Nie gniewaj się,
że do Was piszę
ten list polecony.
Zbliża się dzień
świętego Krzysztofa
- patrona kierowców.
W ten dzień zwykle
poświęca się pojazdy.
Wtedy niedowiarki mówią:
Trzeba jechać samochodem
na przegląd do mechanika,
a nie do święcenia.
Woda święcona mu pomoże
jak umarłemu kadzidło.
Durak Fortepianowicz.
Takiemu to nic nie pomoże:
Ani woda, ani kadzidło.
Przecież ja,
gdy poświęcam samochód,
to nie modlę się za samochód,
tylko za kierowcę,
za przechodniów,
za pasażerów.
Lubię, gdy mój pan Włodek,
zanim ruszy samochodem,
przeżegna się i mówi:
Pod Twoją obronę...
Wiem, że ta chwila wyciszenia,
skoncentrowania się
i modlitwy
pomaga każdemu kierowcy.
Ci, którzy się modlą,
na pewno zachowują
przepisy drogowe,
a jeśli się zapomną
albo się zdenerwują,
to się z tego spowiadają.
Z takimi mogę
spokojnie jechać.
Nikt nie chce
wypadku drogowego.
Wypadek jest naprawdę
jakąś tajemnicą.
Są wypadki zawinione,
świadome.
Jechać po pijanemu.
Jechać z zabawy
i popisywać się.
To czynią małolaty.
Synkowie, którym tata
pozwoli wyjechać bmw.
Każdy krzyż za rowem,
na drzewie
jest historią nieszczęścia,
niestety, często spowodowanego
grzechem zaniedbania,
braku wyobraźni,
bezmyślności
i braku odpowiedzialności.
Dlaczego piszę o tym do Was,
Agusiu z Oleńką?
Bo Oleńka nie ma już taty,
a Ty nie masz męża Radka.
Nie chcę, Agusiu,
przywracać Ci bólu,
ale ponieważ sama mi tłumaczysz,
jakie to są dziwne ludzkie drogi,
przypomnę to czytającym
Listy polecone.
Było to 20 maja 2000 r.
Jechaliśmy na bierzmowanie
do Sochaczewa.
Stoi tir, stoi ciężarówka,
a na drodze do Kompiny
leży człowiek.
Jest policja i pogotowie.
Pytam lekarza:
- Żyje?
- Nie, zmarł.
- Panie władzo,
chcę go rozgrzeszyć
i udzielić ostatniego
namaszczenia. Mogę?
- Proszę.
Pojechałem, bo musiałem
zdążyć na bierzmowanie.
Potem był telefon "zapłakany".
- To ksiądz udzielił
namaszczenia mojemu mężowi,
który zginął pod Kompiną?
- Tak.
Potem tylko płacz.
Poznałem Ciebie, Agusiu,
i Twą Córę Oleńkę.
Miała wtedy cztery latka.
- Agusiu, jak to się stało?
- Radek dzwonił do mnie z komórki:
- Wyjedź po mnie - do Kompiny.
Nagle trzask, przerwało,
chyba coś się stało.
Jechałam szybko.
Dojechałam.
Ludzie mi powiedzieli,
że biskup go namaścił.
Proszę księdza,
on nie wyszedł z domu
bez przeżegnania.
On obchodził pierwsze piątki,
dlatego Pan Bóg
przysłał księdza biskupa.
- Nie płacz, Agusiu,
bo Ola będzie płakać.
- Księże, Bóg jest Miłosierny!
Ja wiem.
Ja też wierzę.
- Niech będzie uwielbiony!
Pocieszam Cię, Agusiu,
jak umiem.
Ucałuj Oleńkę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu