Dobiegający końca w uroczystość Chrystusa Króla, 24 listopada, Rok Wiary był czasem entuzjazmu i dynamiki, który wielu katolików przywiódł na nowo do życia wiarą uważa, abp Rino Fisichella. Wywiad Edwarda Pentina z przewodniczącym Papieskiej Rady ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji ukazał się na związanym z amerykańską katolicką telewizją EWTN portalu The National Catholic Register. Abp Fisichella z tytułu pełnionych obowiązków był głównym organizatorem wydarzeń Roku Wiary.
NCR: – Jakie zdaniem ekscelencji były główne osiągnięcia dotyczące Roku Wiary?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
ABP RINO FISICHELLA – Przede wszystkim było to naprawdę wydarzenie łaski - bardzo widoczny czas łaski. Nie możemy o tym zapominać. Rozpoczęliśmy Rok Wiary z papieżem Benedyktem i kontynuujemy go z innym papieżem, Franciszkiem. Oczywiście było to wyjątkowe doświadczenie w czasie Roku Wiary, a dla wielu osób był to konkretny akt wiary, bo nie jesteśmy przyzwyczajeni, aby papież składał rezygnację. Wiele osób było zapewne tym doświadczeniem głęboko dotkniętych.
Był też entuzjazm związany z wyborem papieża Franciszka. Było to kolejne doświadczenie wiary: dwie różne osobowości, ale niewątpliwie ciągłość w wierze katolickiej.
Reklama
To nasze pierwsze doświadczenie. Po drugie, chciałbym również powiedzieć, że ten rok uwypuklił entuzjazm i dynamizm naszych wiernych. Przywykliśmy już do podkreślenia, że żyjemy obecnie w czasach kryzysu, ale my w naszej dykasterii tak nie myślimy.
Oczywiście, jest obecnie kryzys wiary, a ponadto doświadczamy teraz kryzysu globalnego na całym świecie. Ale podkreślając zazwyczaj ten aspekt kryzysu, dostrzegamy zarazem z jednakowym realizmem, że w tym roku doświadczyliśmy wspaniałego dynamizmu wiary i entuzjazmu dla wiary. Ponadto doświadczyliśmy także jedności w Kościele poprzez różne doświadczenia, inicjatywy i wydarzenia.
Niech Pan spojrzy na tamtą butelkę. Jest w niej model statku, logo Roku Wiary, a wykonana została ona przez więźnia na Filipinach. Przysłał mi ją. A więc również w więzieniu na Filipinach przeżywany był Rok Wiary. Odwiedziła nas młoda kobieta z Nigru, kraju w którym katolicy stanowią zaledwie 1 procent mieszkańców. Na imię Marie-Cecile. Powiedziała mi: „Kiedy powrócę do mojej ojczyzny, to sądzę że nigdy nie będę sama w moim życiu, dzięki doświadczeniu przeżywania wiary razem z innymi. Było to dla mnie coś tak głębokiego i wyjątkowego, że po powrocie będę wiedziała, iż Kościół jest razem ze mną”.
– Jak wielki będzie skutek Roku Wiary w odniesieniu do katolików, którzy od niej odeszli? Jak wiele będzie powrotów?
Reklama
– Nie wiem, czy to Rok Wiary, czy też wybór nowego papieża, ale z pewnością w minionych miesiącach doświadczyliśmy wspaniałej sprawy powrotu ludzi do wiary. Mamy wiele osobistych świadectw księży z całego świata - Włoch, Francji i USA. To naprawdę reakcja ogólna. Wiele osób powróciło i prosiło o sakrament pokuty. Zwłaszcza w okresie wielkanocnym mieliśmy naprawdę wspaniałe duże poruszenie ludzi wracających po wielu latach z daleka od Kościoła.
– Jak Ksiądz Arcybiskup myśli, ile to ma wspólnego z papieżem Franciszka, który wielokrotnie podkreślał potrzebę wyjścia na peryferie?
– Naturą Kościoła jest ewangelizacja. W naszej dykasterii codziennie podkreślamy, że ewangelizacja nie oznacza przebywania w obrębie naszej wspólnoty, ale wychodzenie poza nią. Papież Franciszek od początku swej posługi jako Biskup Rzymu i papież mówił, że musimy iść na peryferie życia. Myślę, że to nam bardzo pomaga. Być może wiele osób w swoich własnych sytuacjach czekało, by usłyszeć to orędzie i poruszy ich jego nieustanne głoszenie.
– Patrząc wstecz na miniony rok, czy jest coś można zrobiłby Ksiądz Arcybiskup inaczej, czy też są jakieś inicjatywy, które chciał podjąć i być może zrealizuje w przyszłości?
Reklama
– Było to bardzo bogate wydarzenie wiary, jeśli pomyślimy o młodzieży przyjmującej bierzmowanie. Było to wielkie wydarzenie szczęścia i entuzjazmu, pobożności ludowej i braterstwa, ale także pobożności religijnej. Weźmy na przykład uroczystość Zesłania Ducha Świętego, kiedy przybyło do Rzymu 200 tys. osób należących do różnych ruchów i stowarzyszeń, dalej spotkanie z seminarzystami, rodzinami i katechetami, te wszystkie spotkania. Był to rok pełen doświadczeń: katecheza, pielgrzymki do grobu św. Piotra, spowiedzi, adoracje – wydarzenia, które pielgrzymi przeżywali bardzo intensywnie. To było wspaniałe.
Ale jeśli mogę powiedzieć, jedno wydarzenie było dla mnie wyjątkowe i to dlatego, ponieważ miało ono miejsce po raz pierwszy w historii Kościoła: przez godzinę na całym świecie trwaliśmy w jedności wokół Eucharystii. To było coś bezprecedensowego. Były takie próby w przeszłości, ale coś takiego nigdy wcześniej nie miało miejsca. Dla mnie było to naprawdę wydarzenie łaski. Niech mi pan wierzy, to było coś wielkiego. Pamiętam tytuł bardzo ciekawej książki Hansa Ursa von Balthasara – jestem jego uczniem i dlatego studiowałem jego pisma przez całe moje życie - nazywa się „Serce świata” (Das Herz der Welt). Podczas tej godziny powiedziałem sobie: „W tej chwili Chrystus naprawdę jest sercem świata, bo nigdy wcześniej nie mieliśmy takiego wydarzenia, jak to. Nie było słów. Jedynie cisza i obecność Chrystusa pośród nas i w nas. To był prawdziwie wyjątkowy i entuzjastyczny moment Roku Wiary.
– Niektórzy twierdzą, że aby nowa ewangelizacja była naprawdę skuteczne trzeba powrócić do Tradycji Kościoła i korzeni i że bez tej świadomości dwóch tysięcy lat Kościoła nowa ewangelizacja będzie mniej skuteczna, słabsza. Czy Ksiądz Arcybiskup z tym się zgadza?
Reklama
– Nie, twierdzę, że naturą Kościoła jest ewangelizacja. Bez ewangelizacji nie ma Kościoła. To powinno być bardzo jasne. Mówimy o nowej ewangelizacji, a wyrażenie to może być użyteczne lub bezużyteczne, ponieważ najważniejszą rzeczą jest stworzenie, po raz kolejny, wśród chrześcijan świadomości, że są wezwani, by być ewangelizatorami. To jest nowa ewangelizacja.
Trzeba koniecznie i pilnie zrozumieć, że znajdujemy się w szczególnym momencie naszej historii, szczególnym momencie rzeczywistej zmiany kulturowej. Ewangelizacja aż do ubiegłego wieku był chyba łatwiejsza, bo było wielkie poczucie jedności w Kościele. Wtedy było wiadomo, kto jest wrogiem twojej wiary: ateizm. Ale ateizm w przeszłości był jedynie systemem teoretycznym i filozoficznym. Dziś jest inaczej, kultura jest inna. Mamy do czynienia z zachowaniami ateistycznymi, a ludzie nie wiedzą, że są ateistami, bo żyją w sposób bardzo pogański. Z tego powodu trudniej jest ewangelizować.
– Czy chodzi o ateizm, czy też o mniej lub bardziej dominujący podświadomy agnostycyzm, który koniec końców prowadzi do ateizmu?
– W pewnym sensie może to być także ów agnostycyzm, to znaczy, że ludzi nic nie obchodzi. Ale dla mnie problemem nie jest ateizm lub agnostycyzm. Problemem jest to, że ludzie nie odczuwają już nieobecności Boga w swoim życiu jako nieobecności. To jest dla nas dzisiaj problemem: konieczność relacji z Bogiem, to znaczy relacji z samym sobą.
Reklama
Jeśli nie ma relacji z Bogiem, nie można też mieć relacji z samym sobą. Tak więc ludzie chyba dzisiaj nie rozumieją, że nieobecność Boga jest chaosem w naszym życiu, sprawiającym, że nie rozumiemy już kim jesteśmy, bo nie ma już relacji z Transcendentnym. To co obecne jest tylko materialne. Bierzesz to, co chcesz. Tak więc, moim skromnym zdaniem wyzwanie dzisiaj nie polega na tym, aby coś zrobić. Przede wszystkim, powinniśmy zdawać sobie sprawę z konieczności nowego ducha, by ewangelizować. Dla mnie to jest ważniejsze.
– Jaki rodzaj nowego podejścia ewangelicznego powinien mieć Kościół?
– Nie będę mówić o strategii. Nowa ewangelizacja nie dotyczy strategii. Nie jest to strategia duszpasterska, by doprowadzić do nowych nawróceń. Myślę, że problemem jest nasz styl życia. Pytam się: co się stało w Antiochii, kiedy była tam grupa 25 lub 30 osób - uczniów, których tam po raz pierwszy nazwano chrześcijanami? Co wydarzyło się w Antiochii 20 wieków temu? Antiochia była wówczas odpowiednikiem dzisiejszego Nowego Jorku, Londynu czy Rzymu, bo była miastem bardzo wymieszanym rasowo, wielokulturowym. Ale ta mała grupa ludzi - 20-30 osób, a najwyżej 55 była rozpoznawana przez wszystkich jako chrześcijanie. Dziś jest nas na świecie 1,2 mld katolików, a nikt nas nie rozpoznaje. To jest więc dla mnie problemem.
Co się stało? Jestem zdania, że nasz styl życia jako katolików jest pogański. Inni go nie rozpoznają, a więc żyjemy tak, jak inni. W drugim wieku powstał list Dionizego. Możemy w nim przeczytać, że na początku drugiego wieku chrześcijanie nie ubierali się w szczególny sposób ani też w sposób szczególny nie jadali. Zachowywali prawa jak wszyscy, ale ich styl życia był tak paradoksalny, że wszyscy ich rozpoznawali.
– Co właściwie sprawiło, że wyróżniali się od innych?
Reklama
– Nie mamy już dziś chrześcijańskiego stylu życia. To jest bardzo jasne. I wszystko usprawiedliwiamy. Najprawdopodobniej nie bieżemy już na serio radykalizmu naszej wiary. Nie wiem jak to się mówi po angielsku, ale po włosku mówimy, że dolewamy wody do wina tak długo, aż nie smakuje już ono jak wino, tylko jak woda. Nie mamy już radykalizmu naszej i dlatego musimy się nawrócić. Jeśli my, jako chrześcijanie przyjmujemy chrzest, ale w życiu nie ukazujemy, że spotkaliśmy naprawdę w konkretny sposób Chrystusa, jakże możemy Go głosić? Jak możemy ponownie ewangelizować innych? Nasze słowa są puste.
– Czy zatraciło się to pragnienie życia radykalizm Ewangelii również dlatego, że nie głosimy już, że aby być zabawionym, trzeba należeć do Kościoła?
– Moje wystąpienie na ubiegłorocznym synodzie o nowej ewangelizacji było w tej kwestii bardzo jasne. Powiedziałem, że wydaje mi się, iż nasze wspólnoty są obecnie tak zbiurokratyzowane, że nie ukazujemy już siebie jako żywe wspólnoty, naszego życia dzielącego się z innymi ludźmi, nie ukazujemy tego, czym jesteśmy. Istnieje taki rodzaj biurokratyzacji w naszych relacjach, który jest przerażający. Tak więc idziemy do kościoła tylko dlatego, że potrzebujemy dokumentu lub posługi, bo musimy coś uzyskać. Ale nie ma żywej wspólnoty, która by ciebie witała i przyjmowała, żyjącej komunią. Komunia jest jednym z najważniejszych słów dla naszego życia.
– A co, z rolą Kościoła w zbawieniu człowieka?
– To prawda, nie mówimy już o wielu tematach. O zbawieniu. Gdzie w naszych homiliach, nauczaniu, katechezie słyszymy takie słowa jak zbawienie czy odkupienie?
– Czy Ksiądz Arcybiskup uważa, że jeśli prawdy te nie są głoszone, to ludzie nie odczuwają obowiązku by przyjść?
Reklama
– Nie trzeba mówić czegoś jedynie po to, żeby ludzie wrócili do Kościoła. Należy przekazać konieczność nadania poczucia sensu ludzkiemu życiu, poczucia, że twoim życiem jest Jezus Chrystus, który umarł i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. To jest specyfika naszej wiary. Cóż więc poza tym mam oryginalnego w mojej wierze?
Przeżywamy 50. rocznicę rozpoczęcia II Soboru Watykańskiego. Podczas Nadzwyczajnej sesji Synodu Biskupów w 1985 roku, z okazji 20 rocznicy zakończenia Soboru Jan Paweł II poprosił biskupów, by pomyśleli o aktualizacji Soboru. Ostateczny wniosek brzmiał, że zapewne zwróciliśmy uwagę na struktury Kościoła, a zapomnieliśmy, by głosić Jezusa Chrystusa. Myślę, że po trzydziestu latach musimy powtórzyć to samo. To smutne, dla mnie bardzo smutne, ale chyba zapominamy głosić zasadnicze aspekty i oryginalność naszego życia, naszej religii.
– Na czym skoncentruje się obecnie dykasteria kierowana przez Księdza Arcybiskupa?
– Kiedy znajduje się to, co istotne, trzeba skoncentrować się na Jezusie Chrystusie, bo tym jesteśmy, a następnie należy znaleźć wspólny język, doświadczenie dla całego Kościoła.
Myślę, że nowa ewangelizacja powinna chyba być także koniecznością dokonania jednego wspólnego doświadczenia i znalezienia wspólnego języka, jednego wspólnego kontekstu w naszej pracy duszpasterskiej. A następnie w naszych różnych Kościołów możemy żyć na różne sposoby, posługując się różnymi metodami. Podobnie jak w przygotowaniu Wielkiego Jubileuszu roku 2000, przez jeden rok cały Kościół myślał, zastanawiał się, modlił – koncentrując wszystko na Bogu Ojcu. Następnie drugi rok, skupiono się na Jezusie Chrystusie, a trzeci rok na Duchu Świętym. Obecnie doświadczamy Roku Wiary. Jestem więc przekonany, że jeśli znajdziemy - nie wiem jak - wspólne zrozumienie duszpasterskie, wspólne podejście i zaangażowanie duszpasterskie, być może znajdziemy ponownie sposób głoszenia znacząco Jezusa Chrystusa, Ewangelii.