Sześć tytułów w ciągu sześciu lat to imponujący wynik. Książki ks. Arkadiusza Paśnika powstają w dwa tygodnie, a pisarskie pomysły wciąż go nie opuszczają. Dlaczego? Ponieważ pisze je samo życie!
– Od lat mam tak, że zapisuję to, co usłyszę od ludzi. Mam pragnienie, by ocalić to od zapomnienia. Widzę siebie jako małego chłopca i pamiętam zapach chleba pieczonego przez babcię i to poczucie bezpieczeństwa. Szkoda, że takie piękne rzeczy mijają, ale dzięki Bogu mamy wyobraźnię, która nie ulatuje – mówił autor.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ksiądz Arkadiusz podczas spotkania autorskiego podzielił się tym, że pisanie stało się dla niego pewną formą ambony, ponieważ ludzie po przeczytaniu książki nieraz doświadczyli już poruszeń, a nawet przemiany życia. To zupełnie tak, jak po słowie usłyszanym w Kościele.
Spotkanie z życiem w tle
"Życie" było tylko tłem dla całości spotkania. Było to spotkanie z życiem w tle, ponieważ poza najnowszą książką, rozmawialiśmy głównie o sprawach fundamentalnych, ważnych dla każdego człowieka, czyli o miłości do samego siebie, przezwyciężaniu i oswajaniu lęków, przebaczeniu, czy modlitwie.
Reklama
– Najbliższa jest mi książka "Lęk". Cieszę się, że miałem odwagę, by ją napisać. Dziś nie wiem, czy bym to zrobił. Ona mi pozwoliła wrócić do dziecka tak, jak robi się to w trakcie terapii. Dzięki takiemu procesowi dowiadujemy się, skąd mamy pewne "niepokonywalne" w sobie przestrzenie. Człowiek zraniony w dzieciństwie jest chory nieuleczalnie, ale może z tą chorobą żyć, a nawet iść z podniesioną głową – zauważał ksiądz.
W trakcie dzisiejszego wieczoru dostaliśmy próbki publikacji ks. Arkadiusza. Nie brak w nich historii trudnych, ale mimo to książki przepełnia nadzieja, zrozumienie, szacunek do ludzkiego życia, a przede wszystkim miłość do drugiego człowieka, który przecież jest Ziemią Świętą.
– Ranie trzeba się przyjrzeć, zrozumieć i ją pocałować. Jak idziemy do lekarza, to on pyta, gdzie nas boli, co boli, jak boli i jakie jest nasilenie tego bólu. On słucha bólu i ten ból coś mu mówi. Możemy wziąć pigułkę i go zakneblować, stłumić, ogłuszyć, upić, ale on wtedy brzmi zupełnie inaczej – mówił gość z Archidiecezji Lubelskiej.
Ksiądz Arkadiusz jest terapeutą. Na własnym przykładzie doświadczył, że najbardziej uzdrawiająca jest serdeczna obecność i pokochanie siebie tu i teraz oraz siebie sprzed lat.
– Czuję, kiedy ktoś nie chce ze mną być i wtedy uciekam od takich sytuacji, bo one mnie ranią. To lęk przed odrzuceniem. Wycofuję się wtedy i dbam o samego siebie, bo inaczej wraca chłopiec porzucony i zostawiony, ale jego też kocham, bo już się z nim zaprzyjaźniłem. My potrafimy nawet utknąć w wieku, w którym przyszła rana – uświadamiał pasterz.
O co chodzi z tą serdeczną obecnością? O Serdeczną Obecność! O uświadomienie sobie, że Pan Jezus jest i zawsze czeka, że chce z nami być, chce nam pomóc.
Reklama
– Wyobraźcie sobie taką sytuację, w której Pan Jezus idzie uzdrowić dziewczynkę, a drogę zastępuje mu kobieta chora na krwotok, ale On mówi: "weź idź, ja idę teraz wskrzesić dziewczynkę". Nie, Pan Jezus zatrzymuje się i mówi: "słucham pani". Taką osobą był też Karol Wojtyła. Słuchał całym sobą.
Ksiądz Paśnik wskazywał także, że Pan Jezus nie może działać, kiedy czuje się niechciany. Przestrzegał również przed wszelką krytyką, ocenianiem i umoralnianiem innych. Wystarczy przecież próba zrozumienia czyjejś sytuacji i doświadczenie Bożej obecności – inaczej grozi nam ranienie ludzi.
– We współczesnym świecie często jest tak, że przychodzą mamy i mówią: "Proszę księdza, moja córka żyje bez ślubu, nie tak ją wychowałam..." Wtedy pytam: "A czy pani często mówi córce, że ją kocha?" "No tak, mówię jej, ale..." – słyszę w odpowiedzi. Wtedy ja mówię: "Niech pani już tego nie wywleka, niech pani ją kocha i czasem delikatnie przypomina i zachęca, bo dzisiaj to pani chce bardziej tego ślubu, niż ona, a oni muszą do tego dojrzeć, sami tego chcieć. Jeżeli pani będzie ciągle tak napierać, to oni przestaną do pani przychodzić na te obiady, mimo, że są darmowe i pójdą w końcu do McDonalda – przytaczał lubelski pasterz.
Ks. Arkadiusz zachęcał także, by nic nie mówić w czasie adoracji i poczuć tę Serdeczną Obecność.
– Kiedy ktoś na adoracji czyta "Dzienniczek" św. Faustyny, myślę sobie: o co chodzi? Po co Panu Jezusowi czytacie ten dzienniczek, skoro On sam go podyktował? – zastanawiał się ksiądz Paśnik.
Po tym ubogacającym spotkaniu mogliśmy zabrać do swoich domów kamienie, na których były sigla z Pisma Świętego, a także zakupić i podpisać książki ks. Arkadiusza oraz porozmawiać z kapłanem przy kawie i cieście.
Myślę, że w historiach ks. Paśnika możemy odbijać się, jak w lustrze. Warto więc przeczytać choć jedną z nich i zobaczyć siebie z dystansu. Kto wie, co wtedy się wydarzy?
Niedługo we wrocławskiej edycji tygodnika "Niedziela" pojawi się rozmowa z ks. Arkadiuszem Paśnikiem. Zachęcamy do nabycia swojego egzemplarza.