Echa intertekstualne ogarniają muzykę - jeśli można przekładać
terminologię literacką na świat muzyki. Wielcy kompozytorzy odeszli,
ich znakomici kontynuatorzy wypierani są przez MTV, cybernetyczną
technomuzykę przyszłości, czy wzmocnioną potężnymi syntezatorami
i kolorowymi klipami paradę boysbandów. Wydaje się, że wszystko zostało
już powiedziane, a raczej skomponowane. Obecnie jesteśmy świadkami
powrotów do muzyki korzeni, niezliczonych coverów i teledysków podobnych
do siebie jak dwie krople wody. W dobie muzyki elektronicznej poczciwy
Bach i niemodny Mozart chyba niewiele już mają do powiedzenia. Na
szczęście nie wszyscy popadają w ten findesieclowy nastrój; w końcu
współcześni potrafią uszanować i uczcić swych znamienitych mistrzów.
Po Roku Mozartowskim i Chopinowskim obchodzimy obecnie Rok Bachowski.
Czy jest lepszy sposób uczczenia wielkiego kompozytora, jak wskrzeszenie
jego utworów do życia?
Pamiętając o tym, wykonawcy Letniego Festiwalu Muzyki
Organowej i Kameralnej, jaki odbywał się przez cały sierpień w Iłowej,
poświęcili przynajmniej jedną część swego programu kompozycjom tego
wielkiego twórcy. Najwyższy kunszt artystyczny mieli okazję zaprezentować
do tej pory organiści: Pavel Cerny z Pragi, Jurgen Ehlers z Berlina
oraz Robert Grudzień z Lublina i Piotr Wilczyński z Warszawy. Dopełnieniem
ich koncertów był występ Trio Harmonijek Ustnych, harfistki Anny
Faber oraz panflecisty Gieorgija Agratiny. Na koniec wystąpili znakomici
wykonawcy z Poznania: Iwona Hossa (sopran), Paweł Joks (trąbka) i
Waldemar Gawiejnowicz (organy).
Piękny barokowy instrument organowy każdego niedzielnego
wieczoru jest świadkiem mistycznej przemiany "zwykłych zjadaczy chleba"
we wrażliwych znawców i odbiorców muzyki dawnej. Na próżno dociekać,
czy piękno iłowskiej świątyni czy też dźwięki muzyki wywołują wrażenie
namacalnej wręcz bliskości sacrum. Taka oprawa wymaga nie tylko wrażliwych
słuchaczy (o których w Iłowej nie trudno), ale też doskonałych muzyków.
To właśnie oni swą wirtuozerią, artyzmem i niedoścignionym kunsztem
odkrywają na nowo niezwykłe piękno dawno zapomnianych dźwięków, utworów,
a nawet instrumentów. Ravel z pewnością oniemiałby z zachwytu, słysząc
swe największe dzieło w transkrypcji na trzy harmonijki ustne. Harfa
w swym elektroakustycznym wydaniu to instrument na miarę końca XX
w. Doskonale oddaje nastrojowe utwory Pascetti´ego czy współczesne
aO la jazzowe kompozycje Kulpowicza. Klawesyn - protoplasta fortepianu,
wyparty przez swego doskonałego następcę dzisiaj najczęściej służy
do... wypełnienia muzealnych ekspozycji. Tylko wyjątkowi szczęśliwcy,
przysłuchujący się jego delikatnym, subtelnym dźwiękom, mają niepowtarzalną
okazję poczuć ducha XVIII-wiecznej epoki Bacha i Mozarta.
Uczestnictwo w tym niezwykłym muzycznym wydarzeniu nadaje
nowy sens naszej codziennej rzeczywistości. Przede wszystkim uwalnia
ją z jarzma szarej, wszechogarniającej nudy i stagnacji. Uosabia
głęboko w nas tkwiące pragnienia obcowania ze sztuką wysoką oraz
harmonią i pięknem. Wciela w życie nasz osobisty, jednostkowy bunt
przeciwko miernocie, schlebianiu niewyszukanym gustom oraz taniej
rozrywce. Być może obecność na festiwalowych koncertach zbliża nas
do odpowiedzi na odwieczne pytania: czym jest talent, natchnienie
i sztuka w ogóle. A może jest pretekstem do spotkania z niebanalnymi
ludźmi, entuzjastami i burzycielami zastanej rzeczywistości. Myślę,
że na te pytania każdy z nas odnalazł już własną odpowiedź.
Pomóż w rozwoju naszego portalu