Pierwsza uroczystość pogrzebowa z opieczętowaniem trumny miała miejsce 15 sierpnia w Pistoi (Włochy), gdzie duszpasterza pożegnali parafianie, kapłani z Polski pracujący w Italii i miejscowy ordynariusz. Na zaplanowany na dzień 22 sierpnia pogrzeb w rodzinnej Nieledwi przybyły rzesze wiernych z Sawina oraz wielu zakątków diecezji zamojsko-lubaczowskiej i archidiecezji lubelskiej, a także z Ukrainy. Mszy św. w asyście ponad stu kapłanów przewodniczył ordynariusz diecezji łuckiej bp Marcjan Trofimiak. Bp Trofimiak podziękował Polsce i Kościołowi na Lubelszczyźnie za dar, jakim dla Kościoła na Ukrainie był ks. Kazimierz. Snując refleksję nad tajemnicą kapłaństwa, Łucki Ordynariusz przypomniał XX-wieczne doświadczenie niewiary i nienawiści w byłym Związku Radzieckim, z których spuścizną zmagał się przez siedem lat misjonarz Kazimierz. „On świadomie i na stałe wpisał się w dzieje naszego Kościoła - mówił. - Był w pełnym sensie kapłanem diecezji łuckiej i tak już zostanie”. Urzędowe procedury opóźniły czas wyjazdu karawanu z Włoch, ta modlitwa odbyła się przy pustym katafalku.
Słowo pożegnalne wygłosili kapłani reprezentujący trzy środowiska duszpasterskie: ks. senior Edward Sereda z Sawina, o. Mariusz Uniżycki OFM pracujący na Wołyniu i ks. Grzegorz Kuzdra - kolega kursowy z diecezji zamojsko-lubaczowskiej, od 8 lat pracujący także w Italii. Pierwszy proboszcz zmarłego Kapłana przypomniał lata gorliwości duszpasterskiej ks. Kazimierza. „Chcę podkreślić jego dziecięcą, szczerą pobożność. Wiele razy brał klucze, otwierał kościół, klękał przed Najświętszym Sakramentem i odmawiał brewiarz - mówił ks. Sereda. - Umiał zjednać sobie młodzież; organizował kuligi, grał w piłkę, prowadził dysputy światopoglądowe. Był człowiekiem bezkonfliktowym, niepodobna było się na niego obrazić”. O. Mariusz z Łucka powiedział zebranym, że dla parafian w Kowlu ks. Kazio był „ojcem Kazimierzem”. „Myślano, że jest franciszkaninem - mówił. - Rzeczywiście, do życia miał podejście bardzo franciszkańskie: prostota, poczucie humoru. Miałem okazję przewozić rzeczy ks. Kazika z Ukrainy do Polski - jedna walizka!”. Ks. Kuzdra przywołał jedną z ostatnich wypowiedzi ks. Kazimierza, cytującego Psalm: „Oczy moje wznoszę ku górom, skąd nadejdzie mi pomoc? Pomoc moja od Pana, który stworzył Niebo i ziemię... Kiedy leżę w szpitalu, spoglądam na góry. Wiesz, gdyby tak Pan mnie zawołał, to trzeba byłoby pójść”.
Msza św. pod przewodnictwem bp. Mieczysława Cisło i złożenie doczesnych szczątków ks. Kazimierza do grobu, który ufundowała parafia z Nieledwi, miały miejsce 23 sierpnia. Biskup Mieczysław, który był wychowawcą zmarłego Kapłana, przypomniał najważniejsze fakty z jego życia i „wielkie rozmodlenie alumna Kazia, którego dopiero brzęk kluczy sacelanów usuwał z kaplicy i dla którego telewizja, radio i spacery mogły nie istnieć”. „Dopiero teraz, gdy zbieramy poszczególne fragmenty naszej wiedzy o nim, staje przed nami jako ten, do którego w szczególny sposób odnoszą się słowa z dzisiejszej Ewangelii - mówił bp Cisło. - On uczynił słowa Ośmiu Błogosławieństw programem swojego życia”. Ksiądz Biskup złożył także serdeczne wyrazy współczucia ojcu ks. Kazimierza i całej rodzinie.
Memento i aktem wdzięczności były słowa pożegnania, wygłoszone przez kursowego kolegę ks. Edmunda Borycę, który opowiedział zgromadzonym o dramatycznym przeżywaniu przez ks. Kazimierza spustoszenia moralno-religijnego na Ukrainie i trudnej, duchowo chłodnej Italii. Ks. Edmund przypomniał, że w dniu święceń otrzymanych z rąk bp. Bolesława Pylaka przyszły kapłan Kazimierz Zając żałował, że jego nazwisko jest na końcu alfabetu: „Chciałeś iść do święceń w pierwszej parze. Twoje marzenie dziś się spełniło. Chrystus powołuje Cię w pierwszej parze, byś sprawował Niebieską Liturgię z Nim - Najwyższym Kapłanem”.
Z testamentu ks. Kazimierza:
Najważniejsze dobra, które otrzymałem od innych z łaski Bożej, to dobra duchowe. Następnie są dopiero dobra materialne, których - Bogu dzięki - nie miałem dużo, abym na wzór mojego świętego Przyjaciela, Franciszka z Asyżu, mógł nieskrępowany nimi jak najbliżej przylgnąć do Boga i służyć Mu w niepodzielnej miłości, wolnej od bogactw i trosk tego świata. Te rzeczy, które dane mi było mieć, zawsze chciałem rozdawać innym. I starać się, by im służyły. Chcę też by tak było, gdy mnie mój Mistrz i Zbawca, Źródło największej miłości, którego najbardziej miłuję i pragnę, przygarnie do siebie. Pragnę też, by moje rozstanie z bliskimi było pełne wiary, nadziei i miłości do Boga, które to cnoty z Jego świętej woli każą śpiewać, nawet w tym ciężkim czasie rozstania, radosne Alleluja! Pogrzeb niech będzie skromny. Polecam was opiece Niepokalanej, prosząc o modlitwy. I czekam na was wraz z wszystkimi świętymi, Najświętszą naszą Matką, w pełni niewypowiedzianego szczęścia w Domu Ojca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu