JERZY PAWLAS: - Stopa bezrobocia w Polsce przekroczyła 18%. Co na to ekonomiści?
JACEK SMAGOWICZ: - Nie jestem ekonomistą, ale w czasie internowania prof. Gawroński uświadamiał nam, że większość polskich ekonomistów ma podstawy socjalistyczne. Ich wiedza jest niewiele warta, co zresztą widać. Natomiast o ekonomii można mówić dopiero wtedy, gdy służy człowiekowi. W przeciwnym razie mamy do czynienia z modelami ekonomicznymi o charakterze antyspołecznym. Preferują one pewne grupy - lobbystyczne, monetarystyczne czy establishment. Prawdziwa ekonomika nie powinna nikogo wykluczać z podziału dochodu narodowego.
- Problem bezrobocia istnieje od dawna i wciąż nie widać rozwiązań systemowych, choć liczbę pracujących na czarno obcokrajowców szacuje się na kilkaset tysięcy. Nawet przy okazji kampanii wyborczych nie wykorzystuje się właściwie zagadnienia bezrobocia.
- Całe szczęście, bo sprawa jest zbyt poważna. Reforma administracyjna, która mogła jeszcze poczekać, spowodowała, że praktycznie nikt nie zajmuje się bezrobotnymi. Zlikwidowano system urzędów pracy, przekazując je samorządom, jednak bez odpowiednich funduszy.
- Zainwestowano kilkaset milionów złotych w system
informatyczny urzędów pracy, ale korzyści z tego są niewielkie. Kontrakt
z firmą
ComputerLand podpisano w 1995 r. - firma wychodzi na swoje,
a bezrobotni bezskutecznie poszukują pracy. Jeżeli tak działa resort
pracy, to ich sytuacja wydaje się beznadziejna.
- Ministerstwo Pracy doprowadziło do sytuacji, w której nie istnieje krajowa polityka zatrudnienia. System PULS, którego instalacja pochłonęła 80 mln dolarów, próbowano jakoś ratować, ale dobiła go reforma administracyjna, gdyż starostowie nie chcieli go przyjąć.
- W Polsce działają dwie duże centrale związkowe, ale wydaje się, że bardziej interesują się polityką niż bezrobociem...
- Będę mówił tylko o moim związku. Gdy swego czasu zwróciłem się do delegatów na zjeździe z pytaniem, czy związek ma zajmować się tylko pracownikami płacącymi składki, czy również emerytami i bezrobotnymi - to nie otrzymałem jednoznacznej odpowiedzi. Mimo to uważam, że związek zawodowy musi również interesować się emerytami i bezrobotnymi. W wielu rejonach naszego kraju stopa bezrobocia przekroczyła 30%. Jedyni, którzy mają pieniądze, to emeryci. I oni utrzymują bezrobotnych. Znając ogrom biedy, nie można ograniczać się tylko do działań związkowych. Dlatego monitorujemy sytuację biednych, bezdomnych, bezrobotnych. Uważam, że związkowcy nie powinni zajmować się inną polityką niż polityka dobra wspólnego.
- Coraz więcej księży pomaga bezrobotnym - zakładając przedsiębiorstwa, biura pośrednictwa pracy; coraz więcej organizacji pozarządowych. Czy to nie kompromituje agend państwowych, nie mówiąc o związkach zawodowych?
- Bezrobocia nie zwalczy ani rząd, ani administracja terenowa, ani księża, ani związki zawodowe. Można je zwalczać na różne sposoby wypróbowane w innych krajach - Irlandii, Hiszpanii, Szwecji, Niemczech. Wszyscy ci, którzy nie radzą sobie, znajdą wsparcie w agendach państwa, w jego polityce interwencjonizmu. Polska podpisała Konwencję 122, która określa pomoc państwa dla poszczególnych grup społecznych. Konwencja 150 reguluje zachowanie administracji państwowej w kwestiach socjalnych. Co więcej, artykuł 65 Konstytucji mówi o obowiązkach państwa wobec społeczeństwa. Jednak ani premier, ani rząd, ani pośrednictwo pracy i administracja terenowa nie wypełniają swych obowiązków. W Polsce nie ma skutecznego przeciwdziałania bezrobociu, nie ma ustawy o ubezpieczeniu od ryzyka bezrobocia. Podobnie nie ma gospodarki rynkowej, choć Konstytucja mówi o społecznej gospodarce rynkowej.
- Od czego więc trzeba zacząć?
- Dopiero wtedy, gdy wszyscy razem, zgodnie z artykułem 3 ustawy o zatrudnieniu - minister pracy, prezes krajowego urzędu pracy, terenowa administracja państwowa oraz organizacje związkowe i pracodawców - podejmą się rozwiązania problemu bezrobocia, to jest szansa na jego złagodzenie. Właśnie Konwencja 150 mówi o kontraktach społecznych. Dlatego, jako członek Naczelnej Rady Zatrudnienia, głosowałem za przekazaniem pieniędzy dla tarnowskiego księdza, który organizuje kursy językowe dla dzieci z rodzin biednych i bezrobotnych. W ten sposób będą mogły wyjść z zaklętego kręgu nędzy. Tak trzeba działać, bo bezrobocie jest jak powódź. Likwidacja jego skutków wymaga wspólnego wysiłku. Nie wystarczą środki budżetowe. Musimy też dostosować część naszego prawa do europejskich norm ubezpieczeniowych dla pracownika, dla bezrobotnego czy chorego.
- Bezrobocie jest w Polsce szczególnie dotkliwe społecznie, bo obywatele nie mają własności. Nie mogą więc zaciągać kredytów, co umożliwiałoby im podjęcie walki o utrzymanie.
- Dlatego bezrobocie jest w naszym kraju bardziej drastyczne niż w innych. Lech Wałęsa był wówczas popierany przez społeczeństwo, gdy mówił o uwłaszczeniu, gdy obiecywał, że każdy obywatel coś dostanie. Wtedy mógłby sprawdzić się jako podmiot gospodarczy w nowych realiach ekonomicznych, mógłby podjąć wyzwanie wolnego rynku.
- Czy społeczne oburzenie z racji bezrobocia dojdzie do stanów krytycznych, wywołujących rozruchy społeczne?
- To już ma miejsce. Były bunty w Smołczynie, w Bartoszycach. Najbardziej narażone są województwa warmińsko-mazurskie, pomorskie, zachodniopomorskie, kujawsko-pomorskie, dolnośląskie, śląskie, świętokrzyskie, łódzkie. Tam jest najwięcej bezrobotnych.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu