W dniach od 2 do 4 sierpnia w Zabrzu-Biskupicach, gdzie mieści się siedziba gliwickiego Teatru A, odbywały się warsztaty teatralne dla grupy młodzieży z naszej archidiecezji.
Otwierając drzwi
Jest popołudnie 2 sierpnia. Odnajduję siedzibę gliwickiego
Teatru A, która mieści się w Zabrzu. Kilka lat temu działający zespół
otrzymał od biskupa budynek, który odtąd ma służyć młodym ewangelizującym
przez teatr. Przenieśli się wtedy z gliwickiej Kany do domu, który
własnymi siłami wciąż ulepszają. W Częstochowie znamy ich dobrze:
Jonasz, Tobiasz, Pieśń nad Pieśniami, Pasja - to tytuły spektakli,
które mieliśmy okazję oglądać w naszym mieście.
Otwieram drzwi. Dochodzą mnie dźwięki muzyki. Wchodzę
do dużej sali, gdzie kilka osób z Częstochowy uczestniczy w próbie
tańca, prowadzonej przez Marka - choreografa Teatru A. - Ćwiczymy
w dwóch grupach - rzuca jedna z uczestniczek - niech ksiądz idzie
do góry! Na piętrze druga grupa częstochowian ćwiczy swoje umiejętności
aktorskie pod kierownictwem Pawła - Czecha współpracującego z zespołem.
- Jak to się stało, że znaleźliście się na warsztatach teatralnych w tym miejscu? - pytam kleryka Rafała, który przyjechał tu z młodymi.
- Kiedy Teatr A gościł w naszym Seminarium, po spektaklu podszedłem do Mariusza Kozubka, założyciela i szefa tej grupy, i od razu zapytałem o możliwość warsztatów. Odpowiedział, że jeszcze nic takiego nie robili, ale jeśli zbierze się 15 osób, to żebym zadzwonił! Ostatecznie zgłosiło się więcej, ale na same warsztaty dotarło tylko 9 osób. Prawie każda z nich miała jakieś doświadczenia teatralne. Pierwsze zgłosiły się Asia i Agnieszka, które w lipcu uczestniczyły w dwutygodniowych warsztatach, gdzie teatr łączono z nauką języka angielskiego.
- Dlaczego młodzi ludzie spędzają swoje wakacje na warsztatach?
- Trzeci spektakl naszego kleryckiego teatru EIKON zachęcił mnie, żeby trochę wyjść poza nasze własne doświadczenia i czegoś się nauczyć. Ludzie poszukują czegoś nowego i świeżego. Tu tego doświadczamy - mówi kleryk Rafał.
Czas na obiad
Reklama
Gospodarze i uczestnicy wspólnie przygotowują posiłek. Siedzimy
w kuchni przy okrągłym stole, który, naturalnie, sprzyja rozmowie.
Posiłek to dobry czas, aby poznać się bliżej i podzielić swoimi doświadczeniami,
w tym wypadku dotyczącymi Ewangelii, dlatego rozmowa toczy się wokół
spraw naszej wiary w Boga. Mówimy o słabości uczniów Chrystusa i
o tym, że warto robić teatr chrześcijański, choćby miało to pomóc
tylko jednej osobie.
- Czasem trudno nam dobrze się zareklamować, gdyż nie
zawsze uświadamiamy sobie, że Kościół to "firma", która istnieje
2000 lat - mówi Marek, choreograf zespołu. - Inne firmy wypisują
np. datę 1873 i szczycą się tymi latami, rzekomo podnoszącymi wiarygodność.
Tymczasem w pewnym sensie Kościół pierwszy wymyślił reklamę - wieże
świątyń, znaki i symbole o tym świadczą. My dziś tego nie widzimy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Czy teatr jest potrzebny bardziej widzom, czy aktorom?
- Myślę, że i jednym, i drugim - podpowiada Ula, która
na co dzień angażuje się w amatorski teatr przy Liceum im. Słowackiego.
- Na próbach uczymy się wielu rzeczy, zwłaszcza zachowań w sytuacji
zaskoczenia. Aktorstwo to rodzaj powołania.
Wczoraj mieliśmy spotkanie z Andrzejem Sewerynem, znanym
ostatnio z roli Prymasa Wyszyńskiego - włącza się Rafał. - Mówił,
że w tej pracy nie można uprawiać tylko sztuki dla sztuki.
- Czy teatr pomaga w dobrym ustosunkowaniu się do świata?
- Teatr przede wszystkim wiele od nas wymaga... Żeby być prawdziwym na scenie, trzeba wiedzieć, czym jest prawda - rozpoczyna Ula.
- Przez ćwiczenia teatralne dostrzega się rzeczy, których wcześniej się nie zauważało - mówi Magda z radomszczańskiego teatru Garncarza.
- Teatr uczy nas wyjścia do innych, ale wcześniej uczy akceptacji samego siebie. No bo przecież - dodaje ktoś - w teatrze nie da się funkcjonować bez przyjęcia i akceptacji samego siebie.
- Żeby kogoś zagrać, ja muszę się zastanowić, jak ta osoba dane zdarzenie przeżywa - podkreśla Ewa.
Łączy ich Bóg
Wydaje się, że wciąż jest wielka potrzeba tworzenia dobrych spektakli religijnych, a zatem równoczesna potrzeba powstawania nowych chrześcijańskich teatrów. W Polsce mamy zasadniczo trzy profesjonalne zespoły tego typu: Teatr A, w którym gościmy, łódzki LOGOS i Scenę Plastyczną KUL Leszka Mądzika.
- Jest sporo zespołów amatorskich, ale trudno do nich dotrzeć - podpowiada Magda. - Jeśli chcemy coś zrobić, muszą być zaangażowani ludzie i ktoś, kto pomoże w promocji.
- Oczywiście, ale w Teatrze A najważniejsze jest to, że łączy ich Bóg - dodaje Rafał. - Dla nich teatr jest wyznaniem wiary. Mówili nam o tym wczoraj.
- Czy przez teatr można ewangelizować?
- To zależy. Dla jednych może to być bezpośrednia ewangelizacja, dla innych dopiero teren pod prawdziwe przyjęcie Jezusa jako Pana.
Młodzi z Częstochowy, którzy znaleźli się na tych warsztatach, nie wiedzą jeszcze do końca, czy uda im się coś wspólnie zrobić. Dodają, że przede wszystkim chcą się dużo nauczyć. Mają zajęcia ze świadomości ciała, obycia na scenie. Zajmują się pracą nad wywoływaniem napięcia scenicznego, ćwiczą taniec, ruch i śpiew. Najbliższym celem, związanym z zakończeniem warsztatów, jest przygotowanie fragmentu spektaklu Pieśń nad Pieśniami.
- Chcemy zajmować się teatrem - mówi jedna z uczestniczek warsztatów - ale teraz są wakacje i trudno jest zebrać ludzi, zobaczymy we wrześniu, październiku.
- Kiedy ludzie wypowiadają się o Kościele, to zazwyczaj mówią, że powinien zajmować się przedszkolami, chorymi w szpitalach, zbiórkami na rzecz powodzian - żali się kleryk Rafał. - A teatr w Kościele to jakby na przyczepkę i niektórzy pewnie myślą, że robimy coś niepotrzebnego. A to przecież wspaniały sposób pracy nad sobą i ewangelizacji, wykorzystujący talenty otrzymane od Stwórcy.
* * *
Udział młodych w warsztatach mógł się dokonać dzięki pomocy finansowej Wydziału Duszpasterstwa Młodzieży Kurii Metropolitalnej w Częstochowie, za którą uczestnicy warsztatów serdecznie dziękują ks. Andrzejowi Przybylskiemu. Miejmy nadzieję, że na owoce tej wakacyjnej przygody z teatrem nie będziemy musieli długo czekać!