Padam przed Tobą na kolana
w pokorze składam Ci
me zwyczajne szare dni
swoją słabość
nieudolność
grzeszne myśli
niecne czyny
burze namiętności
regularną wojnę dobra ze złem
która toczy się we mnie
wszystkie wzloty i upadki
oraz gorycz samotności
i niezrozumienia
niewykonaną pracę
spotkania bez celu
puste ręce i gesty
przysięgi niespełnione
zamarły uśmiech na ustach
a także uwięzione w gardle słowa przebaczenia
i cały ból ducha niezmierzony
Jakże jestem szczęśliwa
składając to wszystko u Twych stóp
Ty jeden mnie zrozumiesz
boś Ty mój Król i Bóg
moje zło przemienisz w dobro
z szarych dni ułożysz bukiet róż
niczym konwie winem
obfitością darów
napełnisz puste ręce i serce
by wraz z Tobą
mogły obdarzać świat
25 grudnia 2001 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu