Reklama

Niedziela Wrocławska

Ratują polskie mogiły na Kresach

Przed nami uroczystość Wszystkich Świętych, w czasie której nawiedzamy groby naszych bliskich. Na cmentarzach pojawią się również wolontariusze zbierający datki na renowację nagrobków i ratowanie cmentarzy. Wśród nich będą wolontariusze ratujący polskie mogiły na Kresach.

Marzena Cyfert

Organizatorzy i uczestnicy spotkania

Organizatorzy i uczestnicy spotkania

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przy tej okazji wracamy do spotkania z red. Grażyną Orłowską-Sondej, prezesem Fundacji Studio Wschód, które odbyło się 27 października w Centrum Duszpasterskim Archidiecezji Wrocławskiej. Spotkanie zorganizowało Katolickie Stowarzyszenie Wychowawców oddział we Wrocławiu, wzięło w nim udział wielu wolontariuszy i sympatyków Kresów z całej archidiecezji wrocławskiej. Prelekcja pani redaktor i świadectwa wolontariuszy pokazały rozmach coraz bardziej znanej akcji „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”. – Nie trzeba się na Kresach urodzić, ani tam mieć korzeni, aby tę część naszej dawnej Ojczyzny mieć w sercu. Nie jestem Kresowianką, ale noszę w sobie miłość do Kresów – mówiła red. Grażyna Orłowska-Sondej.  


Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Rodzina Kresowa

Reklama

Uczestnicy spotkania poznali początki akcji pomocowej dla Kresów: – W tym roku minęło właśnie 20 lat, kiedy po raz pierwszy pojechaliśmy na cmentarz w Kołomyi. Jechaliśmy we wrześniu 2001 r. do rodaków z Kołomyi i nie wiedzieliśmy o potrzebie ratowania tamtejszych cmentarzy. Wieźliśmy dary, natomiast na miejscu, kiedy mieliśmy spotkanie z rodakami przy świeżo odzyskanym kościele, usłyszeliśmy od nich: „Dziękujemy za dary, bo bardzo ich potrzebujemy, ale prosimy przede wszystkim o pomoc dla naszego historycznego cmentarza”. W 2001 r. władze miejskie Kołomyi zdecydowały bowiem o likwidacji tej XVIII-wiecznej nekropolii, posadowionej na miejscu, w którym istniał cmentarz jeszcze w XIII wieku. Obecnie to centrum miasta, więc chciano tam zrobić park. Zareagowaliśmy na tę prośbę rodaków, choć nie wiedzieliśmy jeszcze jak ratować cmentarze. Polscy mieszkańcy Kołomyi zaprowadzili nas na ten cmentarz i mówili z żalem, że to wszystko zostanie zaorane, wielka polska historia. Po opublikowaniu materiału okazało się, że ludzie z Dolnego Śląska niesamowicie się zmobilizowali i zechcieli w tym ratowaniu cmentarza uczestniczyć. Zaczęliśmy zbiórkę, kwestowaliśmy na polskich cmentarzach, podobnie jak teraz. Udało nam się zebrać tyle, żeby cmentarz w Kołomyi ogrodzić. To był warunek do jego jego pozostawienia. Ogrodzenie było bowiem zdewastowane a prawie wszystkie wielkie groby otwarte. Porozrzucane trumny stanowiły przerażający widok. I przez 4 lata ratowaliśmy ten cmentarz, ucząc się przy okazji, jak to się robi. 26 września 2004 r. miało miejsce jego poświęcenie. Przyjechało dużo ludzi z Dolnego Śląska, niektórzy po raz pierwszy od czasu zakończenia wojny. Od tamtego czasu jeździmy do Kołomyi co roku. W miarę jak publikowaliśmy informacje o cmentarzu, zgłaszało się coraz więcej ludzi – potomków Kresowiaków, takich, którzy chcieli dzieło wesprzeć, ale również wielu samorządowców dolnośląskich. I powoli powstawała taka kresowa rodzina - opowiadała red. Orłowska-Sondej.

O tej grupie z Wrocławia będzie głośno na Ukrainie!

Reklama

Po zakończeniu prac w Kołomyi ówczesny proboszcz, który bardzo akcję wspierał, wypowiedział prorocze słowa: „O tej grupie z Wrocławia będzie jeszcze głośno na Ukrainie!” I rzeczywiście zaczęło być głośno. Do akcji przystępowali coraz to nowi ludzie a z Ukrainy napływały listy od księży i nauczycieli z informacjami o zdewastowanych cmentarzach. Po roku zebrała się lista ponad 100 cmentarzy. Praca nie była łatwa, ale pojawiła się duża grupa wolontariuszy. W najgorętszym czasie w 2009 r. podczas wakacji wolontariusze mieli do uporządkowania 6 cmentarzy. Pozyskali wtedy wielką życzliwość miejscowej ludności, stojącej na straży tych cmentarzy. Rodacy na Wschodzie cieszyli się z przyjazdu wolontariuszy z Polski, opiekowali się nimi. – Oni bardzo często mieszkali przy cmentarzach, patrzyli na to zniszczenie i żyli w takiej beznadziei. Gdy przyjechała grupa młodych ludzi z Polski, wniosła trochę przeświadczenia, że Kresy nie będą zapomniane. Do 2009 r. był jeszcze Drohobycz – dramatyczna sytuacja, bo tam w 2007 r. młodzi drohobyczanie, witając Nowy Rok, rozbili 60 najstarszych grobów. Ksiądz proboszcz załamał ręce, ale wiedział o nas, że już wyspecjalizowaliśmy się w ratowaniu cmentarzy, zaprosił nas i tam poskładaliśmy te potrzaskane płyty. A trzeba wiedzieć, że cmentarz w Drohobyczu to stary cmentarz, starszy niż Łyczakowski. Do Drohobycza w ostatnich latach nie jedziemy, bo tam już ludzie sami o to dbają, mają takie możliwości – mówiła red. Orłowska.

„Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”

Opowiedziała również jak zaczęła się akcja „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”. – Początki akcji to rok 2010 r. Pomógł nam w tym śp. kard. Henryk Gulbinowicz. Powiedział, że w akcję trzeba zaangażować uczniów, bo są potomkami Kresowian. I takim sposobem trzeba tymi nekropoliami zainteresować większą grupę osób. Tak też się stało. Nawiązaliśmy wtedy kontakt z Kuratorium Oświaty. Ówczesna Pani Kurator Beata Pawłowicz pochodziła z Kresów – po stronie mamy i taty miała korzenie kresowe, po stronie męża też korzenie z Sambora. Nie trzeba było jej do tego przekonywać. Była wierna tej akcji, bo przez 10 lat, gdy była kuratorem, pojawiała się na kresowych cmentarzach razem z wolontariuszami. Kuratorium ogłosiło akcję w szkołach i co chwilę jakaś szkoła się zgłaszała i dołączała do tej grupy. Na początku 2010 r. mieliśmy 37 cmentarzy pod opieką i ta liczba wzrastała w miarę propagowania tej idei. W 2017 r. pojechała już taka duża grupa – ponad 1000 uczniów, podobnie w latach 2018-2019. W sumie mamy aż 200 tys. wolontariuszy na Dolnym Śląsku – opowiadała red. Orłowska.

Reklama

Dzieci zaczęły zbierać symboliczne złotówki i znicze. W 2019 r. przyniesiono 200 tys. zniczy do magazynów. Zapalono je z pomocą wolontariuszy 1 listopada na większości cmentarzy. W 2020 i 2021 r. akcja została nieco wyhamowana przez pandemię. Należy podkreślić, że zbiórka zniczy to również akcja patriotyczna. Niektórzy chociażby w ten sposób chcą dołożyć swoją cegiełkę do opieki nad mogiłami, które zostały za naszą wschodnią granicą.

Jeśli nie my, to kto?

W chwili obecnej na liście do ratowania jest ponad 300 cmentarzy a możliwości nie są za duże. Na samej Ukrainie jest 150 nekropolii rozrzuconych m.in. w województwach: lwowskim, stanisławowskim, tarnopolskim.

– Kto raz tam pojechał i zobaczył te rozprute mogiły, zniszczone cmentarze, te wdeptane w ziemię groby, tego widoku już nigdy nie zapomni. Cały czas się przekonujemy, wożąc tam młodych ludzi, że warto. Długi czas jeździli z nami gimnazjaliści i oni byli najlepszymi wolontariuszami, dlatego że tak entuzjastycznie do tego podchodzili. Jak już stanęli nad tymi mogiłami, czy zmówili pacierz w kościele, w którym pradziadek brał ślub i zobaczyli, że teraz ten kościół jest taki, że tylko bociany na dachu pozostały, a czasem tylko krawędzie dachu, nigdy już tego nie zapomną. Przekazywali to później dziadkom, którzy bali się tam pojechać i zobaczyć. I to jest ta gwardia naszych wiernych wolontariuszy – podkreśla red. Orłowska.

Wolica, Hanaczów...

Reklama

– Wspominamy często naszą rodaczkę Anastazję Jankowską z Wolicy, która nam opowiadała, jak bardzo bała się pójść na cmentarz, bo tam pochowała 44 Polaków zamordowanych przez banderowców. Ona sama pochowała tych ludzi i została, aby pilnować cmentarza. Jedyna Polka, która mieszkała we wsi ukraińskiej. Bała się każdego dnia, że może jej się coś stać, ale stała na straży. Dożyła 96 lat. Poznała nas 10 lat przed swoja śmiercią i wtedy zaczęliśmy ją wspomagać. Postawiliśmy tabliczki na każdym pomniku, który ona przez te lata ze swojej pensji zafundowała. Na tabliczki nie było jej już stać. Przywieźliśmy je z Polski. A ona, już ociemniała pod koniec swojego życia, po kolei nam mówiła, kto gdzie spoczywa. Tak dobrze znała ten cmentarz. Tacy strażnicy też są na Kresach i należy im się ogromny szacunek, to oni nas uczą, jak trzeba się zachowywać – opowiadała pani redaktor.

Wspomniała też Hanaczów – wieś niedaleko Przemyśla, zniszczoną przez bandy UPA, w której w wyniku napadów zginęło 170 osób. Tam również była potrzeba upamiętnienia pomordowanych. Po uzyskaniu pozwolenia na miejscu został postawiony pomnik a na nim wyryto 170 nazwisk w języku polskim i ukraińskim. Na uroczystości poświęcenia pomnika obecni byli również Ukraińcy. Ci ludzie przed kamerami przeprosili za tych, którzy mordowali. – Można mieć żal, że nie stworzyliśmy dla naszych rodaków z Ukrainy warunków do repatriacji. Wielu z nich już odeszło, marząc o powrocie do Ojczyzny. Niektórzy płacząc, opowiadali, że byli już spakowani, chcieli wyjechać, ale nie mogli. Niektórzy opowiadali, że na kolanach by szli do Polski, gdyby ktoś ich zaprosił. Ale czy ta Polska na nich czeka? - pytała pani redaktor.

Akcja pomocy dotarła też do Kazachstanu. To tam w 1936 r. wywieziono z Ukrainy ponad 40 tys. Polaków. Część zmarła, więc tam pozostały ich mogiły. W 2019 r. ekipa udała się do miejsc, w których są największe skupiska ludności polskiej. Wolontariusze porządkowali cmentarze i uczyli się historii. Miejscowi Polacy to ludzie, którzy przeszli gehennę i marzą o powrocie do ojczyzny. Są wśród nich babcie, które pamiętają, jak ich wyrzucono z Ukrainy za to, że były Polkami. I całe życie marzyły o powrocie.

Kamieniec Podolski

Reklama

– W Kamieńcu byliśmy na otwarciu kościoła, który był katownią NKWD. W jego podziemiach zabijano naszych rodaków. Znaleziono tam mnóstwo ich szczątków. Nie znamy liczby i skali, ale ta historia jest przekazywana. Już niewielu jej świadków żyje, ale przekazują to sobie i pilnują tamtej historii. Wspominają, że cierpiało się za to, że ktoś miał książeczkę do nabożeństwa, że mówił po polsku, że się modlił. Na obrzeżach Kamieńca poznaliśmy miejsce, gdzie jest pochowanych ponad 3 tys. Polaków – tak zdewastowane i zarośnięte, że aż się chciało skrzyknąć ludzi do uporządkowania. Część tych ofiar z kościoła wywożono poza Kamieniec do dołów śmierci i oni tam w tych dołach spoczywają. Jest postawiona tablica przez oficera Wojska Polskiego, który pochodził z jednej z miejscowości niedaleko Kamieńca, ale miejsce jest bardzo zaniedbane – dzieliła się pani redaktor.

Świadectwa wolontariuszy

Artur Sułkowski uczestniczył w akcji pomocowej jeszcze jako uczeń. Bierze w niej udział od 12 lat. – Byłem jeszcze w gimnazjum, kiedy zacząłem pomagać. Ta działalność sprawiła, że w pewnym momencie zacząłem mieć wielu przyjaciół związanych z Kresami. Dla młodych jest to też atrakcyjne z tego powodu, że mogą połączyć przyjemne z pożytecznym. Mogą pracować na cmentarzu, poznać sąsiada, bawić się. Mogą też pozwiedzać. Ale jest to też lekcja pokory dla młodzieży, która mając wszystkiego pod dostatkiem, jedzie na Wschód i widzi, w jak trudnych warunkach żyją nasi rodacy. Uczniowie starają się też kierować do tych miejscowości, z których pochodzą. Ja np. dzięki programowi odnalazłem swoją rodzinę w Mościskach – dzieli się Artur Sułkowski.

Reklama

Bożena Magnowska z Obornik Śląskich uczestniczy w akcji od 2010 r. – Gdy myślę o Ukrainie, to myślę, że „Ukraina wciąga”. Być może dlatego, że jestem Kresowianką. Tata pochodzi z Wołynia, mama z okolic Lwowa. Pierwszy mój wyjazd był do Sokala, do ks. Andrzeja. Przepiękne doświadczenie, ale przede wszystkim bogata lekcja historii. Młodzież, która ze mną pojechała, jechała z przyjemnością, nie wiedząc jednak, jak wielką pracę mamy do wykonania. W czasie wyjazdu jest poznawanie historii, zwiedzanie, zawiązują się przyjaźnie, ale jest też bardzo ciężka praca. Pracujemy od rana do kolacji. Przy porządkowaniu nekropolii pierwsi wchodzą panowie z piłami, siekierami, kosami, żebyśmy w ogóle mogli się tam dostać. Jeden z ostatnich cmentarzy, który porządkowaliśmy to Czabanówka. Nawet nasz ksiądz proboszcz nie wiedział, że w tym miejscu w Czabanówce jest polski cmentarz. Odsłoniliśmy go trochę, choć nie do końca, bo wirus nam przeszkodził, ale wrócimy tam – zapowiada p. Bożena i apeluje: – Mamy zgodę na zbiórkę publiczną. Wolontariusze na Dolnym Śląsku będą z charakterystycznymi puszkami „Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia”. Mają identyfikatory. Jeżeli Państwo zobaczycie tych wolontariuszy, to prosimy o symboliczną złotówkę. Dla nas jest to wiele, bo potrzeb na Kresach jest naprawdę dużo. Tak samo prosimy o pomoc, gdy będą organizowane zbiórki żywności w placówkach oświatowych. Przyda się wszystko, co ma dużą datę przydatności do spożycia: makaron, konserwy, czekolady.

Pomoc żywnościowa

Pomoc materialna rodakom to drugi element akcji. Ludzie, którzy pozostali na Kresach, czekają na każdy sygnał z Polski. W ubiegłym roku w ramach akcji wyjechało 100 dorosłych osób, w tym roku – 180. Byli harcerze, studenci, nauczyciele i grupa samorządowców. – Kto bywa na Kresach, ten wie, że jest tam ogromna bieda. Nasi rodacy – ludzie, którzy dożywają swoich dni – najczęściej mają ok. 2 tys. hrywien, to niewiele ponad 300 zł renty. To są renty głodowe, bo żywność jest o wiele droższa niż w Polsce. Ludzie bardzo często nie mają co jeść. Widzimy to po darach, które wozimy. Zostawiamy paczki i pojawiają się pytania: A macie jeszcze coś? Mamy pod opieką 29 miejscowości, do których zawozimy produkty – parafie, polskie szkoły, ale po drodze rozdajemy jeszcze innym. Mamy taką wieś Aleksandrówka, do której jeździmy co roku od 18 lat. Zawsze na święta. Żywność na święta jest szczególnie oczekiwana, ale chodzi głównie o to, że to, co dostają, jest z Polski. Oni z szacunkiem i czułością to przyjmują, bo jest w nich ogromna tęsknota za ojczyzną. My się od nich uczymy tej wrażliwości. Ten wolontariat pomocy rodakom prowadzimy cały rok. Jesteśmy otwarci na to, żeby coś przyjąć, po to, by komuś na Kresach to przekazać. Jedzenie, które jest na wagę złota. Teraz zaś na wagę złota są znicze – mówi p. Orłowska-Sondej.

28 października wolontariusze wyjechali kilkoma busami z zebranymi zniczami, by je zapalić w miejscach, które były porządkowane. Trasa przebiega po całej Ukrainie a docelowo zmierza do Żytomierza.

2021-10-31 08:49

Ocena: +6 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Być skałą

Niedziela Ogólnopolska 8/2016, str. 22-23

[ TEMATY ]

święto

katedra

Włodzimierz Rędzioch

Katedra jest znakiem ciągłości. Nie jest ważne, kto na niej zasiądzie. Piotr nie stał się skałą ze względu na osobiste przymioty, lecz z mocy ustanowienia Bożego, czyli stał się tym, czym nie był według krwi i ciała

Święto Katedry św. Piotra w Rzymie obchodzone było już w III wieku. Z przekazów późniejszych, dotyczących lat trzydziestych IV stulecia, dowiedzieć się możemy, że obchodzone było 22 lutego. Kościół skupiał się w nim na szczególnej więzi, jaka łączyła Piotra z Chrystusem, będącej źródłem prymatu Apostoła i jego następców. Treści obchodów nie wiązano jeszcze z żadnym materialnym atrybutem tej władzy. Ważny był sens obchodów, który wyrażał powszechne przekonanie, że Stolica Piotrowa jest znakiem jedności Kościoła. Papież św. Damazy polecił zawrzeć to w słowach umieszczonych na watykańskiej chrzcielnicy: „Una Petri sedes, unum verumque lavacrum”.
CZYTAJ DALEJ

Wałbrzych. Znamy datę uroczystości pogrzebowych ks. Sebastiana Makucha

2025-02-19 13:26

[ TEMATY ]

Wałbrzych

diecezja świdnicka

Nowa Ruda ‑ Słupiec

śmierć kapłana

ks. Sebastian Makuch

Archiwum prywatne

Ks. Sebastian Makuch w dniu święceń prezbiteratu

Ks. Sebastian Makuch w dniu święceń prezbiteratu

W 35. roku życia i 10. roku kapłaństwa, 14 lutego br. zmarł ksiądz podporucznik Sebastian Damian Makuch, wikariusz parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Wałbrzychu.

Przebieg uroczystości pogrzebowych:
CZYTAJ DALEJ

Watykan/ Kardynał Krajewski o stanie papieża: wiemy to, co mówią lekarze

2025-02-22 22:11

[ TEMATY ]

kard. Krajewski

Urszula Buglewicz/Niedziela Lubelska

Papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski, jeden z najbliższych i najbardziej zaufanych współpracowników papieża Franciszka, powiedział, że o jego stanie dowiaduje się od lekarzy i nie wie nic więcej. W sobotę Watykan poinformował o pogorszeniu się stanu zdrowia papieża; o kryzysie oddechowym, podaniu tlenu i transfuzji krwi.

Kardynał Krajewski, który jest prefektem Dykasterii ds. Posługi Miłosierdzia oświadczył włoskiej agencji Ansa: "Nie mogę nic powiedzieć, my nie wiemy nic więcej od tego, co mówią lekarze".
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję