![](http://www.niedziela.pl/gifs/n200349_047.jpg)
Ludzie mówią: Nie daj się ogłupić mediom! Myśl samodzielnie...
Jadę w niedzielę na spotkanie z rolnikami, którzy od ponad 20 lat pielgrzymują w lipcu na Jasną Górę. Powinnam napisać, że jadę się spotkać z dziećmi rolników, bo to wyłącznie młodzi, rozpromienieni
i entuzjastycznie nastawieni do świata ludzie. Idą setki, głównie deszczowych w tym roku, kilometrów, niosąc z sobą to, co zawsze mnie ujmuje w pielgrzymkach: życzliwość, serdeczność, dobroduszność, bezpretensjonalność
oraz swoisty wdzięk. Moi rozmówcy są tym razem inni. Nazywają siebie „pielgrzymką trucicieli” albo „chodzącym zagrożeniem epidemiologicznym”. Żartują, że odważna ze mnie niewiasta,
skoro nie obawiam się podać im ręki. W pierwszej chwili nie bardzo wiem, o co im chodzi. - I chwała Bogu - słyszę tubalny głos księdza - inaczej pewnie uciekłabyś, gdzie pieprz rośnie.
I słyszę, co następuje: Mieli w trakcie wędrowania potężne zatrucie. 30 osób na 400 uczestników wylądowało w szpitalu pod kroplówką. Sanepid zareagował natychmiast, przeprowadził kontrolę, pobrał próbki,
zajrzał nawet do garnków i na wszelki wypadek... radził rozwiązać pielgrzymkę. Ludzie się uparli - chcą iść dalej. Lokalne gazety wyolbrzymiły rozmiar zdarzenia. Napisali, że hospitalizowano 200
osób. Zrobił się szum. Sensacja, afera i co tam jeszcze... Służby sanitarne ostrzegały każdą kolejną gminę przed nadciągającym niebezpieczeństwem. Gospodarze po wioskach odmawiali noclegów i poczęstunku,
ekspedientki w sklepach w panice zakładały maski i gumowe rękawice, ludzie kazali wycierać pielgrzymom buty w specjalne wycieraczki, dezynfekowali pomieszczenia, w których przebywali, wydzielali im miejsca
do nocowania. Ale nawet to czynione było niechętnie, na wyraźne polecenie zwierzchników. Ktoś opowiada, że gdy pogłaskał wiejskiego psiaka, usłyszał: - Nie dotykaj, bo zarazisz. Przewodnicy pielgrzymki
dopominali się od Sanepidu odpowiedzi na pytanie, co ich zaatakowało. - Sanepid nie wiedział. Chyba salmonella. Chyba... Ksiądz przewodnik jest pewny, że już się nie dowiemy, co to było. Ot, przykrość,
ale i nauka, doświadczenie, bardzo konkretny obraz Polski. Jakiś młodzian mówi filozoficznie, że skoro zaufaliśmy Chrystusowi, to trzeba takie sytuacje znosić z pokorą i uśmiechem. Łatwo powiedzieć, myślę
sobie. - Ważne jest - słyszę innego chłopaka - żeby pamiętać tylko tych, którzy nie przelękli się, nie odrzucili nas w taki manifestacyjny sposób, chcieli, jak co roku, ugościć. Co istotne
i ważne dla wszystkich zainteresowanych - nikt z hospitalizowanych nie wrócił do domu. Idą dzielnie. Cieszy ich, że za chwilę będą w Częstochowie. Nie mają żalu do przestraszonych ludzi, którym
naopowiadano bzdur o zarazie. Żal mają do dziennikarzy, którzy nawet nie przyjechali do nich porozmawiać. Wyssali wszystko z palca, zgodnie z brukową zasadą, że dobra jest tylko zła wiadomość.
Nie daj się ogłupić mediom. Myśl samodzielnie...
Pomóż w rozwoju naszego portalu