"Z moim powołaniem jest trochę jak z powołaniem Piotra. Jezus przyszedł do niego, gdy on łowił ryby. Miał przecież już swój zawód, jakieś utrzymanie, marzenia, swoich najbliższych. A Jezus przyszedł do niego i powiedział: Chodź, od tej pory będziesz łowił ludzi" – opowiada ks. Zbyszek. Niedziela zadała mu kilka pytań związanych z jego niecodziennym powołaniem.
Damian Krawczykowski: Księdza powołanie było dość specyficzne. Nie poszedł Ksiądz od razu do seminarium. Pracował Ksiądz jako ratownik medyczny. Co było tym impulsem do zmiany swojego stylu życia?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. Zbigniew Wojtysek: Ten impuls trwał dość długo i nie był chyba jeden. Początek to doświadczenie, że Jezus kocha mnie pomimo wszystko i zafascynowanie się tą miłością poprzez zakochanie się w Nim. Wszystkie późniejsze decyzje, zwroty akcji to już owoce tej miłości.
Był Ksiądz blisko Boga od dziecka, czy to też przyszło z czasem? Co daje Księdzu dziś relacja z Jezusem?
Byłem chyba blisko, a zarazem daleko. Jezusa i jego Kościół wyniosłem ze swojego domu i rodziny. Jednak podczas dorastania w liceum miałem takie szczególne momenty ożywienia mojej wiary. Dziś relacja z Jezusem daje mi wielkie przekonanie, że jesteśmy we wszystkim we dwóch, bo przecież Jezus to żywy Bóg.
Reklama
Co poleciłby Ksiądz młodym (lub już nie takim młodym) ludziom, którzy wciąż stają na powołaniowym rozdrożu..?
Drodzy młodzi, a może już trochę starsi, życzę Wam rozkochania się w Jezusie i doświadczenia tego, że Ewangelia jest żywa i ciągle się wydarza. Wierzę, że dzięki temu podejmiecie właściwą decyzję rozeznając swoje powołanie.
__________________________________________