pamiętał nasze nazwiska, pamiętał swoich wychowanków, a często też ludzi, z którymi tylko zetknął się na krótko, znał polskie konteksty. I wystarczyło jedno jego spojrzenie, żebyśmy wiedzieli, co mamy czynić, i żebyśmy czynili to z przekonaniem. A cóż powiedzieć o biskupach mianowanych przez Ojca Świętego, o kardynałach, których wyniósł do tej wielkiej godności w Kościele, o ludziach, którzy przejęli się nauczaniem papieskim i dziś okazują niezwykłą wdzięczność za jego posługę w Kościele powszechnym...
Cały naród polski wdzięczny jest ogromnie Janowi Pawłowi II za to, że zawsze tak bardzo podnosił na duchu wszystkich umęczonych, że zawsze tak serdecznie traktował swoją Ojczyznę. Mimo tylu upokorzeń, doznanych przez Polskę od różnych wrogów, od sąsiadów, Ojciec Święty zawsze pokazywał, że jest synem tego narodu, który zasługuje na szacunek innych społeczeństw. Wyrażał to w wielu swoich przemówieniach w trudnym okresie komunistycznym, a szczególnie w czasie stanu wojennego i transformacji ustrojowej. Był zawsze z nami.
Może my, Polacy, powinniśmy dziś uczynić jakieś swoiste mea culpa z tego powodu, że nie słuchaliśmy go do końca, że czasami miał prawo wypowiedzieć gorzkie słowa: - Ten naród czci mnie tylko wargami... Nie poczyniliśmy dostatecznego wysiłku, żeby usłuchać tego Papieża, wziętego spośród nas, i dostosować się do wymagań moralnych, jakie nam stawiał. Ale mamy jeszcze szansę. Ogromna spuścizna nauczania Jana Pawła II zawarta jest w dokumentacji tego wielkiego pontyfikatu. Sięgnijmy po nią. Teraz, kiedy go zabrakło, przemówi mocniej.
Wigilia to wszystko kumuluje, łączy, daje możliwość bardzo osobistych wspomnień, które towarzyszą człowiekowi przez całe życie. Serdeczna pamięć o bliskich powinna nas obligować do wykonania testamentu, jaki po sobie pozostawili. Wigilia 2005 powinna się łączyć z naszym narodowym rachunkiem sumienia z nauki tego wielkiego pontyfikatu. I przez wierność myśli Jana Pawła II powinna nas skłaniać do wierności jego następcy, Benedyktowi XVI, który Jana Pawła II bardzo szanuje.
Oby ta Wigilia i święta Bożego Narodzenia dały nam możliwość głębokiej zadumy nad treścią słowa „pamięć”, przynoszącego obrazy naszych ukochanych bliskich, którzy, choć odeszli, w takich chwilach są z nami, patrzą, przysłuchują się i - wszystko wiedzą lepiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu