Dzień był ciepły i duszny. Ciężkie chmury wisiały nisko, stanowiąc
skuteczną zaporę dla promieni słonecznych, które przedarły się jedynie
przez niewielką lukę, daleko w zachodnim skrawku nieba. Na parkingu,
niedaleko przystanku, stała duża cysterna ze stylizowaną głową orła
na obłych kształtach. Wokół pojazdu kręciła się grupa wyrostków w
wytartych dżinsach i w koszulkach z podobiznami muzycznych idoli.
Chłopak z dużą gotycką literą "M" na piersiach wyjął czerwoną paczkę
papierosów i poczęstował kolegów. Taka sama paczka znajdowała się
na pobliskiej reklamie, widniejącej w przystankowej witrynie, gdzie
grupa uśmiechniętej młodzieży jechała w słońcu pięknym samochodem
przez nadmorską autostradę. Blisko połowę reklamy zajmował napis: "
Palenie powoduje raka i choroby serca". Kiedy wszyscy już mieli po
papierosie, częstujący przypalił każdemu błyszczącą zapalniczką.
Wkrótce chłopcy podziwiali cysternę, zaciągając się papierosowym
dymem.
- Tata, zobacz - zwrócił się do mężczyzny czytającego
gazetę chłopiec wyglądający najwyżej na dziesięć lat. - Oni palą
papierosy koło takiej wielkiej ilości benzyny.
- No to wylecą w powietrze. Nic się takiego nie stanie,
jak będzie na świecie kilku głupców mniej - odpowiedział ojciec,
nie podnosząc głowy znad gazety.
- Tata, ale jak ta cysterna wybuchnie, to my też tego
nie przeżyjemy - zauważył chłopiec.
- Nie zawracaj mi głowy - odburknął ojciec, odwracając
strony w gazecie.
Młodzieńcy podziwiający cysternę znudzili się szybko
samochodem i powoli, noga za nogą, podeszli w pobliże przystanku.
Dopiero z bliska widać było kolczyki w uszach, a nawet w nosach,
oraz tatuaże na rękach. Buchające co chwilę salwy śmiechu świadczyły
o tym, że młodzi ludzie świetnie się ze sobą czuli. Stojący w pobliżu
mężczyzna był tak zaczytany w sportowych doniesieniach, że nawet
nie zauważył hałaśliwej gromadki, podczas gdy jego syn nie mógł od
niej oderwać wzroku. Najpierw z zaciekawieniem przyglądał się chłopcom
z pewnego oddalenia, potem jednak podszedł do nich, by posłuchać,
o czym mówią.
- Czego chcesz? - zapytał największy z nich.
- Niczego, chciałem tylko wam się przyjrzeć, bo nigdy
jeszcze takich jak wy nie widziałem - wyjaśnił chłopak niepewnym
głosem.
- My też nie widzieliśmy takiego dziwoląga, jak ty -
stwierdził wysoki chłopak, zanosząc się od śmiechu.
- A co we mnie takiego dziwnego? - zapytał chłopiec.
- Jesteś, koleś, zbyt normalny - odparł inny młodzieniec,
robiąc skręta. - Chcesz być z nami, to rób to, co my.
- Nie wiem, czy chcę być z wami - odparł chłopiec.
- Toś frajer. Takie życie, jak twoje, nie ma żadnego
sensu. To takie czołganie się przez życie z dnia na dzień. My to
mamy życie ciekawe. Jak będziemy chcieli, to wszystko zrobimy i niczego
się nie będziemy bali - tłumaczył chłopak z tatuażem przedstawiającym
wielkiego smoka pożerającego nagą dziewczynę.
- A co mam zrobić, żeby być z wami? - pytał chłopiec.
- Na początek sztachnij się skrętem. To nie jest zwykły
papieros. Zobaczysz, jak ci będzie po nim odlotowo - chłopak w kurtce
wyciągnął rękę ze skrętem.
Wtem na przystanek podjechał autobus. Mężczyzna złożył
gazetę i kierując się w stronę wejścia, rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu
syna. Gdzie ty jesteś, jedziemy, mamy autobus! - poganiał chłopca.
- Nigdzie nie jadę, mnie tu dobrze - odparł chłopiec.
- Co? Zostaw tę bandę i marsz do domu - ojciec złościł
się coraz bardziej, spoglądając niecierpliwie w stronę autobusu.
Chłopak wszedł posłusznie do autobusu ze zwieszoną głową.
- Pamiętaj, czekamy na ciebie tutaj. Jak przestaniesz
być mięczakiem, wpadnij do nas, będzie odlotowo, a na razie niech
cię skręca z ciekawości! - krzyknął za nim wysoki chłopak w czarnej
kurtce.
Pomóż w rozwoju naszego portalu