Miałam zaledwie kilkanaście dni życia, gdy 13 kwietnia 1940 r. Sowieci wywieźli mnie wraz z Matką z Iwieńca do Kokczetawu w Pawłodarskim rejonie - wspomina p. Iwona Biedulska, prezes szczecińskiego Oddziału Związku Sybiraków - Ojciec ostatnią wiadomość przysłał z Ostaszkowa. Po sześcioletnim wygnaniu powróciliśmy do Polski. Najpierw zatrzymaliśmy się w okolicach Poznania u mojego dziadka, który zdołał uciec przed deportacją na Sybir. Potem przyjechaliśmy do Szczecina, gdzie po latach cierpienia i zniewolenia rozpoczęło się nasze nowe życie. Sybiracy przez ponad 40 lat w Polsce mieli utrudnione życie. Nie mogli dostać się na studia, a także podjąć pracy. Dzieci tych sybirackich rodzin żyły w rozdarciu wiedzy o tamtym tragicznym okresie: inna prawda była przekazywana w domu, a sfałszowanej uczono w szkołach. Na szczęście, dzięki uzyskaniu przez naszą Ojczyznę pełnej wolności już w roku 1988 została zarejestrowana działalność wskrzeszonego Związku Sybiraków. Duża w tym zasługa prof. Andrzeja Stelmachowskiego, który przechował statut tej organizacji powstałej już w roku 1928 i odpowiednio go opracował do nowych warunków. Wśród założycieli Związku Sybiraków byli przedstawiciele wszystkich grup Sybiraków: członkowie przedwojennego Związku Sybiraków, uczestnicy wszystkich wywózek, także ci, którzy zdołali wyjechać z zesłania z Armią gen. Władysława Andersa oraz wywiezieni już po wojnie za działalność w AK czy NSZ”.
W tym roku mija 240 lat od pierwszych zsyłek na Sybir konfederatów barskich, 80-lecie istnienia Związku Sybiraków i 20-lecie od reaktywowania tej organizacji. Członkowie Związku, liczącego ponad 50 tysięcy członków, skupieni są w Polsce i na Obczyźnie.
Sybiracy na ziemię szczecińską zostali przywiezieni latem 1946 r. transportem kolejowym. Część z nich była wypełniona schorowanymi i wychudłymi ludźmi, okrytymi łachmanami, obdartymi i zawszawionymi, z niewielkim dobytkiem całego życia mieszczącym się zaledwie w kilku tobołkach, którzy z nadzieją na lepsze życie jechali miesiąc i więcej zza Uralu lub z północnych obszarów europejskiej części ZSRR. Byli przekonani, że jest to miejsce ich „czasowego postoju”. Ciągle liczyli na to, że powrócą do siebie, do swoich ukochanych Kresów Wschodnich. Tymczasem te miejsca „czasowego postoju” stały się dla Sybiraków „miejscami stałego pobytu” na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Tutaj rodziły się dzieci i wnuki.
Pomorze Zachodnie stało się dla tysięcy tułaczy syberyjskich Ojczyzną, której swoją solidną pracą, nauką i Chrystusową wiarą służą już 62 lata.
Związek Sybiraków otacza wszechstronną opieką swoich członków. Organizuje dla nich liczne spotkania w kołach terenowych, a na obszarze dawnego województwa szczecińskiego jest ich 27, w których skupia 2600 dawnych zesłańców. Otacza opieką szczególnie osoby samotne, załatwia świadczenia kombatanckie. Związek współpracuje z Uniwersytetem Szczecińskim, IPN, Archiwum Państwowym i innymi organizacjami kombatanckimi i niepodległościowymi. Co dwa lata organizuje sympozja naukowe nt. zsyłek Polaków na bezkresny obszar dawnego Związku Radzieckiego.
Ostoją na dobre i złe chwile dla Sybiraków jest Matka Boża Ostrobramska, której wizerunek widoczny jest na wielu sztandarach kół i oddziałów Związku Sybiraków.
Patronem Sybiraków jest św. Rafał Kalinowski, który przez 10 lat był zesłańcem na „nieludzkiej ziemi”.
Szczeciński Oddział Sybiraków posiada kapelana mianowanego przez biskupa polowego ks. płk rez. Kazimierza Antoniewicza. Uroczystości religijne Sybiraków odbywają się nie tylko w kościele garnizonowym, ale również w katedrze, w sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej i we wszystkich kościołach, gdzie istnieją koła.
- Bardzo sobie cenimy współpracę ze szkołami na terenie naszego miasta, a nawet województwa - powiedziała mi p. Danuta Kwiatkowska, która też wraz ze swoją matką - nauczycielką przeżyła niepojęte cierpienia syberyjskiej zsyłki. - Młodzież szkół podstawowych i średnich często zaprasza nas, bo chcą znać prawdę o Sybirakach bezpośrednio z naszych ust. Takie świadectwa bardziej do nich przemawiają niż lektura podręczników historii. Są uważnymi słuchaczami tego, co do nich mówimy. Trzeba też umieć do nich trafić z dobrym i autentycznym słowem o przeżyciach półtoramilionowej rzeszy polskich zesłańców.
Gimnazjaliści biorą udział w konkursach pisemnych i plastycznych na temat przymusowych wywózek ich dziadków i babć. Młodzież nie znosi fałszu. Zapraszają nas też harcerze na rozmaite święta, zwłaszcza, że jeden ze szczepów obrał sobie imię Zesłańców Sybiru. Dumni też jesteśmy, że Gimnazjum nr 7 na Os. Majowym przyjęło imię Sybiraków. Wszystkim patriotom powinno zależeć, by kształtować świadomość młodego pokolenia na temat historycznego faktu okresu zsyłek na Syberię z pragnieniem, by ta prawda o tak wielkim poświęceniu, bólach, zniewoleniu i śmiertelnych ofiarach nigdy nie zaginęła oraz była przekazywana z pokolenia na pokolenie.
W stolicy archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej niemały wkład w rozwój Kresów Zachodnich wnieśli właśnie Sybiracy i ich rodziny. Wielu z nich to wybitni ludzie oświaty, kultury i gospodarki.
- Umacniała nas z dala od rodzinnych Kresów na rosyjskim pustkowiu silna wiara w Chrystusa, która pozwoliła większości przetrwać okres największego upodlenia w naszej ziemskiej wędrówce - mocno podkreśla p. Iwona Biedulska. - Sybiracy to nie ludzie wiecznie narzekający na swój los, jątrzący i użalający się, ale są to zahartowani nasi bracia i siostry pełni optymizmu i silnego ducha. Właśnie dlatego, że przeszliśmy takie „piekło na ziemi” i wyszliśmy szczęśliwie z zsyłki, stąd tyle w nas radości życia. Wpatrzeni w życie naszego Pana - Jezusa Chrystusa, który po Drodze Krzyżowej i śmierci zwyciężył wszelkie zło, byliśmy pewni, że również nasze zesłańcze życie zakończy się radosnym zmartwychwstaniem. I tak się też stało, za co nieustannie dziękujemy Bogu. Za niedającą się opisać pomoc, po ludzku niemożliwą. I znów trzeba raz jeszcze stwierdzić, że „dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu