Prezydent Putin obiecał, że będzie ścigał czeczeńskich terrorystów "nawet w wychodku". Wygląda na to, że czeczeńscy bojownicy ścigają najeźdźców nawet na sali operacyjnej. Kilka dni temu w Mozdoku
nieznany sprawca wysadził w powietrze szpital dla rosyjskich żołnierzy. W szpitalu przebywało 150 osób i trwały operacje. W wyniku ataku zginęło co najmniej
50 osób.
5 lipca w Moskwie 16 osób zginęło na koncercie rockowym, sprawczyniami były dwie młode samobójczynie. Miesiąc wcześniej na granicy z Czeczenią zginęło 17 osób, gdy samobójczyni
wysadziła autobus z rosyjskimi lotnikami. W maju pod Groznym zginęło 59 osób, gdy dwaj zamachowcy wjechali ciężarówką wypełnioną materiałami wybuchowymi do siedziby rosyjskich służb
specjalnych. 10 lipca w Moskwie młoda kobieta usiłowała wysadzić restaurację, zginął jedynie pirotechnik.
Oto niepełna i otwarta lista zamachów i ofiar przypisywanych nie bez racji czeczeńskim bojownikom. Lista gwałtów i mordów dokonywanych przez Rosjan na cywilnej ludności
Czeczenii jest równie długa i równie tragiczna. Rosja już wielokrotnie była krytykowana przez Zachód za gwałcenie praw człowieka, za ludobójstwo. Za to wszystko
pełna odpowiedzialność przed Bogiem i historią spada na prezydenta Putina. Niewielka jest bowiem nadzieja, że stanie on przed haskim Trybunałem jak Slobodan Miloszević.
Druga wojna w Czeczenii utorowała mu drogę do prezydentury w Rosji.
5 października odbędą się wybory prezydenckie w Czeczenii. Ich wynik jest równie łatwy do przewidzenia, jak wynik marcowego referendum w sprawie konstytucji. Jedynym kandydatem
w wyborach jest Kadyrow, marionetka Kremla, tamtejszy Bierut. Czeczeńskie samobójczynie głosują przy pomocy dynamitu. Kartka wyborcza okazała się bowiem nieskuteczna. Czeczeni wybrali na prezydenta
Maschadowa, ale Kreml nie chce z nim rozmawiać.
Czeczeni nie mają tradycji terrorystycznych. W latach 90. dwukrotnie stawili Rosji opór w otwartym polu. Za pierwszym razem wygrali, za drugim sromotnie
przegrali. To spowodowało, że sięgnęli po broń słabych i zdesperowanych, po ślepy terror. Tego nie wolno zaakceptować. Nawet święte prawo do własnej ojczyzny, nawet najokrutniejsze zbrodnie
Rosjan nie usprawiedliwiają zamachów samobójczych na ulicach Moskwy.
Rząd rosyjski szuka winnych aktów terroru w górach Kaukazu, obarcza za nie winą Maschadowa i Basajewa. Ale osoby współodpowiedzialne za te zbrodnie są dużo
bliżej - na Kremlu. I na Kremlu są klucze do pokoju.
Pomóż w rozwoju naszego portalu