Reklama

Śladami Edyty po Wrocławiu

Naukowiec, działaczka walcząca o prawa dla kobiet, Żydówka, ateistka, zakonnica. Minęło właśnie 120 lat od jej urodzin, wkrótce będziemy obchodzić 70. rocznicę jej śmierci. We Wrocławiu trudno znaleźć miejsce, po którym by nie chodziła Edyta Stein, późniejsza patronka Europy.

Niedziela legnicka 6/2012

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Śródmieście. Tu się urodziła, tu dorastała. Jeszcze dziś można dotknąć ścian domów, obok których przechodziła, odwiedzić podwórka z zachowanymi budynkami dawnych manufaktur, nad którymi - jak przed wojną - unosi się woń świeżo pieczonego chleba z pobliskiej piekarenki.

Wrocławskie mieszkania

Reklama

Edyta urodziła się w 1891 r. w mieszkaniu przy obecnej ul. Dubois 29. (Dziś w tym miejscu stoi plomba: przedwojenna kamienica został wyburzona w 1988 r.). Stąd zachowała pierwsze wspomnienie: wysokich białych drzwi, w które wali z całych sił, by dostać się do przebywającej za nimi siostry. To tu dotarła do rodziny wiadomość o nagłej śmierci ojca, Zygfryda Steina (Edyta miała wówczas 2 lata). Wdowa, która została z siedmiorgiem dzieci, postanowiła kontynuować mężowski biznes: w krótkim czasie udało się jej wyjść z długów i zyskać opinię najlepszego kupca w branży drzewnej we Wrocławiu. W tym czasie przeprowadzała się wraz z dziećmi kilkakrotnie. Nie zachował się dom ul. Kurkowej, stoją natomiast kolejne kamienice, w których wynajmowała pokoje: przy ul. Myśliwskiej, Henryka Pobożnego, Franklina Roosevelta.
W 1910 r. za zarobione na handlu drewnem pieniądze zakupiła dom przy ul. Nowowiejskiej. Odnowiona neoklasyczna kamienica z błękitno-żółtą elewacją, zwieńczona przeszklonym piętrem kontrastuje dziś z ładnymi, aczkolwiek zniszczonymi budynkami i nowoczesną zabudową. „Tu mieszkała Edith Stein, ur. 1891, zgładzona 9.8.1942 w Auschwitz” - czytam napis na granitowo-miedzianej kostce, wmurowanej w chodnik.
- Dom należał do rodziny Steinów do 1939 r., gdy podczas aryzacji żydowskiego mienia skonfiskowały go niemieckie władze - wyjaśnia Jolanta Ostrowska, dyrektor Towarzystwa im. Edyty Stein, które od kilkunastu lat mieści się w tym budynku. Jako organizacja pozarządowa prowadzi działalność kulturalną i edukacyjną. W kamienicy organizuje wystawy tematyczne, przedstawienia, konferencje. Od kilku miesięcy prowadzi także zajęcia „przedszkola filozoficznego” - na wzór dysput filozoficznych, organizowanych przez Edytę w domu w latach 1918-1923.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zapisane na kliszy

Reklama

- Kiedy siostra Elza przebywająca na pierwszej posadzie nauczycielskiej, poprosiła matkę, by odwiedzając ją w Boguminie Pruskim zabrała ze sobą Edytę i Ernę, matka przywiozła ze sobą właśnie to zdjęcie - Danuta Mrozowska, kustosz Domu Edyty Stein, pokazuje właśnie dużą fotografię dwóch dziewczynek. Jesteśmy w domu przy ul. Nowowiejskiej, w salonie Augusty. Na ścianach liczne fotografie: Edyta podczas wycieczki na Śnieżkę w klasie maturalnej, w przerwie gry w tenisa (Wrocław 1912), jako studentka w Getyndze (ok. 1914 r.), jako nauczycielka w Instytucie Sióstr Dominikanek w Spirze (1931 r.). W sąsiadującym pomieszczeniu - fotografie z obłóczyn i w stroju zakonnym.
- A tu - pani Danuta wskazuje wiszącą tuż nad kredensem fotografię rodzinną - fotomontaż: Zygfryd Stein z żoną i wszystkimi dziećmi. Zdjęcie wykonano ok. 1894 r., już po śmierci Zygfryda, a jego podobiznę fotograf wkleił na prośbę Augusty.
Powodem do dumy dla osób z Towarzystwa im. Edyty Stein są meble, które stały tu za czasów, gdy mieszkała w nim także Edyta. Mieszczańska biblioteczka i kredens lat ‘20 XX w. zostały podarowane w ślubnej wyprawie Ernie. Do kamienicy wróciły po 60 latach aż ze Stanów Zjednoczonych, podarowane Towarzystwu przez jednego z potomków (Ronalda Steina, wnuka najstarszego brata Edyty - Pawła Steina).
W salonie gościnnym, gdzie przy długim stole spotykała się cała rodzina, a podczas przyjazdów na wakacje - np. z Getyngi czy Spiry - mieszkała Edyta, znajduje się sala konferencyjna. To tu, przy biurku pod oknem, młoda filozof pisała listy do prof. Romana Ingardena, pracę doktorską.

Dzieciństwo

Wszędzie tu Edyta stawiała swoje kroki. Na ulicach wiodących do centrum: przez most Piaskowy lub Uniwersytecki, i dalej, może dzisiejszą Świdnicką, do synagogi.
Gdy była dzieckiem, rytuałem stawały się odwiedziny w cukierni Ilgena przy ul. Kuźniczej 11. „Gdy szłam z [Różą] do miasta po sprawunki, wstępowała ze mną zazwyczaj do małej cukierni i zamawiała (…) porcję jabłecznika z bitą śmietaną lub latem porcję lodów, także z bitą śmietaną. Nigdy o to nie prosiłam, lecz kiedy przechodziłyśmy blisko naszego lokalu, bezwiednie spoglądałam w okno wystawowe i Róża bez słowa kierowała się ku wejściu” - wspominała Edyta w autobiograficznych „Dziejach pewnej rodziny żydowskiej” o swoim dzieciństwie.
Kamienica Pod Srebrnym Hełmem przy ul. Kuźniczej należy do najoryginalniejszych w mieście. Jej fasadę zdobią rokokowe ornamenty: pęki kwiatów oraz… broni, hełmów, tarcz i sztandarów, ułożone w oryginalne bukiety.
Nieco bliżej jej domu: przy pl. Nankiera - ogromny klasycystyczny budynek Akademii Medycznej, zwieńczony tympanonem, wybudowany w miejscu rezydencji książąt opolskich. To tu Edyta uczęszczała do gimnazjum im. Wiktorii.
O tym budynku pisała później, że był „niespełniającym wprawdzie wymogów higieny nowoczesnej szkoły, ale za to miał wiele romantycznych kątów i zakątków. Naprzeciwko stał piękny klasztor urszuliński. Na placu przyklasztornym spacerowałyśmy chętnie w czasie dużej przerwy o godzinie dziesiątej”. W 1909 r. szkole im. Wiktorii nadano rangę gimnazjum i przeniesiono do nowoczesnego gmachu przy ul. J. Poniatowskiego.

Stary piękny budynek

Z pl. Nankiera niedaleko już do gmachu głównego Uniwersytetu. Pomalowany kilka lat temu na żółto „w stylu epoki” - zupełnie jak wówczas, gdy Edyta studiowała na nim psychologię, filozofię, historię i germanistykę - szczyci się jedną z najdłuższych w tej części Europy fasad (160 m), a także pełnym przepychu wnętrzem Auli Leopoldyńskiej, jednego z najcenniejszych świeckich zabytków późnego baroku. Budynek stał się wkrótce dla Edyty ukochany i bliski. Należała do jednego z pierwszych roczników kobiet, którym pozwolono studiować na tej uczelni.
„Jezuitom zawdzięczamy ten stary, piękny budynek o grubych murach i głębokich niszach okiennych” - uświadamiała sobie Edyta w czasach, gdy deklarowała się jako ateistka. Sąsiadujący z gmachem głównym kościół Najświętszego Imienia Jezus to pierwsza katolicka świątynia, do której weszła przyszła święta. Miała wówczas 20 lat. Wcześniej oglądała je tylko z zewnątrz, by nie przeszkadzać innym w modlitwie.
W położonym naprzeciw barokowym budynku Zakładu Antropologii (dawnego konwiktu jezuitów) na parterze znajduje się dziś sala jej imienia. To w tym budynku, chociaż piętro lub dwa wyżej, spotykała się grupa pedagogiczna, do której należała w czasach studenckich. Gdy wieczorem zamykano budynek, dyskutanci przenosili się do kawiarni lub latem - do największego w mieście Parku Szczytnickiego, by „posłuchać śpiewu słowików”.
- W tym czasie Edyta działała także w organizacjach studenckich na rzecz reformy edukacji oraz prawa wyborczego kobiet. - Ponownie na dłużej do Wrocławia zawitała w 1918 r., angażując się m.in. w działalność społeczną dotyczącą kwestii kobiecej. W tym czasie starała się o habilitację - jednak ówczesne prawo niemieckie było w tej kwestii nieprzychylne kobietom - wyjaśnia kustosz.
Edyta bardzo lubiła Ostrów Tumski, położoną na wyspach najstarszą część miasta. Wspaniałymi iglaste wieże gotyckiego kościoła św. Krzyża, bogato rzeźbiony portal katedry, niskie, dystyngowane proste domy kanoników sprawiały, że czuła się tu jak „w świecie ciszy i pokoju, przeniesiona w dawno minione stulecia”. Ten zakątek do dziś jest najbardziej urokliwym miejscem we Wrocławiu. Szczególnie wieczorami, gdy delikatnie oświetlają go płomienie oryginalnych latarni gazowych.
cdn.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Sosnowiec: po 416 dniach w Kościele św. Floriana znów odprawiono Mszę Świętą

2024-08-31 08:58

[ TEMATY ]

Sosnowiec

Karol Porwich/Niedziela

416 dni minęło od pożaru, w którym spłonął dach kościoła św. Floriana w Sosnowcu. Kościół udało się odbudować, a parafianie znów mogą uczestniczyć tu w Mszy Świętej.

Mieszkańcy osiedla Zagórze w Sosnowcu doczekali się odbudowy kościoła pod wezwaniem świętego Floriana. W świątyni odprawiono już pierwsze Msze Święte od czerwca zeszłego roku, kiedy pożar pochłonął cały dach wraz z wieloma elementami wnętrza. Konstrukcję udało się odbudować, głównie dzięki ubezpieczycielowi, datkom płynącym z całej Polski oraz firmom prywatnym.
CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: nowy konfrater Zakonu Paulinów

2024-08-31 16:05

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Jasna Góra/Facebook

„Maryjo, opiekunko paulińskiego zakonu. Poświęcam i oddaję się Tobie”. Na Jasnej Górze do konfraterni, czyli duchowej rodziny Zakonu Paulinów został dziś włączony dr Marcin Konik, jeden z pomysłodawców cyfrowej biblioteki muzycznej klasztoru jasnogórskiego, kierownik biblioteki Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina w Warszawie oraz członek zespołu Naukowo-Redakcyjnego Jasnogórskich Muzykaliów.

- Jestem wzruszony i wdzięczny za przyjęcie mnie do konfraterni. To zaszczyt i ogromne wyróżnienie dla całej mojej rodziny, która zawsze mnie wspiera. Dziś mija 20 lat, odkąd mam zaszczyt pracować w zespole naukowo-redakcyjnym i zajmować się kulturą muzyczną Jasnej Góry, a w szczególności muzyką dawną sanktuarium - powiedział dr Marcin Konik. Zauważył, że zajmuje się pracami mającymi na celu opublikowanie i nagranie jasnogórskich muzykaliów, bo jak wyjaśniał w sanktuarium od wieków działał jeden z najlepszych zespołów muzycznych w Polsce. - Na początku grany był Chorał, ale później już od XVI w. była to muzyka wokalno-instrumentalna. Teraz dzięki Paulinom i Narodowemu Instytutowi Fryderyka Chopina w Warszawie stworzyliśmy cyfrową bibliotekę muzyczną - zauważył.
CZYTAJ DALEJ

Otowski-Złotowski: to był chyba najcięższy wyścig w moim życiu

2024-09-01 08:17

[ TEMATY ]

Paraolimpiada

złoty madal

pływanie

PAP

Kamil Otowski zdobywa drugi złoty medal

Kamil Otowski zdobywa drugi złoty medal

Kamil Otowski zdobył swój drugi złoty medal igrzysk paralimpijskich w Paryżu, triumfując w pływackim wyścigu na 50 m st. grzbietowym w klasie S1. "To był chyba najcięższy wyścig w moim życiu" - przyznał.

"Moja trenerka z fizjoterapeutą sugerują mi, żebym zmienił nazwisko z Otowski na ZŁotowski. Muszę to rozważyć!" – śmiał się po wyjściu z basenu zawodnik, cytowany w komunikacie Polskiego Związku Paralimpijskiego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję