Reklama

Fakty

Nasi w Babilonie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W końcu tygodnia zjadą do Warszawy chętni do współpracy z nami w Iraku. Polska będzie zarządzać sporą połacią tego kraju między Bagdadem a Basrą. W tej części Iraku mieszkają przede wszystkim szyici. Są tu święte miasta islamu Nadżaf i Karbala oraz ruiny starożytnych miast - Babilonu i Ur. No i upały sięgające latem 50 stopni w cieniu. Polska pośle do Iraku swoich żołnierzy i policjantów. W czasie warszawskiej konferencji okaże się, kto jeszcze będzie służyć pod rozkazami generała Tyszkiewicza.
Decyzję o udziale w wojnie z Irakiem, a następnie o udziale w administrowaniu tego kraju polski rząd podjął bez mandatu ONZ i NATO. To zrodziło poważne problemy i naraziło nas na nieporozumienia z europejskimi partnerami. Gorzej jednak, że decyzje te podjął rząd bez mandatu Sejmu oraz bez wyjaśnienia opinii publicznej motywów swego postępowania. A to nazywa się arogancją władzy. W tym się kryje przekonanie, że rząd wie lepiej.
I nawet jeśli nasza obecność w Iraku przyniesie same korzyści dla mieszkańców tego kraju i dla nas, to nie usprawiedliwi to takiego postępowania rządu. Nie może być tak, że o sprawach najważniejszych, czyli o wojnie i pokoju, życiu i zdrowiu polskich obywateli decyduje kilku ministrów. Nawet posłowie opozycyjni są tak bardzo zajęci swymi sprawami, że nie zaprotestowali, gdy rząd o nich zapomniał. Skoro tak, wyborcy mogą zapomnieć o posłach.
Dialog ze społeczeństwem i uzyskanie przynajmniej przyzwolenia jest konieczne, gdyż polski rząd podjął ryzykowną grę, która może zakończyć się zarówno sukcesem, jak i porażką. Jeśli nasza wyprawa do Iraku zapewni w tym kraju ład i dobrobyt, pozycja międzynarodowa Polski ulegnie wzmocnieniu. Zarazem Polska może stracić wiele w oczach świata, jeśli nie poradzi sobie z tamtejszymi, skomplikowanymi problemami. Polska opinia publiczna powinna być przygotowana na oba warianty rozwoju sytuacji. Niestety, polski rząd nie przygotował jej na żaden.
Nie jestem krytykiem ryzykownych decyzji. Przeciwnie, uważam, że w naszym położeniu na mapie Europy musimy prowadzić politykę wyrazistą. Jeśli będziemy siedzieć cicho, to staniemy się przedmiotem decyzji mocarstw. Nie boję się więc ani wyprawy do Iraku, ani konfliktu z Francją. Polska nie ma stałych przyjaciół, ma tylko stałe interesy. Póki nasze interesy zaspokaja sojusz z Ameryką, bądźmy z Ameryką. Jeśli nasze interesy lepiej zagwarantuje Francja, bądźmy z Francją. Chodzi mi tylko o to, żeby hasło: Nic o nas bez nas obowiązywało także w stosunkach między rządem a obywatelami. Tym różni się bowiem nasza tradycja od rosyjskiej, demokracja od dyktatury.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bóg jest obok

2025-01-21 14:55

Niedziela Ogólnopolska 4/2025, str. 68-69

[ TEMATY ]

wiara

świadectwo

Bliżej Życia z wiarą

Archiwum pywatne

O życiu po stracie nienarodzonego dziecka i zawierzeniu Bogu opowiada Małgorzata Warot-Bączek, mama Aniołka i Łucji, w rozmowie z Angeliką Kawecką.

Bycie dziś chrześcijanką w świecie to niełatwe zadanie. Skąd pomysł, żeby obok życia rodzinnego, pracy zawodowej pokazywać w sieci także swoją duchowość?
CZYTAJ DALEJ

Bp Sobiło: na wojnie wielu Ukraińców odnajduje drogę do Boga

2025-01-23 16:11

[ TEMATY ]

Ukraina

wojna

bp Jan Sobiło

Karol Porwich/Niedziela

Bp Jan Sobiło

Bp Jan Sobiło

„Wciąż przychodzą nowi ludzie i proszą o przybliżenie im Chrystusa” - mówi bp Jan Sobiło, który posługuje w Zaporożu. Wyznaje, że wiele osób przyszło do Kościoła dzięki otrzymywanej pomocy humanitarnej. „Często słyszę, że właśnie w tym widzą zaproszenie dane im przez Boga do życia wiarą i wyznają, że w mrokach wojny przeżyli nowe narodzenie” - mówi Radiu Watykańskiemu biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej.

Bp Sobiło mieszka na stałe w Zaporożu przy sanktuarium Boga Ojca Miłosiernego. Jest to jeden z jubileuszowych kościołów na Ukrainie. Jak mówi, sytuacja w mieście jest tragiczna i cały czas się pogarsza.
CZYTAJ DALEJ

Helena Kmieć. Dziewczyna, która stała się wzorem

2025-01-23 21:20

Fundacja Heleny Kmieć

24 stycznia przypada ósma rocznica śmierci, tragicznej śmierci Heleny Kmieć, służebnicy Bożej. W rozmowie z ks. Łukaszem Aniołem SDS, duszpasterzem Wolontariatu Misyjnego "Salvator" przybliżamy osobę tej młodej wolontariuszki misyjnej, a także rozmawiamy o tym, jak staje się ona wzorem do naśladowania na młodych ludzi.

Helena Kmieć pochodziła z Libiąża, mieście w Małopolsce, ale sympatyzowała z Ruchem Młodzieży Salwatoriańskiej i była zaangażowana w działania Wolontariatu Misyjnego "Salwator". - W 2012 roku nawiązała ona z nami kontakt i stała się wolontariuszką naszego wolontariatu misyjnego. Pomimo swojego młodego wieku, była osobą bardzo ambitną, pracowitą, zaangażowaną, a przede wszystkim była głęboko wierząca. Angażując się w nasz wolontariat postanowiła wyjechać na wolontariat do Boliwii - podkreśla ks. Anioła, przywołując tragiczny moment śmierci młodej misjonarki. - Była tam bardzo krótko, dopiero, co rozpoczęła swoją posługę misyjną. 24 stycznia 2017 roku dwóch napastników weszło do ochronki, gdzie posługiwała Helena. Jeden z nich zaatakował ją nożem, zadając jej 14 ciosów nożem.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję