Przeciwnicy tradycji narodowych
Przez dziesięciolecia rządów komunistycznych w Polsce zajadle walczono z tradycjami narodowymi, na czele z tak ważną dla Polaków rocznicą 3 Maja, wielkiego narodowego święta. Już 3 maja
1946 r. doszło do niezwykle brutalnego stłumienia manifestacji tysięcy osób protestujących przeciwko wprowadzonemu przez władze zakazowi świętowania 3 Maja w miejscach publicznych. Jak przypomniał
Szczepan Surdy w świetnym rocznicowym tekście o znaczeniu Konstytucji 3 Maja - Wolność i zgoda (Nasz Dziennik z 2-4 maja): "Polała się krew. W wielu miastach do uczestników narodowych
manifestacji strzelali wspólnie «towarzysze broni»: polska komunistyczna bezpieka i sowieckie NKWD!". Dziś w niepodległej Polsce świętujemy tę tak wspaniałą majową rocznicę. Niemniej
okazuje się, że są liczne osoby, i to w bardzo wpływowych mediach, którym zależy na pomniejszeniu znaczenia Konstytucji 3 Maja i wielkiego narodowego święta. Nieprzypadkowo należy do nich
redakcja Gazety Wyborczej, tak licznie gromadząca dzieci dawnych komunistycznych funkcjonariuszy, od A. Michnika po D. Warszawskiego. Właś-nie w Gazecie Wyborczej, w jej numerze z 2-4 maja
w dość szczególny sposób, uczczono święto 3 Maja, zamieszczając na czołowym miejscu pierwszej strony gazety szydzący z patriotyzmu wiersz Patryota z 1889 r., z odpowiednimi zwrotami
w stylu: "Niechaj śmierdzi, jak śmierdziało, Byle tylko narodowo!". Wiersz, napisany przez Kazimierza Przerwę-Tetmajera, atakował jako rzekomy wyraz narodowego zacofania prozachodni snobizm, z którym
wystąpił Stanisław Szczepanowski, znany galicyjski ekonomista, społecznik, redaktor Słowa Polskiego. Przypomnijmy, że swego rodzaju groteską było oskarżanie o zacofanie i propagowanie "narodowego
zaduchu" właśnie Szczepanowskiego, pioniera przemysłu naftowego w Galicji, po studiach ekonomicznych i chemicznych w Anglii i Francji, przez dziesięć lat pracującego jako ekspert naukowy
w brytyjskim ministerstwie do spraw Indii, później m.in. posła do parlamentu wiedeńskiego. Wielki polski patriota - Stanisław Szczepanowski znał Europę i świat o wiele lepiej od atakującego
go wierszem Tetmajera. Dziś Gazeta Wyborcza akurat w czasie wielkiego narodowego święta odgrzała jednak niefortunny wiersz-atak Tetmajera, by przyłożyć polskim patriotom w dniu ich narodowego
święta.
W tymże numerze Gazety Wyborczej znajdujemy inny, dość szczególny, przykład "uczczenia" święta 3 Maja. Autor sążnistego tekstu Później z tym 3 maja! - Włodzimierz Kalicki przekonuje: "Na Konstytucję
3 maja 1791 r. zwykliśmy patrzeć jak na triumf narodowej mądrości. A może bez niej uratowalibyś-my państwo, uniknęlibyśmy XIX-wiecznej martyrologii, cywilizacyjnej zapaści rozbiorów?". Kalicki
przekonuje, że uchwalenie Konstytucji 3 Maja było błędem, niepotrzebnym wyzwaniem wobec Rosji. Jego zdaniem, król Stanisław August lepiej zrobiłby, gdyby odegrał rolę "świadomego hamulcowego reform".
"Mógł - pisze Kalicki - wbrew swym uczuciom sabotować je (reformy - J. R. N.), mógł cynicznie wyprzedawać suwerenność, mógł nie dopuścić do rozpoczęcia Sejmu Wielkiego albo długo odwlekać jego inaugurację".
A dzięki takiemu hamowaniu i "wyprzedawaniu suwerenności" po latach Polska rzekomo doczekałaby się lepszej koniunktury. Kalicki nie zastanawia się, jak bardzo zapłacilibyśmy wszyscy za to
grzęźnięcie w błocie moralnym, za cyniczne godzenie się z "wyprzedawaniem suwerenności", ani nad tym, że właśnie Konstytucja 3 Maja była tym przełomem, który zasiał ziarna patriotyzmu na
trwałe w Narodzie, zapoczątkował duchowe "odrodzenie w upadku".
O ileż lepiej rozumiał to od publicysty Gazety Wyborczej znakomity historyk z odległych Stanów Zjednoczonych Robert Howard Lord (1885-1954), autor monumentalnego dzieła Drugi rozbiór Polski.
Pisał w nim: "Dzieło Sejmu Czteroletniego, wielkość charakteru jego przywódców, szlachetny entuzjazm i głębokie nadzieje tego okresu, Konstytucja 3 Maja (...) - wszystko to miało stać się dziedzictwem
stanowiącym bezcenny skarb wartości duchowych, z którego naród, utraciwszy niepodległość, mógł czerpać wiarę w siebie i lepszą przyszłość. Powołując się na tragiczne, lecz uszlachetniające
doświadczenia, późniejsze pokolenia mogły dowieść sobie i całemu światu, że naród polski nie zasłużył na los, jaki go spotkał. Tak więc, sądzę, że patrioci z 1788 r. dobrze przysłużyli
się ojczyźnie. Nie udało im się ocalić Polski - być może nikt nie mógł tego wówczas uczynić - lecz ocalili poczucie narodowej tożsamości i duchowe życie społeczeństwa polskiego, co było mimo wszystko
sprawą o wiele ważniejszą".
Przypomnę tu, że podważaną dziś w Wyborczej Konstytucję 3 Maja wysławiało w XVIII i XIX wieku wielu zagranicznych polityków i intelektualistów. Brytyjski polityk i pisarz
polityczny lord kanclerz Henry Brougham nazwał reformy Sejmu Czteroletniego "doskonałym wzorem najtrudniejszej reformy". Sławił Konstytucję 3 Maja Friedrich Raumer, jeden z najwybitniejszych historyków
prus-kich, nazywając ją "dziełem pięknym i rzadkim", stworzonym w tak okropnym położeniu. Nawet Karol Marks zdobył się na wyjątkowo ciepłe pochwały pod adresem tej Konstytucji, akcentując, że
historia świata "nie zna żadnego innego przykładu podobnej szlachetności szlachty", i to, że: "Przy wszystkich swoich brakach konstytucja ta widnieje na tle rosyjsko-prusko-austriackiej barbarii
(mitten in der russisch - preussisch - österreichischen Barbarei) jako jedyne dzieło wolnościowe (als das einzige Freiheitswerk), które kiedykolwiek Europa Wschodnia stworzyła".
"Awanturnik" Chrobry
Pomniejszający tradycję narodową, "Europejczycy" idą dosłownie "na całość" w walce o odpowiednie "odbrązowienie historii Polski", tak aby "uwolnić nas" od kultu jej wielkich postaci jako "niepotrzebnego
balastu". Nader typowy pod tym względem jest tekst Jana Wróbla: Mitologia Najpierwszej Rzeczypospolitej, drukowany we Wprost z 4 maja. Autor stara się najpierw podważyć znaczenie Konstytucji
3 Maja jako naszego mitu, bo Konstytucja "nigdy nie weszła w życie", a przy tym niepotrzebnie sprowokowaliśmy Rosjan. Bo Konstytucja kończyła polskie sprawy, zamiast je zapoczątkować. Przy okazji
Wróbel rozprawia się z innymi polskimi "mitami", najwięcej miejsca poświęcając negatywnemu "odbrązowianiu" postaci Bolesława Chrobrego. Krytykując jego kult jako tego, który "bił sąsiadów", Wróbel
pisze: "Kiedyś należało widzieć w słowach niemieckiego kronikarza Thietmara o «pysze» Bolesława przejaw germańskiego zakłamania. Dziś wszakże wypada je potraktować jako trzeźwą ocenę
sytuacji. Przecież Bolesław bez potrzeby wdał się w niekończące się wojny z cesarzem niemieckim (...) sojusz Polski z cesarstwem był warunkiem pomyślności państwa Piastów, czego Bolesław
zdawał się nie rozumieć. Tymczasem polscy dziejopisowie, począwszy od Gala Anonima, sławią awanturnika".
Można podziwiać swadę, z jaką "Europejczyk" z postkomunistycznego Wprost zmienia fakty historyczne. Dziś dla różnych "Europejczyków" Niemcy - najpotężniejsze państwo w Unii Europejskiej
są rzekomo naszym najlepszym "adwokatem". Zgodnie z taką tezą odpowiednio próbuje się zafałszować historię. Bolesław Chrobry śmiał przed stuleciami walczyć przeciwko Niemcom, a więc był "awanturnikiem".
Ba, zdawał się nie rozumieć, iż sojusz Polski z cesarzem był jakoby "warunkiem pomyślności państwa Piastów". Tyle że cesarz Niemiec wcale nie chciał z Polską sojuszu, lecz jej hołdowniczego
uzależnienia. I dlatego wszczynał kolejne najeźdźcze wojny z Polakami. Dodajmy, że początkiem zakłóceń wzajemnych stosunków polsko-niemieckich był zorganizowany na Bolesława zdradziecki zamach
w Merseburgu po spot-kaniu z cesarzem Henrykiem. Przedstawiany przez autora Wprost jako rzekomy awanturnik, Chrobry zyskał w prawdziwie naukowej obszernej biografii Stanisława Zakrzewskiego
ocenę: "Chrobry był jednak zanadto trzeźwym politykiem i miał w stosunkach zewnętrznych stosować zasadę kompromisu: nie stawiał przeto na kartę ni-czego tam, gdzie go mogła spotkać katastrofa".
Tak sceptyczny skądinąd i mało skory do entuzjastycznych pochwał historyk, jak stańczyk Michał Bobrzyński, pisał o Chrobrym z emfazą, wysławiając jego "świetnie umyślone" urządzenie państwa:
"Objąwszy dziedzictwo objął jednak mądrą politykę ojca, a siłą swego geniuszu nieskończenie ją podniósł i niedościgłe jej zakreślił granice i cele". Współczesny historyk - prof. Jerzy Strzelczyk
akcentował w wydanej w 1999 r. monografii zasługę Chrobrego jako tego, który zespolił wszystkie podległe mu ziemie w jeden organizm polityczny "przede wszystkim poprzez nadanie mu
jednolitej struktury wewnętrznej, zatem poprzez objęcie poszczególnych ziem jednolitym systemem grodowym". Zrobił to "awanturnik" Chrobry! Prof. Strzelczyk wychwalał "ogromny wysiłek organizacyjny" Chrobrego
przy budowie i umacnianiu grodów. Warto wspomnieć również o ogromnej przenikliwości politycznej Chrobrego, która pozwoliła mu na wspaniałe wykorzystanie swoistych "pięciu minut" dziejowych dla
Polski. Myślę tu o wykorzystaniu przez Chrobrego krótkotrwałego panowania wyjątkowo przychylnego Polsce cesarza Ottona dla zdobycia dzięki niemu polskiej niezależności kościelnej od Magdeburga. Miało
to ogromnie korzystne znaczenie dla Polski. Przypomnijmy, że Czechy, od których przyjęliśmy chrzest później, na próżno aż 344 lata starały się, zanim uzyskały wreszcie dla siebie niezależność kościelną
od Niemiec (w 1344 r.). Chrobry zapewnił ją Polsce już w sławnym 1000 roku. Nieodżałowany Paweł Jasienica pisał o gromionym przez autora Wprost jako "awanturniku" królu: "(...) już w wieku
XII - pamięć o Bolesławie Wielkim zaliczała się do czynników jednoczących naród i państwo. Na zawsze pozostało wspomnienie o królu, który władał od Bałtyku po Karpaty, od Szczecina po Gdańsk,
od Bugu aż po górny brzeg Łaby (...). Naród pamiętał, (...) jaki stan rzeczy panował za Bolesława. To wspomnienie stanowiło wartość ogromną, gdyż w czasach późniejszych określało zrozumiały
dla wszystkich cel polityczny. Epoka Bolesława Chrobrego zostawiła narodowi w spadku poczucie włas-nej wartości". Podważając tę wartość i postać wielkiego króla, publicysta postkomunistycznego
Wprost Jan Wróbel faktycznie upowszechnia idee narodowego nihilizmu i masochizmu. Redakcja Wprost przedstawia go m.in. jako "autora podręcznika do nauki historii w liceach". Można sobie wyobrazić,
jakie "prawdy" o historii Polski mogą zaczerpnąć uczniowie z historii jego pióra.
* * *
Spotkania z prof. Jerzym Robertem Nowakiem:
11 maja godz. 12.15 - Jelenia Góra, aula nr 5,ul. Kopernika 1.
12 maja godz. 17.00 - Bolesławiec, kino "Forum".
13 maja - Lwówek Śląski, Ratusz - Sala Rycerska.
14 maja godz. 17.00 - Wałbrzych, sala przy kościele Aniołów Stróżów, ul. Moniuszki.
15 maja po Mszy św. - ok. godz. 18.30 - Lubań Śląski, Kościół Serca Jezusowego na os. piastowskim.
16 maja po Mszy św. - ok. godz. 19.00 - Zgorzelec, Dom Górniczy "Kubuś", ul. Armii Krajowej 10.
17 maja - Kłodzko, Ośrodek Kultury, plac Jagiełły.
19 maja godz. 17.00 - Łomża, Katolickie Liceum Ogólnokształcące, ul. Sadowa 12.
21 maja godz. 18.00 - Wrocław, kościół Świętych Piotra i Pawła, ul. Katedralna 4.
22 maja godz. 19.00 - Namysłów, kościół Świętych Piotra i Pawła, ul. Kościelna 3.
Pomóż w rozwoju naszego portalu