"Jestem w klasie maturalnej i w czerwcu będę miała egzamin z historii, za którą wzięłam się ostro parę lat temu, i przynajmniej dla mnie od samego początku wojny było jasne, że Ukraina zwycięży" - przekonuje dziewczyna.
"Nawet przed rozpoczęciem wojny było dużo przesłanek, że jednak do niej dojdzie. Nie znaczy to wcale, że nie byłam zaskoczona tym, że rosyjscy okupanci wdarli się na nasze terytorium, bo byłam i to bardzo: mój czwartek 24 lutego miał wyglądać zupełnie inaczej. Miałam pisać klasówkę z ukraińskiego, do której się przygotowywałam, a na weekend byliśmy z przyjaciółmi umówieni na wyjście do kina" - relacjonuje.
"Teraz możemy jedynie do siebie pisać. Jesteśmy bardzo zżyci i ciężko jest nam w tej rozłące. Staramy się wzajemnie wspierać. Pocieszamy się nawzajem, gdy osiedle któregoś z nas jest bardziej bombardowane" - opowiada kijowianka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Najbardziej przerażają ją pożegnania, gdy ktoś nie jest pewien, że przeżyje.
"Tak było z moją przyjaciółką Tanią, która płacząc pożegnała się z nami na czacie. Po kilku godzinach, gdy pojawiła się w sieci, wszyscy się popłakali z radości, a ona powiedziała, że odczuwała nasze wsparcie i podziękowała mi za maskotkę, którą jej sprezentowałam na urodziny, ponieważ ratuje ją teraz w tym schronie" - wspomina.
Kilka osób z jej klasy wyjechało z Kijowa na zachód Ukrainy. Dwie osoby wyjechały za granicę i opowiadały, że droga do granicy była bardzo ciężka i podróż trwała pięć dni.
"Przez te pięć długich dni ich drogi wspieraliśmy się nawzajem" - podkreśla Nelly, dodając że przyjaciele bardzo za sobą tęsknią i na wszelkie sposoby starają się przybliżyć zakończenie wojny.
"Wczoraj Bogdan rozdawał chleb potrzebującym i zapytał też nas, czy ktoś nie potrzebuje, bo ma jeszcze 35 bochenków. Z mamą i siostrą zarejestrowałyśmy się w Peczerskim Oddziale Obrony Terytorialnej i codziennie kontrolujemy nasze osiedle. Zrywamy podejrzane znaki, sprawdzamy dachy oraz opuszczone mieszkania naszych sąsiadów. Kilka dziewczyn z klasy przyrządza posiłki dla wojskowych" - wylicza.
"Ostatnio zrozumiałam jedną rzecz. Wcześniej bardzo bałam się matury, a teraz już wiem, że nie tego się bałam. Maturę zdam. Jestem pewna. I na studia się dostanę. Już nawet wiem, że chcę zostać tłumaczem i jak Ludwik Zamenhof marzę, żeby ludzie nauczyli się rozumieć się wzajemnie" - mówi Nelly.
Z Kijowa Tatiana Artuszewska (PAP)