Wielu ludziom św. Hubert, uznawany od stuleci za patrona myśliwych, kojarzy się z knieją, odgłosem trąbki myśliwskiej, trzaskiem gałęzi łamanych przez uciekającego zwierza. Według legendy, podczas polowania św. Hubert ujrzał dorodnego jelenia ze świetlistym krzyżem pośród poroża. Zwierzę zapytało ludzkim głosem, dlaczego w dniu przeznaczonym dla Boga prześladuje zwierzęta, zamiast myśleć o zbawieniu swojej duszy. Po tym spotkaniu Hubert zmienił swoje życie, stając się gorliwym duszpasterzem, a w efekcie świętym. Dziś błogosławi wszystkim, którzy obcując z przyrodą, potrafią ją kochać, rozumieć i w rozsądny sposób chronić.
Warto zwrócić uwagę, że łowiectwo stanowi jedno z najstarszych zajęć człowieka. Bóg, tworząc świat, polecił człowiekowi czynić sobie ziemię poddaną, stworzył też zwierzęta mające stanowić pokarm dla ludzi. Zbyt wąskie grono społeczeństwa wie, że współczesne myślistwo nie jest strzelaniem do wszystkiego, co żyje na polu, w wodzie czy w lesie, ale stanowi cały proces dla nowej, popartej badaniami naukowymi gospodarki, jest szlachetną rywalizacją człowieka z przyrodą w ramach poszanowania jej naturalnych praw. Ta ważna gałąź gospodarki przyczynia się do zachowania wielu gatunków, m.in. przez badania dotyczące ich rozwoju, potrzeb pokarmowych i stanu zdrowotnego. Praca myśliwych to także zimowe dokarmianie i tworzenie miejsc rozrodu, to pomoc w walce bezbronnych istot ze zgubnym wpływem współczesnej cywilizacji, to także bezwzględna walka z okrutnymi metodami kłusowników. Samo polowanie stanowi tylko niewielką, chociaż nie przeczę, że najbardziej urokliwą cząstkę łowiectwa.
Jednym ze współczesnych rycerzy św. Huberta jest ks. Jan Kurcoń - proboszcz parafii Najświętszego Serca Jezusowego w Przeczowie (archidiecezja wrocławska) - osoba znana nie tylko na Dolnym Śląsku jako gorliwy kapłan, myśliwy i orędownik ideowego łowiectwa. Księdza Jana spotkałem podczas gospodarskiego obrządku, gdy przed plebanią karmił swoich czworonożnych przyjaciół. Dwa autentyczne dziki, pokaźna sfora psów, liczne stado domowego ptactwa stanowią tu wielką i zgodną rodzinę. Ten naśladowca św. Franciszka zamiłowanie do przyrody wyniósł z domu rodzinnego. Gdy w 1967 r. objął parafię w Przeczowie, natychmiast wstąpił do Koła Łowieckiego przy pobliskim nadleśnictwie, gdzie powierzono mu funkcję prezesa. Pełnił ją przez kolejne 20 lat. Obecnie ma za sobą 46 lat kapłaństwa. Nadal jest myśliwym i - jak sam mówi - udało mu się "uhubertowić" wielu młodych adeptów tej sztuki, wpajając im zasady ideowego łowiectwa. To m.in. z jego inicjatywy wprowadzono w Kole zwyczaj sobotnich polowań. Niedziela zajęta dotąd łowami stała się dniem przeznaczonym dla Boga i rodziny. Rozmawiając z młodzieżą, mając ścisły kontakt z ludźmi, nie boi się nazywać zła po imieniu. Słowa: "kłusownictwo jest grzechem przeciw dziełu Stwórcy" - często padają z tutejszej ambony.
Podczas rozmowy w pełnym trofeów myśliwskich saloniku dowiedziałem się, że w Polsce łowiectwo uprawia ponad 200 księży. Dla nich, tak jak dla wszystkich prawdziwych myśliwych, wolne chwile spędzone w łowisku, obserwacja zwierzyny, odgłosy rozpoznawane tylko przez wtajemniczonych, zimowe czytanie śladów na śniegu - to radość, ubogacanie życia, pasja i odpoczynek. Prawdziwe łowiectwo przybliża myśliwego do Boga, którego potrafi usłyszeć w poszumie lasu i odnaleźć w bezkresach pól i łąk.
W tym roku 3 listopada znowu przyleśne kapliczki i kościoły wypełnią się rycerzami św. Huberta. Zagrają myśliwskie rogi, odbędą się tradycyjne polowania. Myśliwska brać będzie prosić Stwórcę, aby wróciły czasy, gdy bory pełne były grubego zwierza; zające, bażanty i kuropatwy zapełniały nie skażone chemią pola, a z okolicznych stawów ciągnęły podczas lotów tysiące dzikich kaczek. Czy św. Hubert, orędując, wyprosi u Najwyższego jeszcze kiedyś takie łowiska?
Pomóż w rozwoju naszego portalu