Krystyna Dolczewska: - Jak to się stało, że właśnie Panu powierzono namalowanie kopii krzyża z San Damiano?
Zygmunt Pranga: - Pewnego dnia zadzwonił do mnie o. Tadeusz Pobiedziński z parafii pw. św. Franciszka z Asyżu i prosił o radę w sprawie wystroju bocznego ołtarza. Miał tam być zawieszony obraz Najświętszej Marii Panny Patronki Rodzin. Przyjechałem do kaplicy w tej sprawie. Przypatrzywszy się przy okazji krzyżowi nad tabernakulum, szczerze wyraziłem swą opinię, że jest on za mały w stosunku do ołtarza głównego i stanowi kontrast do dużego obrazu Matki Bożej w ołtarzu bocznym. O. Tadeusz przychylił się do tej opinii. Bardzo szybko po tej rozmowie poproszono mnie o zrobienie większej kopii krzyża. Zgodziłem się, tym bardziej, że dostarczono mi blejtram. Tak więc jestem zarazem pomysłodawcą i wykonawcą tego krzyża.
- Czy zna Pan dzieje życia św. Franciszka?
- Tak się składa, że wychowałem się w parafii franciszkańskiej w Gdyni, więc postać św. Franciszka jest mi znana. Gdy chodziłem do Liceum Sztuk Plastycznych, pomagałem o. Bernardowi z mojej parafii w budowaniu szopek na Boże Narodzenie. Szopki wprowadził przecież św. Franciszek. Wiele lat później poznałem panią Ewę Ferenc - autorkę pięknej książki o św. Klarze pt. Światłość serca. Obecnie mieszka we Wrocławiu, ale pochodzi z naszego regionu. Wiele rozmawialiśmy o świętych Franciszku i Klarze. Pracując nad krzyżem, miałem pewien niedosyt, ponieważ nie widziałem oryginału. Nie mogłem odczuć kolorytu, a chciałem krzyż zrobić jak najwierniej. Nie wiem, czy mi się udało.
- Czy może Pan zdradzić szczegóły techniki malowania?
- Oryginał krzyża z kościoła San Damiano jest pewnie malowany temperą, tzn. techniką malarską polegającą na łączeniu farb białkiem lub gumą na desce. Ja natomiast malowałem na płótnie farbami olejnymi. Jako wzór służyło mi kilka reprodukcji. Dlaczego aż kilka - bo stwierdziłem, że różnią się one między sobą, a jak już powiedziałem, chciałem być jak najwierniejszy oryginałowi. Postacie rozrysowałem na kartonie i po nałożeniu gruntu przenosiłem na płótno. Nie robiłem tego odcinkami - malując pojedyncze postacie - tylko całościowo, stopniowo obraz udoskonalając. Nie można malować odcinkami. Zależnie od potrzeby, czasami malowałem na podłodze, a czasami na sztalugach.
- Czy było to trudne zadanie?
- Dość trudne. Artysta inaczej maluje, gdy coś robi dla siebie i ma wolną rękę, a co innego na zamówienie, gdy trzeba kopiować wielkie dzieło sztuki i chodzi o wierne przekazanie oryginału. Im dłużej nad tym pracowałem, tym większy miałem szacunek dla mistrza, czy mistrzów, którzy namalowali oryginał (autor lub autorzy krzyża z San Damiano są nieznani). Dali mi dobrą lekcję pokory. Było to dla mnie odkrycie. Odczuwałem wielką wdzięczność dla niego, czy dla nich za ich pietyzm w podejściu do tematu.
- Jest Pan artystą malarzem. Jakie są inne Pana dzieła?
Nad czym Pan teraz pracuje?
- Ogólnie zajmuję się sztuką sakralną, ale nie tylko.
Maluję też obrazy i w przeszłości ilustrowałem książki. Wystrój kościoła
pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Zielonej Górze jest moim dziełem:
mozaika, droga krzyżowa, fryz. Także na zewnątrz wykonałem tympanon
ozdobny z granitu przestawiający Chrystusa. Zajmuję się też wystrojem
innych kościołów, przeważnie w okolicy Zielonej Góry. Miałem kilka
wystaw moich obrazów. Znajdują się one w muzeach, m.in. w Muzeum
Ziemi Lubuskiej.
Przez długi czas byłem prezesem naszego regionalnego
oddziału Związku Polskich Artystów Plastyków. Jest nas około 70 osób.
W stanie wojennym prezesi oddziałów spotykali się na nielegalnych
zebraniach organizowanych przez różne znane do dzisiaj osoby. Byliśmy
np. u ks. prał. Jankowskiego w Gdańsku. Te zebrania wspominam mile,
choć sytuacja w kraju była trudna. W naszym środowisku była wtedy
koleżeńska więź i solidarność. Teraz jest inaczej, ale może jest
to normalne, bo artyści są indywidualnościami i chadzają swymi drogami.
Miałem też przyjemność być przewodniczącym jury konkursu
na pomnik Matki Polki. Wystawa zgłoszonych prac odbywała się właśnie
w czasie ogłoszenia stanu wojennego. Miała się zakończyć 15 grudnia
1981 r. Artyści nie doczekali się oficjalnego ogłoszenia werdyktu,
a ich prace wyrzucono na śmietnik. Potajemnie uratował projekty pomnika
ks. prał. Henryk Nowik z Czerwieńska. Jedna z wyróżnionych prac doczekała
się realizacji, w tajemnicy oczywiście. Pomnik Matki Polki był przechowywany
w kościele w Czerwieńsku, a obecnie znajduje się w sanktuarium w
Licheniu.
Kończę teraz pracę nad witrażami w moim kościele parafialnym
pw. Podwyższenia Krzyża Świetego i nad obrazem dla córki. Obraz ten
to wspomnienie z pobytu we Włoszech, krajobraz z okolic Florencji.
Zimą będzie mniej prac w terenie i już się cieszę, że będę mógł więcej
czasu poświęcić swym obrazom.
- Dziękuję za rozmowę.
Pomóż w rozwoju naszego portalu