Drogi Panie,
Ten wołacz serdeczny być może przyprawi Pana o dreszcz
zgrozy, kiedy zorientuje się Pan, kto to taki umieścił swój podpis
na końcu tego listu. Ale cóż robić, sympatia nie jest zależna od
woli, a zresztą cóż wy, dziennikarze, i ja, Diabeł, nie uprawiamy
tego samego rzemiosła? Przecież układacie co dzień "nowiny", które
nie są takie nowe i "rozmaitości", które wcale nie są takie rozmaite.
Haftujcie w ten sposób zwiewne i złudne tkaniny, proponując swoim
współczesnym jako obraz życia coś, co jest tylko drukowaną i ilustrowaną
projekcją waszych urojeń, uprzedzeń, stronniczych sądów oraz skromnych
przebłysków własnej inteligencji.
W najlepszym wypadku pismo codzienne jest dziełem sztuki
jak wszystkie inne: połączeniem pewnego doboru rzeczy i sposobem
ich prezentacji. Drukujecie, aby imponować. Chwytacie czytelnika
w pajęczynę waszych sztuczek, aby skierować jego wzrok ku rozwiązaniom,
które wam są miłe. Ja sam nie robię nic innego, tyle że robię to
o wiele lepiej; zapytuję jedynie sam siebie, dlaczego w moim wypadku
to się nazywa nagannym "kusicielstwem", a w waszym "informacją" i
stanowi powód do szacunku dla waszych poczynań. Ten stan rzeczy jest
bez wątpienia wynikiem fałszywych sądów o mnie, sfabrykowanych przez
waszych księży przestraszonych odkryciem, że ludzie zaczęli bardziej
wierzyć we mnie niż w Innego (sam Pan rozumie o kim mowa).
Wy także uprawiacie kusicielstwo. Tak mało was obchodzi
rzetelne informowanie społeczeństwa, że w rezultacie wszyscy piszecie
to samo pismo. Wasze trzy "kanały" telewizyjne są audio-wizualną
wersją tego, co podał "Le Monde". Telewizja puszcza obrazeczki, a "Le Mode" dostarcza tekstu, tonacji, analizy i refleksji końcowej.
Prezentowane wydarzenia ukazują się w tym samym porządku, jaki ustaliło
to pismo i często słowa są te same. (...) Sam zaś "Le Monde" powiela
siebie od samego początku swojego istnienia.
(AndreM Frossard, 36 dowodów na istnienie diabła, "W
drodze", Poznań 1988; s. 5-6)
Pomóż w rozwoju naszego portalu