Wszyscy kochamy Święta Bożego Narodzenia i tęsknimy za nimi przez cały rok. Kojarzymy je z życiem rodzinnym, bo wpatrujemy się w Świętą Rodzinę jako wzorzec chrześcijańskiej rodziny. Cała otoczka świąt byłaby jednak niewiele warta, gdyby Pan Jezus się nie narodził. Oczywiście nie oznacza to bagatelizowania całej przedświątecznej krzątaniny i towarzyszących jej - odtwarzanych każdego roku - rytuałów. Jeśli tylko potrafimy nie zatrzymywać się wyłącznie na nich, dopomogą nam one w pełniejszym przeżyciu świąt. Ważny jest i obrus, biały jak śnieg, i biel opłatka - bo ten kolor jest liturgicznym symbolem światła, czystości oraz chwały - i zieleń świątecznego drzewka jako symbol nadziei oraz przypomnienie rajskiego ogrodu, a także wszystkie inne uświęcone tradycją szczegóły.
Komercja bardzo ułatwiła nam przygotowania świąteczne „od strony technicznej”. Myślę tu o szeroko pojętym handlu świątecznymi gadżetami. Jednak ta sama komercja bardzo utrudnia duchowe przeżycie czasu wyczekiwania podczas Adwentu i samego Narodzenia Bożego. Ale problem jest tak naprawdę w nas samych. Musimy chcieć przeżyć te Prawdy, musimy chcieć przyjąć Jezusa bardzo realnie do swego życia, aby stało się w tym naszym szarym życiu nowe Boże Narodzenie, musimy chcieć zatrzymać się, by kontemplować narodzone w stajni Dziecko.
Dzielę się ze wszystkimi opłatkiem, który im liczniej łamany, tym większą buduje wspólnotę i tym mocniejszą rodzi w sercu nadzieję na lepsze dni, dni przeżywane w bliskości Jezusa. Niech On będzie źródłem naszej nadziei w nadchodzącym roku.
Czytelnikom i Redakcji życzę, abyśmy w te święta doszli do podobnego zachwytu nad tajemnicą Narodzenia Zbawiciela, jaki wyraził ks. Michał Sopoćko w słowach: „Bóg czyni nam wielki zaszczyt, zstępując z miejsca swej chwały na ten padół płaczu, aby nas nawiedzić nie jednorazowo, lecz być ustawicznie towarzyszem naszego pielgrzymowania”.
Sosnowiec, Boże Narodzenie 2005 r.
Pomóż w rozwoju naszego portalu