Tuż przed Nowym Rokiem dziennik Rzeczpospolita rozpisał się
szeroko o skandalu w resorcie zdrowia, którego niektórzy urzędnicy
pobierali dodatkowe wynagrodzenia za czynności, które powinni wykonywać
w ramach swych obowiązków służbowych. Na mnie jeszcze większe wrażenie
zrobiło tłumaczenie kierownictwa resortu: podobno urzędnicy ministerialni
mają tyle pracy, że w godzinach służbowych, jak to się mówi, "nie
wyrabiają", chociaż "resort przekroczył już limity zatrudnienia"...
Okazuje się zatem, że to bezrobocie, które dotyka najrozmaitszych
w Polsce zawodów, łącznie z lekarzami i pielęgniarkami, nie tylko,
że nie dotyka kasty urzędniczej, ale, powiedzieć można, wprost przeciwnie:
mają oni tyle pracy, że trzeba płacić dodatkowe pensje i przekraczać
limity zatrudnienia... W dodatku dzieje się tak w resorcie zawiadującym
publiczną służbą zdrowia, w której narzekania na kasy chorych, ich
chorą koncepcję, strukturę i organizację są powszechne. W kampanii
wyborczej SLD wskazywał pośród swych priorytetów "reorganizację kas
chorych", jednak gdy przyjrzeć się bliżej owym pomysłom reorganizacyjnym,
wychodzi na to, że na kosmetyce organizacyjnej cały zamiar "reformy"
poprzestaje. No, rzeczywiście - jeśli "zamieniać siekierkę na kijek",
to może nie warto wydawać pieniędzy na tego rodzaju biurokratyczne
zabawy? Jednak z publiczną służbą zdrowia należy coś zrobić: czyżby
nawa koalicja, ledwo objęła władzę, już straciła i pomysłowość, i
ochotę na rzeczywiste reformy? Ba! Przykład opisanej sytuacji w resorcie
zdrowia wskazywałby, że także SLD-owskie obietnice "ograniczania
biurokracji" zwolna przechodzą do lamusa kolejnych, niespełnionych
obietnic. Natomiast wyjątkowo skwapliwie realizowane są inne obietnice,
te adresowane raczej do własnego tylko elektoratu: ot, prezydent
Kwaśniewski już skierował do Sejmu projekt "nowelizacji" ustawy lustracyjnej.
Ta "nowelizacja" polegać ma na tym, że o współpracy z komunistycznymi
służbami specjalnymi nie decydowałby fakt jej podjęcia, ale także "
cele i charakter" donosicielstwa... Jestem niemal pewien, że taka
zmiana kryterium "współpracy" to próba "zacierania śladów". Na podstawie
lustracji znowelizowanej wg Kwaśniewskiego okaże się niechybnie,
że każdy kapuś czy donosiciel komunistycznej bezpieki donosił w celach
wyższych, szlachetnych, patriotycznych i wysoce humanistycznych... "
Donosiłem na X, żeby nie donosić na Y, który miał chorą matkę"... "
Donosiłem na Z, ale po to, żeby zatajać to, co wiedziałem o jego
kolegach"... "Donosiłem na kolegów, aby zaoszczędzić im ewentualnego
więzienia"... - czyż nie takie to "cele i charakter" swej współpracy
deklarować będą teraz lustrowani konfidenci? Żeby tylko nie wyszło
na to, że denuncjowani powinni być wdzięczni denuncjatorom!
... Może byłoby lepiej, gdyby prezydent Kwaśniewski zainteresował
się jednak bardziej potwornymi przerostami biurokracji państwowej,
która rozwija się znakomicie, gdy prawdziwy rynek pracy gwałtownie
kurczy się?...
Pomóż w rozwoju naszego portalu