Tradycja dramatów liturgicznych - czyli wplecionych w liturgię (w przypadku Ordo Stellae w nieszpory) przedstawień na tematy związane z historią zbawienia - była żywa i popularna w średniowieczu. Specyficzne dla nich były: ograniczona do minimum scenografia, wykorzystująca istniejące elementy kościoła (żłóbek jako Betlejem, chór jako niebo, z którego przemawia anioł); aktorzy ubrani w alby; oszczędne rekwizyty (chusty, korony, kije pasterskie); powolna akcja, obfitująca w długie procesje. A przede wszystkim chorał gregoriański - wszystkie frazy dramatu są śpiewane.
Organizatorzy postarali się o jak najwierniejsze oddanie średniowiecznych realiów. Zrezygnowano z elektrycznego oświetlenia kościoła na rzecz ciepłego światła świec, co stworzyło odpowiedni nastrój dla przedstawienia. Wykorzystano akustyczne właściwości świątyni, dzięki czemu mimo braku sztucznego nagłośnienia wszystko było doskonale słyszalne. Najbardziej kontrowersyjną rzeczą była zastosowana metoda śpiewania chorału, będąca rekonstrukcją XIII-wiecznego śpiewu dominikańskiego, opracowaną na podstawie traktatu De Musica
Hieronima z Moraw. Chorał taki brzmi odmiennie od znanej nam wersji - jest rytmiczny, śpiewany pełnym głosem i pełen ozdobników. Brzmienie takie budzi skojarzenia ze śpiewami liturgicznymi Greków i Koptów, co potwierdza teorię o wspólnych korzeniach chrześcijańskiej muzyki sakralnej.
Schola Teatru Węgajty zadbała nawet o taki detal jak gesty aktorów - wzorowane na miniaturach ze średniowiecznych rękopisów. Dzięki ich uniwersalności okazało się, że łaciński śpiew może być doskonale czytelny nawet dla osób nie znających tego języka.
Dramat Ordo Stellae obejmuje pokłon pasterzy w Betlejem, pełną przygód wędrówkę Trzech Króli uwieńczoną złożeniem Chrystusowi darów, ucieczkę Świętej Rodziny do Egiptu oraz gniew Heroda i wymordowanie świętych młodzianków. Akcja kończy się powrotem Świętej Rodziny do kraju.
Zadziwiające jest to, że średniowieczna konwencja oddziałuje z niesamowitą siłą na nas - ludzi współczesnych. Na twarzach zebranych w kościele malowały się skupienie i kontemplacja. Zwroty akcji, jak np. pojawienie się na chórze anioła, powodowały spore poruszenie. Aktorzy mieszali się z tłumem, ku zdumieniu zebranych pojawiając się nagle nie wiadomo skąd. Wycięcie w pień chłopięcego chóru Pueri Cantores odgrywającego Młodzianków oraz perfekcyjny wokalnie lament Racheli nad ciałami dzieci nie mogły nie wzruszać. Miejmy więc nadzieję, że na Ordo Stellae się nie skończy, i nasze miasto będzie wkrótce widownią kolejnych dramatów liturgicznych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu