Oblaci są specjalistami od misji najtrudniejszych - te słowa papieża Leona XII powtarza w rozmowie z KAI biskup Wiesław Antoni Krótki OMI, ordynariusz położnej na Dalekiej Północy diecezji Churchill-Baie d’Hudson w Kanadzie. Pochodzący z Jaworzynki na Śląsku Cieszyńskim duchowny z kanadyjskim paszportem potrafi komunikować się w języku inuktitut, którym posługują się Eskimosi zamieszkujący Nunavut i Terytoria Północno-Zachodnie. Jeszcze w czasach, gdy uczył się w niższym seminarium duchownym Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej przyszły biskup marzył, by wyjechać na najtrudniejsze misje.
Bp Krótki przyznaje, że patrząc na swoją formację w seminarium oblackim, nie mógł dokładnie i przygotować się do pracy wśród Eskimosów. „Nikt nas tego nie uczył, nie mówił, jaka jest ich kultura, bo nikt tego nie wiedział” - zaznacza i dodaje, że książki Centkiewiczów, które pochłaniał za młodu, poza opisami przyrody, nie były w stanie przekazać głębszych wartości związanych z rozumieniem kultury inuickiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
„Człowiek musiał to sam wydedukować, przemyśleć i przemodlić. I zauważyłem na końcu, że oblat jest doskonale przygotowany do takiej misji. Dzieje się tak poprzez lata życia we wspólnocie, poprzez formację oblacką, jaką ja miałem przez 7 lat, a jeszcze wcześniej przez oblacką szkołę średnią. To było idealne przygotowanie” - dodaje 49-letni hierarcha, który przez wiele lat pracował na Ziemi Baffina, na misjach najdalej wysuniętych na Północ w kierunku bieguna.
Zwraca uwagę, że po wielu latach sprawdza się opinia papieża Leona XII, który, gdy w 1826 roku zatwierdzał nowe zgromadzenie pod nazwą Oblatów Maryi Niepokalanej, nazwał zakonników „specjalistami od trudnych misji”. „Zawsze sobie mówiłem: jedź, gdzie jest najtrudniej, jedź, gdzie nikt nie chce być” - opowiada i zwraca uwagę, że do pełnienia trudnej misji przygotowała go też kultura góralska, w której wzrastał od dzieciństwa.
„To są ludzie wspaniali, kochający, bardzo ciepli. Duchem i sercem to niesamowicie gorący ludzie. Są uparci, w tym sensie, że jeśli mają jakiś cel w życiu, nikt ich nie powstrzyma przed jego osiągnięciem. W takiej atmosferze się wychowywałem. Miałem wspaniałych sąsiadów. To ludzie pełni zgody, zrozumienia i przebaczenia. Żyłem w atmosferze jedności, dobra, radości” - mówi ordynariusz, który miał 12 lat, gdy zmarł mu ojciec. Niedługo potem zwierzył się mamie, Annie, że chce wyjechać na Północ. „I tak zostało, i tak jest, i tak będzie” - dodaje.
Reklama
Zdaniem biskupa, kluczem do asymilacji w nowych warunkach życia na misji, jest pokochanie kultury, w jakiej przyszło pracować. „Jak człowiek pokocha tę kulturę, nie będzie miał problemów. Trzeba stać się częścią kultury. To człowieka zmienia, ale nie trzeba się tego bać. W moim przypadku było to bardzo łatwe, bo to, co znalazłem na Dalekiej Północy, było tym, co zawsze chciałem” - zaznacza i jako przykład miłości to tamtej kultury podaje chęć opanowania języka Inuitów.
„Nie mogę powiedzieć, ze znam język inuktitut perfekcyjnie, ale mogę się nim porozumiewać, komunikować. To wystarczy, by pokazać drugiemu, że się go kocha, że się zrobi dla niego wszystko. To możliwe, jeśli człowiek jest pierwszą po Bogu wartością w życiu” - podkreśla.
Biskup zastrzega, że radość z nominacji biskupiej nie powinna przesłaniać realnych wyzwań, jakie przed nim obecnie stoją. „Moja rodzina bardzo się cieszyła, natomiast ja mówię: nie skaczcie z radości, to nie takie hop-siup, teraz dopiero się zacznie” - opowiada i przyznaje, że zastanawia się, dlaczego Pan Bóg wybiera właśnie jego, człowieka z Jaworzynki, do tego zadania. „Nie jestem specjalnie wykształcony, ledwo przeszedłem przez studia, czasami z potknięciami. Nie ma czym się chlubić, ale to prawda. A jednak Pan Bóg miał plan” - zastanawia się.
„Co się zmieniło od lutego br., kiedy przyszła nominacja? Więcej na skuter nie wsiadam, broni w ręce nie trzymam, nie poluję” - śmieje się biskup i wskazuje, że jednym z podstawowych zadań, przed którym stoi, jest kwestia, czy przenosić kurię z Manitoby wgłąb terytoriów misyjnych. Przyznaje także, że poważnym problemem jest brak kapłanów.
Diecezja Churchill-Baie d’Hudson ma 2,3 mln km kw. Na jej terenie mieszka 33,5 tys. osób, z czego 9,5 tys. katolików. Posługę duszpasterską pełni tam 16 kapłanów zakonnych i 3 diecezjalnych.
Reklama
30 czerwca w rodzinnej Jaworzynce odbyły się prymicje wyświęconego miesiąc temu biskupa Krótkiego. W uroczystościach w parafii pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła, z udziałem biskupa Tadeusza Rakoczego, uczestniczyli licznie mieszkańcy liczącej ponad 3 tys. beskidzkiej wsi leżącej nieopodal czeskiej i słowackiej granicy. Obecni byli kapłani diecezjalni oraz misjonarze oblaci Maryi Niepokalanej z polskiej prowincji oraz pracujący na misjach w Kanadzie i na Ukrainie, klerycy, siostry zakonne oraz najbliżsi z rodziny biskupa.
Bp Wiesław Antoni Krótki urodził się 12 czerwca 1964 w Istebnej. W 1979 wstąpił do niższego seminarium duchownego Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. 7 września 1983 rozpoczął nowicjat, a 8 września 1988 złożył w nim śluby wieczyste. 19 czerwca 1990 przyjął święcenia kapłańskie, po czym od razu wyjechał do pracy misyjnej na Północy Kanady.
W latach 1999-2005 był przełożonym delegacji oblatów nad Zatoką Hudsona. Dotąd był proboszczem parafii pw. św. Stefana w Igloolik, jednej z najstarszych misji na tym terenie. Obsługiwał stamtąd jeszcze pięć innych misji na Ziemi Baffina: Sanerajak, Iqaluit, Pond Inlet, Nanisivik i Arctic Bay, przy czym te ostatnie są oddalone od Igloolik o 1000 do 1500 km. W 1996 roku otrzymał obywatelstwo Kanady.
Oblat o. Krótki przyjął sakrę biskupią 30 maja br. w eskimoskiej osadzie Rankin Inlet. Głównym konsekratorem był odchodzący na emeryturę 77-letni bp Reynald Rouleau OMI.
Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej, założone w 1816 r. przez św. Eugeniusza de Mazenoda, ma na celu przepowiadanie Ewangelii najbardziej opuszczonym i potrzebującym. Hasłem Zgromadzenia jest: „Evangelizare pauperibus misit me” (Posłał mnie, bym głosił Dobrą Nowinę ubogim)