Nie jest tajemnicą, że wychowanie młodzieży jest dziś problemem. Rodzice nie mogą poradzić sobie ze swoimi dziećmi. Nauczyciele boją się swoich uczniów i Kościół też ma kłopot: Jak dotrzeć do tego pokolenia? Co robić, aby pomóc młodym ludziom?
MŁODZI CZYTAJĄ Z ŻYCIA
Reklama
Młode pokolenie nie ufa tekstom, ale doświadczeniu. Pokaż mi,
jak żyjesz, a będę z tobą rozmawiał. Młodzi nie ufają słowom.
Podczas wizytacji kanonicznej w parafii biskup odwiedził
jedną ze szkół średnich. Zorganizowano na sali gimnastycznej spotkanie
młodzieży z biskupem. Biskup w swoim wystąpieniu zachęcał młodzież
do życia według Ewangelii. Przemówienie przerodziło się w rozmowę.
Młodzież przyznała biskupowi, że Ewangelia jest fantastyczna. Jako
idea porywa, ale żyć według niej - jest niemożliwe. Biskup przekonywał,
podając przykłady z życia. W pewnym momencie jeden z uczniów przerwał
uzasadnienie biskupa i zapytał: "A jak Ksiądz Biskup żyje Ewangelią?"
.
Na sali zapanowała głęboka cisza. Po chwili biskup spokojnym
tonem odpowiedział: "Ja mam kolana twarde od modlitwy. Jeżeli chcesz,
to ci pokażę". Cisza była jeszcze głębsza. A potem rozmawiali ze
sobą tak, jakby od dawna się znali.
Kolana twarde od modlitwy - przekonujący argument.
Pokaż mi, jak żyjesz - a wtedy będę cię słuchał.
Powiedz, kim jesteś - a będę ci ufał.
Grupa studentów, która obejrzała Quo vadis, zaprosiła
J. Kawalerowicza na spotkanie. Reżyser mówił dziesięć minut o filmie,
a później studenci zadawali pytania. Pytano go ponad godzinę. Prawie
we wszystkich pytaniach czuło się taki podtekst: zrobił pan film
o rodzącym się chrześcijaństwie, a kim pan sam jest?
Wreszcie któryś ze studentów odważył się i zapytał. Niech
pan nam powie, co było ważniejsze, co zdecydowało o robieniu tego
filmu - literatura czy wiara? To są młodzi ludzie. Przyszedł do nich
człowiek, który zrobił film o chrześcijaństwie - ale kim on jest?
Zapytali wprost o to, dlaczego go zrobił - dla Hollywood,
dla pieniędzy...? Brutalnie, ale młodzi tacy są.
Głosząc Pana Jezusa, trzeba Nim żyć, bo młodzi ludzie
samych słów już nie słuchają - oni patrzą i uczą się z życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
KOCHAJ I WYMAGAJ
Reklama
Autorytatywnie ogłoszone nakazy młodzi ludzie odrzucają. Dla
zasady. Oni się nie zastanawiają, czy masz rację, czy nie. Po prostu
nie przyjmują! To jak do nich dotrzeć?
W Przystanku Jezus organizowanym przez bp. E. Dajczaka
jeden z księży, który posługiwał animatorom, opowiadał później, czego
oni szukają w Kościele. Przysłuchiwał się im przez kilka dni. Młodzież
wierząca, już zaangażowana w ewangelizację, związana z Kościołem,
szuka w nim ciepła, szuka miejsca, szuka ludzi, którzy są serdeczni.
W badaniach, które zostały przeprowadzone w całej Polsce
wśród kandydatów na pierwszy rok studiów seminaryjnych, zapytano:
Jakie wady najbardziej niepokoją cię u księży, których znasz?
17% wskazywało w swoich opiniach na pychę, zarozumiałość
i arogancję. 16% badanych wskazywało na wady związane z kontaktami
z ludźmi. 10% - na brak zaangażowania, zaś 7% badanych podkreśliło
formalizm i rutynę.
Im więcej wymagań, tym więcej musi być miłości - inaczej
od nas uciekną.
W 1997 r. w Kaliszu Jan Paweł II mówił o rodzinie, o
czystości, stawiał konkretne wymagania. Stałem prawie na obrzeżach
sektorów i po Mszy św. prowokując, zapytałem grupę młodzieży: "Czemu
się włóczycie za tym Papieżem? Przecież on stawia wam takie wymagania!"
. Jeden z chłopaków odpowiedział: "Tak, to prawda, wymaga od nas
sporo, ale przecież on nas kocha - dlatego się za nim włóczymy".
Wymagań ewangelicznych młody człowiek bez miłości, niekochany,
nie wytrzyma.
Młodzi ludzie sprawdzają nas, czy ich kochamy. Tak się
dzieje, gdy przychodzimy na nową parafię, do nowej klasy - oni wprost
mówią: wypróbujmy go, jak zareaguje. Zobaczmy, czy będzie o nas walczył.
Czy mu na nas zależy, czy przyszedł tylko po to, aby uczyć? Weryfikują:
kocha nas - czy tylko pełni zawód księdza?
Podejście z miłością bezwarunkową, a więc niezakładanie,
że idzie się do młodych po to, by ich przekonywać czy nawracać -
wydaje się koniecznym warunkiem zbliżenia się do nich. Chcę po prostu
rozumieć młodych i z nimi być w imię Jezusa, bez narzucania się i
ideologizowania. Ewangelia tak podawana staje się "tylko" i "aż"
propozycją. "Tylko", ponieważ można ją odrzucić, i "aż", ponieważ
człowiek może dokonać najważniejszego z wyborów w swoim życiu.
NIE TYLE "DLA NICH", CO "Z NIMI"
Reklama
Mamy duże doświadczenie duszpasterskiej pracy w stylu "robienia
czegoś dla młodzieży". Okazuje się jednak, że oni tego nie chcą.
Przeżywamy rozczarowanie: coś zorganizowaliśmy dla młodzieży - a
oni nawet nie przyszli, a jeśli przyszli, to siedzą znudzeni.
Ks. Artur Godnarski, organizator Szkoły Nowej Ewangelizacji,
poprosił kiedyś młodego księdza o pomoc w rekolekcjach ewangelizacyjnych.
Podczas tych rekolekcji miało miejsce takie zdarzenie: Grupa animatorów,
do której należał ów ksiądz, otrzymała zadanie przeprowadzenia katechezy
w oparciu o fragment Ewangelii o wskrzeszeniu Łazarza. Wszyscy rozeszli
się do grup i ksiądz po kaznodziejsku, monologując, usiłował przeprowadzić
katechezę. Po 15 minutach sam zauważył, że nie idzie. Poszedł do
ks. Artura i mówi: "Nie daję rady - oni mnie nie słuchają". Do tej
grupy został więc posłany ktoś inny. Ten ktoś wszedł do kaplicy,
wybrał kilka osób spośród uczestników rekolekcji i wyznaczył role
Łazarza i Chrystusa. Zaczęła się katecheza. Grupa sama dla siebie
prowadziła katechezę. Prowadzący pracował z młodymi - nie dla nich.
W wakacje przyszedł ten sam ksiądz do swojego proboszcza
z zapytaniem: "A może ja bym pojechał do tej Szkoły Nowej Ewangelizacji?"
. "Po co?". "No, bo oni uczą takich metod pracy z ludźmi, których
ja nie umiem. Umiem pracować ´dla´, nie umiem pracować ´z´".
Sposób posługi, który uruchamia potencjał młodych. Sposób
pełnienia służby - nie dla nich, ale z nimi.
KIERUNKI POSŁUGI WOBEC MŁODZIEŻY
Nasze doświadczenie pracy duszpasterskiej opiera się w dużej
mierze na działalności masowej. Jeśli coś robić - to dla wszystkich,
i wydaje się, że to powinno trafić do wszystkich.
A młodzi nie są środowiskiem jednorodnym. Od niewierzących,
obojętnych, zagubionych, aż po tych, którzy są liderami kościelnymi.
Dlatego też spróbuję wyróżnić przynajmniej trzy kierunki
pracy z młodzieżą.
Pierwszy - oswojenie z Kościołem.
Chodzi tu o ludzi z pogranicza, z kościelnej kruchty
czy wręcz patrzących na Kościół z przylegających doń pijalni piwa.
Do nich nie można przemawiać językiem podręczników teologicznych
i nie można z nimi śpiewać Godzinek.
Trzeba wiedzieć, że wielu młodych ludzi komunikuje się
dzisiaj za pomocą 200 słów. Zadaniem dla nas jest, jak wykorzystać
te 200 słów, aby przekazać Dobrą Nowinę.
Trzeba wiedzieć, że przeciętny młody człowiek kilkanaście
godzin dziennie słucha muzyki. Przy muzyce uczy się, jedzie autobusem,
odpoczywa i przeżywa randki. Zadaniem naszym jest - nie rezygnując
przynajmniej na początku ze zwyczajów młodych ludzi - próbować wykorzystać
muzykę jako medium ewangelizacji. Dobrym przykładem może być tu
XVI Światowy Dzień Młodzieży w Rzymie i Światowy Dzień
Młodzieży w Paryżu.
Trzeba wiedzieć, że nasza cywilizacja już dawno przestała
być cywilizacją słowa, a stała się cywilizacją obrazów. Człowiek
myśli obrazami, żyje obrazami, nie potrafi się bez nich obejść. Zadaniem
naszym jest więc znów - nie narzekając tylko na siłę zła emanującego
z mediów - wykorzystać obraz medialny jako współczesną formę "biblii
pauperum".
Drugi kierunek - bardziej formacyjny - to nauczanie sztuki
chrześcijańskiego życia. Dziś zbyt często nie dochodzi się do tego
etapu. Pozostaje się (z całym szacunkiem dla chrześcijańskich zespołów
muzycznych) na płaszczyźnie "chrześcijańskiego rocka" albo owych
200 słów. A to jest typowe dla preewangelizacji. To, co było dobre
dla oswojenia młodych z Kościołem, nie może zastąpić solidnej, chrześcijańskiej
formacji. Chodzi bowiem o to, aby człowieka poprowadzić głębiej.
Młodzi ludzie dzisiaj, wbrew pozorom, bardzo często nie
potrafią żyć. Są konsumentami wrażeń. Kiedy pojawiają się realne
życiowe problemy, rozbijają się o pierwszy napotkany kamień. Rozpada
się małżeństwo, młodzi biorą narkotyki, piją albo zapracowują się
na śmierć. Tych ludzi trzeba nauczyć sztuki życia, dojrzałego rozwiązywania
problemów - rozumnie i z wiarą.
I jest jeszcze trzecie pole pracy z młodzieżą. Jest bowiem
jeszcze w naszym Kościele kapitał, którego nie możemy zmarnować.
To ludzie mocniej rozbudzeni religijnie, lepiej uformowani we własnych
rodzinach, szczególnie obdarowani przez Opatrzność. Tych ludzi trzeba
wyłowić z tłumu. Trzeba im dać szansę rozwoju.
JAK TO PRZEŁOŻYĆ NA PRAKTYKĘ ŻYCIA KOŚCIOŁA W POLSCE
Parafia jest "podstawową strukturą nośną duszpastersko" - przypomniał
Jan Paweł II biskupom polskim w 1993 r. W parafii jest się ochrzczonym,
przystępuje się do Pierwszej Komunii Świętej, w niej człowiek wzrasta
w wierze i czerpie łaski ze skarbca Kościoła.
Młodość jest czasem szczególnym w życiu człowieka. Kiedy
młody człowiek zaczyna dojrzewać, zaczyna też szukać czegoś więcej
niż to, co jest w domu, w rodzinie. Budzą się w nim nowe potrzeby,
aspiracje, które nie zawsze mogą być spełnione wśród najbliższych.
Podobnie ma się sprawa z parafią. Młodzi ludzie mogą
nie znajdować odpowiedzi na swoje problemy w kazaniach swojego księdza,
można powiedzieć, że tradycyjne duszpasterstwo sakramentalne przestaje
już im wystarczać. Wówczas może przyjść im z pomocą propozycja innego
środowiska kościelnego.
Aby młodzi ludzie mogli szukać nowych form przeżywania
Kościoła, nowego środowiska wzrostu w wierze, dobrych, dostosowanych
do ich mentalności kazań, to:
Po pierwsze - musi to w ogóle gdzieś być.
Po drugie - nie w każdej parafii da się wypracować określone
propozycje dla młodzieży.
Po trzecie - nie każdy z duszpasterzy nadaje się do pracy
z młodzieżą.
Dlatego oprócz parafii, która jest podstawowym środowiskiem
wiary, należałoby pomyśleć o tworzeniu pewnych szerszych środowisk
- czy to w ramach dekanatu, czy miasta.
Stawka jest wielka. Chodzi o to, by młodzi ludzie nie
zatracili kontaktu z łaską, by zatem prowadzili życie sakramentalne,
by nauczyli się żyć Mszą św. i regularną spowiedzią. Nie chodzi tu
o dobre samopoczucie duszpasterzy. Jak dowodzą badania, istnieje
ścisły związek pomiędzy intensywnością życia sakramentalnego a postawami
moralnymi. Jeśli zatem nie chcemy, by w Polsce pogłębiała się ta
zapaść na polu moralnym, jaka towarzyszy okresowi przeobrażeń już
od przeszło dziesięciu lat, musimy starać się o odzyskanie młodzieży
dla normalnego życia sakramentalnego.
Dane są niepokojące. Oblicza się w skali ogólnopolskiej,
że na niedzielną Mszę św. chodzi około 30% młodzieży, w Warszawie
zaledwie 18%. A obserwacje duszpasterzy zdają się być jeszcze bardziej
pesymistyczne niż wyniki badań socjologicznych. W efekcie po 1989
r. z wielu kościołów po cichu wywędrowały nam Msze św. dla młodzieży.
Wymagały one szczególnego zaangażowania duszpasterzy, potrzebowały
szczególnej oprawy, dobrych kazań. Zaczęto jednak mówić: "Skoro nie
ma młodzieży w Kościele, więc po co je organizować?".
Jeśli nie ma młodzieży i nie warto organizować Mszy św.
dla młodzieży, to może trzeba zacząć odprawiać Msze św. za młodzież,
za tych, których nie ma w Kościele, którzy się pogubili i odeszli
od Chrystusa?
Młodzież jest wyzwaniem.
Jak jej pomóc? Wszyscy szukamy sposobów.
Kard. Paul Poupard na Kongresie Kultury Chrześcijańskiej
w Lublinie powiedział: "Potrzeba dziś mężczyzn i kobiet mocnych,
wspaniałomyślnych, doskonale dwujęzycznych - to znaczy zdolnych mówić
językiem Boga w języku ludzkim, podwójnie biegłych - to znaczy kontemplujących
Boga i biegłych w ludzkości, zakochanych w Bogu i ludziach".
Fotografie z książki ks. Krzysztofa Pawliny "Droga, której szukasz", Wydawnictwo Sióstr Loretanek, Warszawa 2001.